„Rewers” – recenzja

rewers 1

Co za rok! Science-fiction wraca do łask, a teraz na dodatek 25. Warszawski Festiwal Filmowy udowadnia mi, że i polskie kino wyrywa się z marazmu. Obejrzałam przyzwoite „Zero” Pawła Borowskiego, bardzo dobry „Dom zły” Wojciecha Smarzowskiego, a teraz znakomity „Rewers” Borysa Lankosza (zwiastun pod recenzją). Wszelkie nagrody, które ten ostatni film już zebrał i które z pewnością jeszcze zbierze, są zasłużone.

Rewers - plakat

Kraj: Polska

Rok Produkcji: 2009

Reżyseria: Borys Lankosz

Scenariusz: Andrzej Bart

Obsada:

Agata Buzek
Krystyna Janda
Anna Polony
Marcin Dorociński

Jest rok 1952. Warszawa wciąż jeszcze podnosi się z gruzów, właśnie rozpoczyna się też budowa Pałacu Kultury i Nauki. Z drugiej strony stalinizm ma się całkiem dobrze, trzeba uważać na każde słowo. Ludzie mają też jednak bardziej przyziemne problemy, jak np. znalezienie kandydata na męża. Co nie jest łatwe, gdy jest się szarą myszką z dobrego domu, która interesuje się poezją i pracuje w wydawnictwie z prawie samymi kobietami. Ponagleniami i swataniem samopoczucia nie poprawiają Sabinie (Agata Buzek) energiczne współlokatorki – matka (Krystyna Janda) i babcia (Anna Polony). Sytuacja wreszcie nabiera rumieńców, gdy Sabina poznaje przystojnego i tajemniczego Bronisława (Marcin Dorociński).

rewers 2

To tylko wstęp do intrygi, w której wątek romantyczny przeplata się z dramatycznym, są tu też elementy thrillera. Wszystko to okraszono sporą dawką inteligentnego humoru, w tym czarnego, a nawet odrobiną farsy. Nic więcej nie zdradzę, bo znakomity scenariusz Andrzeja Barta przedstawia dość misternie skonstruowaną opowieść. Sporo jest w tej historii szczegółów i powiązań, a także odrobina symboli – nie chciałabym nikogo pozbawić możliwości ich odkrywania. Na dodatek fabułę bardzo zgrabnie wpisano w historyczne tło, które sprawia, że film Lankosza jest też interesującym portretem tamtej epoki.

„Rewers” ma bardzo ciekawą formę. Jego akcja rozgrywa się w dwóch planach czasowych. Większość filmu jest czarno-biała i muszę przyznać, że Marcin Koszałka, który fantastycznie „Rewers” sfotografował, uwiódł mnie monochromatycznie chyba jeszcze bardziej niż dwa lata temu Artur Reinhart pięknymi, letnimi zdjęciami do „Pora umierać”. Nie ulega wątpliwości, że Koszałce pomogła rewelacyjna scenografia Magdaleny Dipont, kostiumy i umiejętnie wplecione archiwalne ujęcia stolicy. Stylistycznie ten film to majstersztyk, a dla mnie wisienką na torcie była scena żywcem z kina noir – ciemna uliczka wyłożona brukiem i kroczący po niej w prochowcu Marcin „Humphrey Bogart” Dorociński – palce lizać!

rewers 3

Klimatu dopełnia oryginalna muzyka Włodzimierza Pawlika, jednego z najsłynniejszych polskich pianistów jazzowych. Jazz i odgrywająca w tej historii ważną rolę jednodolarówka podkreślają pewne wrażenie – otóż „Rewers”, choć mocno osadzony w polskich realiach, jest filmem na światowym poziomie, a kojarzy się nawet bardziej z kinem amerykańskim niż europejskim. Ostatnimi laty często słyszałam o różnych rodzimych produkcjach, że to dobry film „jak na polskie kino”. W tym przypadku niczego takiego dodawać nie trzeba. Poza tym aż ciężko uwierzyć, że to dzieło debiutanta. „Rewers” to film zrobiony bez kompleksów i z dużą pewnością siebie. Reżyser potrafi się kinem bawić, błyskotliwie łącząc różne konwencje i gatunki. Czuć przekonanie Lankosza do własnej wizji i za to należą mu się wyrazy uznania.

Widać też, że reżyserowi udało się do siebie przekonać również aktorów. Agata Buzek świetnie wcieliła się w rolę Sabiny, która w jej wykonaniu jest jednocześnie naiwna i odrobinę fajtłapowata, ale jest też wewnętrznie silną kobietą. Aktorka stworzyła postać przekonującą i nie dała się przyćmić samej Krystynie Jandzie, która bryluje na drugim planie – to jej dostało się najwięcej zabawnych dialogów – wystarczyło jedno zdanie, żeby cała widownia wybuchała śmiechem. Zresztą wszyscy aktorzy spisali się wybornie, a postacie są bardzo dobrze napisane, również te z dalszego planu.

rewers 4

Szczególnie spodobała mi się taka właśnie, trzecioplanowa postać, a mianowicie zagrany przez Błażeja Wójcika poeta, uczestnik powstania warszawskiego. Bart przedstawił go jako pewien stereotyp – poeta jest romantyczny i tragiczny, jego zachowanie pełne jest dramatyzmu – ale nie tyle ośmieszył ten schemat, ile się do niego z sympatią uśmiechnął. Najzabawniejsze jest tu zestawienie dwóch postaw, bo przy Sabinie poeta wydaje się być postacią kompletnie oderwaną od rzeczywistości. Jego dialogi, a zwłaszcza „To nie ciasto, to jakaś cudowność” ubawiły mnie do łez.

„Rewers” nie ma słabych stron. Jest znakomicie napisany, zagrany i zrealizowany. Nie nuży, za to bawi, a nawet uczy (historii). Z niecierpliwością czekam, co też Borys Lankosz pokaże nam następnym razem – oby nie spoczął na zasłużonych laurach. Was natomiast zachęcam do spoczęcia w kinowych fotelach! Premiera filmu 20 listopada.

Dodaj komentarz