Rok 2011 to bez wątpienia rok Michaela Fassbendera. Po komercyjnym sukcesie „X-Men:First Class”, aktor (jak na razie) nie rozmienił się na drobne i nadal optuje za produkcjami bardziej wyrafinowanymi artystycznie. Co prawda, z tego co zauważyła Agnieszka „Niebezpieczna Metoda” nieco rozczarowuje, to na szczęście jest jeszcze „Shame”.
„Shame” to historia trzydziestoparoletniego Brandona (Michael Fassbender), mieszkańca Nowego Jorku i zaawansowanego seksoholika. Pewnego dnia jego „monotematyczną” egzystencję zaburza przyjazd młodszej siostry (Carey Mulligan), która niedługo potem wprowadza się do jego mieszkania. Jej pobyt nie tylko wprowadza wiele komplikacji, ale także zmusza go do rozliczenia się z bolesną przeszłością.
[za THR]
Tweet
Fassbender jeszcze w tegorocznej Jane Eyre się pokazał i przyznaję, że był mocno zaskakujący jako Rochester i bardzo uroczy :)
No, nie byłbym taki pewien, czy to rok Fassbenera. Jest jeszcze przecież Gosling ;)
Rok 2011 bezsprzecznie należy do Jessici Chastain.
no, CZEKAM. CZEKAM. CZEKAM.