Podsumowanie 2009 – D’mooN

To był dobry rok. Choć rekordowy pod względem wysokobudżetowych gniotów, to przyniósł też początki odwilży w polskim kinie i kilka naprawdę dobrych filmów s-f.

Jako, że rok miesięcy ma dwanaście, następujących po sobie, to skorzystam z tego jakże fortunnego zbiegu okoliczności i podsumuję go chronologicznie:

Styczeń

  • Rok rozpoczął się „Dniem w którym zatrzymała się Ziemia„.  A mi o mało nie zatrzymało się serce, bo tak niepotrzebnego i dennego rimejku nie było od dawien dawna.
  • Na szczęście „Spotkanie” Thomasa McCarthy’ego (genialny „Dróżnik”) podniosło mnie na duchu. Co prawda nie jest to dzieło na miarę debiutu, ale facet dobrze się zapowiada – co potwierdzi pewnie telewizyjna „Gra o tron„.

Luty

  • Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” – cóż za wizualia, genialne efekty specjalne, jakie piękne zdjęcia! Szkoda tylko, że film wyparowuje z głowy już po kilku dniach…
  • Oszukana” zapowiadała się na kolejny dramat jakich wiele: łot, historia matki i zagubionego dziecka. Ale jak to się ogląda! Clint znów dał radę.

Marzec

  • Watchmen” to chyba najbardziej nierówny film dekady. Nie brak tu scen ocierających się o geniusz, ale sporo też takich, po obejrzeniu których ręka zaczyna odruchowo szukać pilota. Tylko, że w kinie pilota brak.
  • W przypadku „Zapowiedzi” diagnoza jest prosta: Proyas kręcił ten film na niezłym haju, bo absolutnie nic nie trzyma się tam kupy.
  • Trzeźwy musiał być natomiast Tom Tykwer, bo jego „The International” to znakomity, nieco staroszkolny sensacyjniak. Pycha.

Kwiecień

  • Wolverine” to kolejny, po „Zapowiedzi”, kandydat do gniota roku. Jedyny pozytywny aspekt tego filmu, to stosunkowo krótki czas projekcji.
  • Miłym rozczarowaniem okazał się „Push„.

Maj

  • Star Trek” to bezbolesne, nowoczesne kino s-f. Mówiąc 'nowoczesne’ mam na myśli 'nie polecam, ale obejrzeć można”.
  • Wojna Polsko-Ruska” – czyli jeden ze skowronków wiosennej odnowy w kinie polskim. Treść do mnie nie trafiła, ale forma owszem.
  • Monsters Vs Aliens” to chyba pierwsza produkcja DreamWorks, która jakościowo zbliżyła się do dzieł Pixara. Tak trzymać!
  • Antychryst” – kontrowersyjny, ale może się podobać.

Czerwiec

  • Terminator: Ocalenie” to perfekcyjnie spartolone podejście do tematu. Miała być postapokalipsa na wielką skalę, skończyło się na zabawach w piaskownicy.
  • Transfomers: Zemsta Upadłych” nie mogła być gorsza niż swój poprzednik. I nie była – co wcale nie znaczy, że to dobry film. To tragedia.
  • Żeby sprawiedliwości stało się zadość, oba powyższe tytuły przyćmił pod każdym względem francuski „Home” – film, który można obejrzeć w sieci, za darmo. Do czego serdecznie zachęcam!

Lipiec

  • Wrogowie Publiczni” nieco mnie rozczarowali
  • Adrenalina 2” wręcz przeciwnie! Głównie za to, za co jest nienawidzona – czyli jazdę bez trzymanki i eksplozję nieokiełznanej, popieprzonej energii.

Sierpień

  • G.I.Joe” byłby największą katastrofą, jaka spotkała kino w tym roku…

Wrzesień

  • …gdyby nie „Surogaci„!…
  • …i „Oszukać Przeznaczenie 4„! (co jest niespodzianką, bo trzy poprzednie części były naprawdę fajnym kinem rozrywkowym).
  • Dzięki Bogu, we wrześniu pojawiły się też „Bękarty Wojny” – kolejny dowód na to, że Quentin może robić co chce. Bo robi to dobrze.

Październik

  • Dystrykt 9” nie zachwycił mnie tak jak przeważającą część widowni, ale oddajmy cesarzowi co cesarskie. To porządne kino akcji w otoczce s-f, nakręcone z ikrą. Ciekawe co wyrośnie z Blomkampa.
  • Gamer” też jest kinem akcji w otoczce s-f, ale stoi po drugiej stronie barykady. Razem z „Transformersami” i „Surogatami”.
  • Odlot” – Pixar w najlepszym wydaniu.

Listopad

  • 2012” zapowiadał się na głupie, sycące oczka patrzydełko. Owszem, było głupie. Do potęgi.
  • Millenium” to chyba największa niespodzianka tego roku. Świetne, sprawnie opowiedziane kino z pogranicza kryminału i dreszczowca.
  • Moon” to dzieło kompletne – pozycja obowiązkowa dla każdego fana s-f.

Grudzień

  • Zombieland” – dobrze zobaczyć znów _zabawną_ komedię z zombie w tle.
  • Avatar”  to z kolei kinowa pozycja obowiązkowa – bo tylko tam doświadczyć można pełni wrażeń, jakie ten film oferuje.

Największe najnaje:

  • Najgenialniejszy najnaj: „Moon”
  • Najdurniejszy najnaj: „Surogaci”
  • Najzabawniejszy najnaj: „Zombieland”
  • Najniezabawniejszy najnaj: „Antychryst”
  • Najbardziej gapowaty najnaj: polscy dystrybutorzy. Sprowadzili co prawda „Franklyna” (na dvd), ale podejrzewam, że na „Pandorum” czy „Sleep Dealer”  poczekamy jeszcze trochę… Tak czy owak, polecam wszystkie powyższe.

Dodaj komentarz