„Kuki powraca” – recenzja

Jan Svěrák żartował wczoraj na Warszawskim Festiwalu Filmowym, że gdy ostatnio kręcił komedię o emerytach („Butelki zwrotne”), zaczął kuleć i siwieć. Dla równowagi postanowił więc zrobić film dla dzieci. Efektem tego odmładzania jest „Kuki powraca”, oszałamiająca wizualnie bajka o przytulance, która szuka drogi do domu.

Kraj: Czechy

Rok Produkcji: 2010

Reżyseria: Jan Svěrák

Scenariusz: Jan Svěrák

Obsada:
Ondřej Svěrák
Zdeněk Svěrák
Jiří Macháček
Pavel Liška

Sześcioletni Ondra (Ondřej Svěrák, syn reżysera) najbardziej lubi się bawić swymi pluszakami, choć jego mama twierdzi, że jest już na to za duży. Niestety ma ona w zanadrzu jeszcze jeden ważny argument – Ondra jest astmatykiem, a jego ulubieniec, wypchany trocinami Kuki, zbiera na sobie kurz, a prać go nie można. Chłopiec ze smutkiem zgadza się pozbyć zabawki, ale nie może przestać o niej myśleć. Wyobraża sobie, jak Kuki trafia na wysypisko, a potem udaje mu się uciec do lasu i rozpoczyna swoją wędrówkę w poszukiwaniu domu.

Lasem rządzi Strażnik (Zdeněk Svěrák – na planie spotykają się więc trzy pokolenia Svěráków!), mądry i prawie już ślepy stwór o przedziwnej fizjonomii. Postanawia on pomóc Kukiemu, choć ma na głowie własne problemy, na czele z pewnym cwaniakiem, który próbuje przejąć jego stanowisko, nie przebierając w środkach. Może jednak najpierw Kuki pomoże jemu?

Fabuła nie jest skomplikowana, przekaz prosty, a klimat uroczy z nutką humoru. „Kuki powraca” to film bardzo nostalgiczny – to nie Pixar tylko słowiański oldskul. Dorośli widzowie mogą się na nim odrobinę nudzić, ale wszystko wynagradza warstwa wizualna. Z nawiązką. Ukłony należą się tutaj Jakubowi Dvorskiemu ze znanego nam już studia Amanita Design, który był odpowiedzialny za artystyczną warstwę projektu i wywiązał się z tego zadania znakomicie. Stwory, ich domki i pojazdy zostały zaprojektowane bardzo oryginalnie i szczegółowo. Sceny pościgów (nawet jeśli jest ich nieco za dużo) wyglądają bajecznie, spisali się też spece od efektów specjalnych. Świat Kukiego naprawdę wygląda jak z pogranicza jawy i snu.

Żywa, sympatyczna muzyka Michala Novinskiego świetnie wpisuje się w klimat filmu. Wiele dodają mu też zdjęcia Vladimíra Smutnego i Marka Blissa. Svěrákowi udało się świetnie połączyć świat prawdziwy z kukiełkowym i wyszedł mu uroczy film rodzinny, od którego oczu oderwać nie można.

Dodaj komentarz