Wielcy Przedwieczni w czerni i w bieli – wywiad z Seanem Branney’em, reżyserem „The Whisperer in Darkness”

Oto wywiad z Seanem Branney’em, reżyserem „The Whisperer in Darkness” – opartego na opowiadaniu Lovecrafta filmu, którego zwiastun można sobie przypomnieć tutaj.

Po pierwsze, czy mógłbyś przedstawić Howard Philips Lovecraft Historical Society? Na czym polega Wasza działalność? Czy to zamknięte Towarzystwo, czy każdy może doń dołączyć?

HPLHS to organizacja dla ludzi zainteresowanych mitologią Cthulhu oraz pracami Lovecrafta. Nasza praca skupia się na ożywianiu świata stworzonego przez Lovecrafta. Pierwotnie ograniczało się to tylko do granych na żywo role playing, później jednak rozszerzyliśmy działalność na muzykę, słuchowiska radiowe oraz filmy. W tej chwili nie ma już czegoś takiego jak formalne członkostwo w naszym Towarzystwie – dołączyć może każdy, kto jest zainteresowany.

„The Call of Cthulhu” inspirowany był niemieckim ekspresjonizmem. Z kolei „The Whisperer in Darkness” nawiązuje do starych horrorów z Universala. Skąd pomysł na takie właśnie stylizacje?

Dzieła Lovecrafta są mocno zakorzenione w epoce, w której tworzył: lata dwudzieste, lata trzydzieste. Doszliśmy do wniosku, iż te dwie konkretne historie mogłyby naprawdę wiele zyskać, gdybyśmy je sfilmowali w taki sposób, w jaki mogłyby zostać sfilmowane w czasach kiedy Lovecraft jeszcze żył, oraz że to właśnie „Szepczący w ciemności” sprawdziłby się jako film „gadany”, jako że dźwięk jest tu kluczowym elementem fabuły. Pierwsze horrory Universala to w tej chwili prawdziwe klasyki – według nas ich atmosfera i strona wizualna znakomicie pasowałyby do naszego projektu.

Jeden z naszych czytelników stwierdził, że jedynym właściwym dziś sposobem filmowania Lovecrafta jest podejście pastiszowe. Jak odniósłbyś się do takiej teorii? Czy faktycznie niemożliwym jest stworzenie „na poważnie” mrocznego, nowoczesnego filmu opartego na jego twórczości?

Jeżeli chcesz uchwycić klimat materiału wyjściowego, pastisz może się tu sprawdzić. Jakkolwiek nie sądzę aby pastisz był tu jedynym możliwym podejściem. Przykładowo „The Thing” Johna Carpentera to fantastyczny film, z natury bardzo lovecraftowski, lecz nie jest on osadzony w tamtym konkretnym przedziale czasowym. Z kolei idea stojąca za „Cloverfield” również jest mocno lovecraftowska, ale ten sposób w jaki to zrobili… ani przez moment nie udało im się uchwycić tych wibracji. Zdecydowanie uważam, że jest możliwe stworzenie mrocznego, nowoczesnego i poważnego filmu opartego na dziełach Samotnika z Providence. Właściwie to nawet znam gości, którzy mogliby się tego podjąć…

Czy film jest wierny opowiadaniu „Szepczący w Ciemności”, czy mieliście jakiś swój wkład w scenariusz?

„Szepczący…” to wspaniałe opowiadanie,  w wielu aspektach niekoniecznie jednak mogące się sprawdzić jako film. Przecież gdybyśmy chcieli sfilmować to dokładnie, krok po kroku, mielibyśmy na ekranie praktycznie tylko dwóch facetów czytających i piszących do siebie listy. Doszliśmy do wniosku, że historia mocno by zyskała gdybyśmy spróbowali zbadać co stało się po tym jak Lovecraft zakończył swoje opowiadanie. Więc owszem, dodaliśmy parę postaci i nieco dramatyzmu do całej historii. Naszym celem było stworzenie takiego filmu, który okazałby się jeszcze bardziej satysfakcjonujący niż literacki pierwowzór.

Co stanowiło dla Was największe wyzwanie podczas produkcji „The Whisperer in Darkness”?

Jesteśmy małą wytwórnią, której siedziba mieści się w Los Angeles. A w dużej mierze klimat w „Szepczącym…” kreuje miejsce akcji: niedostępne wzgórza Vermontu. Zdecydowaliśmy zatem nakręcić film w plenerze i generalnie mieliśmy możliwość pracować w lokalizacjach do których Lovecraft bezpośrednio się odnosił w opowiadaniu. Wyzwanie stanowił transport całej ekipy, obsady, sprzętu, tym bardziej, że grafik mieliśmy bardzo mocno napięty podczas pobytu w Nowej Anglii. A gdy my byliśmy w Nowej Anglii, jednocześnie budowały się dla nas lokacje w Los Angeles tak, abyśmy zaraz po powrocie mogli dalej kręcić film. Po powrocie okazało się jednak, że ta największa i najbardziej skomplikowana dekoracja nie została zbudowana. To był duży problem.

Co planujecie w kwestii dystrybucji filmu?

Jeśli chodzi o filmy niezależne, takie jak nasz, trzeba postarać się o jak najlepszego możliwego partnera. Takiego, który zapewniłby dystrybucję w kinach, telewizji, VOD i na płytach. Ale nawet jeśli nam się nie uda, zawsze możemy użyć tych samych kanałów, z których korzystaliśmy przy okazji „The Call of Cthulhu” – wtedy sprawdziły się znakomicie. „The Whisperer in Darkness” kręcony jest w HD, dlatego chcielibyśmy aby wyszedł zarówno na DVD, jak i na BluRay.

Co sądzisz o adaptacjach Lovecrafta kręconych przez Stuarta Gordona?

Stuart to fajny facet, a jego oglądanie jego filmów to naprawdę niezła zabawa. On używa innej estetyki niż my, ale ja bardzo się cieszę, że robi swoje filmy. Jeżeli jeszcze więcej osób zainteresuje się Lovecraftem jako autorem pod wpływem filmów Stuarta lub naszych, na pewno każdy na tym skorzysta.

Zatem co dalej? Film nawiązujący do monster movies z lat 50-tych? Cthulhu jako metafora komunistycznego zagrożenia?

Nie chcemy na razie nic mówić, dopóki „The Whisperer in Darkness” nie zostanie zakończony. Mamy kilka pomysłów, część z nich wymagałaby jednak większego budżetu. Zobaczymy. Na razie jednak powinienem wracać do pracy nad Szepczącym.

Nie zatrzymuję więc. Dzięki za rozmowę.

Oficjalny blog filmu

Dodaj komentarz