„EM” czyli thriller po polsku

Mówiliście kiedyś, że chcieliście kogoś zabić, ale w głębi ducha wiedzieliście, że tego nie zrobicie? Dla EM jest inaczej.

Surfując po necie natknęłam się na zajawkę intrygującego polskiego tytułu „EM”. Po małym śledztwie okazało się, iż jest to etiuda studencka, która brała udział w konkursie filmów studenckich na zeszłorocznym festiwalu Plus Camerimage.

Najlepiej sam film opisał wysłannik Stopklatki Błażej Hrapkowicz, który miał przyjemność oglądać „EM” na wspomnianym festiwalu:

„Em” to realizacyjny popis. Kamera wyczynia cuda, zwalnia i przyspiesza, najeżdża i odjeżdża, inscenizacja jest dopieszczona, a atmosfera dziwacznego, absurdalnego horroru potrafi wciągnąć. Film Stadnika (autora zdjęć, film wyreżyserował Sindre Sandemo – przyp. red.) jest mieszanką Lyncha i Raimiego, przepuszczoną przez estetykę teledysku. Gdyby jeszcze scenariusz był lepszy i sugerował jakikolwiek sens, etiudzie można by wystawić najwyższą ocenę. Tak jednak nie jest, stąd górę bierze efekciarstwo i imitacja – jakkolwiek widowiskowa i znamionująca wielki talent młodego twórcy.

Na pierwszy rzut oka, film pod względem realizacyjnym w niczym nie ustępuje produkcjom z Zachodu. Ma świetny montaż i efektowne zdjęcia. Czy według was takie naśladownictwo to wada czy też zaleta? Osobiście uważam, iż w przypadku młodego twórcy jest to jak najbardziej plus (szczególnie  w naszym ubogim i nieco skostniałym filmowym światku)

httpvh://www.youtube.com/watch?v=0ZMMKJHZpMA

„EM” wyreżyserował Sindre Sandemo, którego pokazówkę możecie obejrzeć poniżej:

httpvh://www.youtube.com/watch?v=A_kqkFk6Rao

Dodaj komentarz