„Coś” tu nie gra…

Wielokrotnie spotkałem się z opinią, że efekty animatroniczne w carpenterowskim „The Thing” zestarzały się. Nie wytrzymały próby czasu i przydałoby się im odświeżenie (na wzór nowych edycji klasycznej trylogii „Gwiezdnych Wojen”). Osobiście uważam, że to co jedni uznają za wadę, innym (w tym mi) jawi się jako zaleta. Efekty praktyczne w dużej mierze pomogły zbudować niepowtarzalny klimat tego filmu, a ich chropowatość i swoista namacalność jest nie do podrobienia przy pomocy technik cyfrowych.

Wystarczy rzut oka na nowy zwiastun prequela „The Thing” i porównanie tego co widać z klasykiem Carpentera…

Nowy projekt  zapożycza wiele z literackiego pierwowzoru czyli opowiadania John W. Cambella „Who Goes There” będącego także podstawą filmu Carpentera jak i oryginalnej wersji obrazu Hawksa z 1951 „The Thing From Another World”.

Akcja skupi się na obozie norweskich naukowców a dokładniej, na odkryciu zamrożonej obcej formy życia i stopniowym opanowywaniu mieszkańców stacji przez potwora.

Premiera amerykańska 15 października 2011.

Dodaj komentarz