„Jesteś Bogiem” – recenzja

„Jesteś Bogiem” zaskoczył mnie pozytywnie. To naprawdę przyzwoity film, nie wybitny, ale dobry. Polecam wszystkim, bo wcale nie trzeba być fanem Paktofoniki, ani nawet hip-hopu, żeby znaleźć w nim coś interesującego.

reżyseria: Leszek Dawid

scenariusz:  Maciej Pisuk

zdjęcia: Radosław Ładczuk

muzyka: Paktofonika (zespół), Wojciech „Fokus” Alszer, Sebastian „Rahim” Salbert

obsada: Marcin Kowalczyk, Dawid Ogrodnik, Tomasz Schuchardt, Arkadiusz Jakubik, Katarzyna Wajda

Polska, 2012

Na „Jesteś Bogiem” czekaliśmy ponad dekadę. Zaczęło się od reportażu Lidii Ostałowskiej z 2001 r., który zainteresował Macieja Pisuka, pisarza, scenarzystę i fotografa. W rezultacie powstał scenariusz, który w środowisku uchodził za jeden z najlepszych w tamtych latach. Mimo tego długo nikt się za niego nie zabrał. Dopiero gdy w 2008 r. „Krytyka Polityczna” opublikowała go w formie książki, postanowił go zrealizować Leszek Dawid. Po 4 latach pracy, w tym również po wprowadzeniu zmian w pierwotnym tekście, „Jesteś Bogiem” trafia wreszcie na ekran. Na dodatek, dzięki ostatniemu festiwalowi w Gdyni, polski film o hip-hopie, który nie jest u nas traktowany zbyt poważnie, stał się jedną z najbardziej wyczekiwanych premier roku i to ponad 10 lat po tamtych wydarzeniach.

Film opowiada o trzech założycielach słynnego pod koniec lat 90. zespołu Paktofonika – Fokusa, Rahima i przede wszystkim Magika, który już wcześniej był znany jako członek Kalibra 44 i którego tragiczna historia skończyła się samobójstwem kilka dni po wydaniu debiutanckiego albumu Paktofoniki. Ta płyta, zatytułowana „Kinematografia” i najsłynniejszy z niej utwór „Jestem Bogiem” stały się kultowe i znacząco przyczyniły się do popularyzacji hip-hopu w Polsce*.

„Nie zależy mi na tym, by być kanonizowanym” – rymował Piotr Łuszcz, czyli Magik. „Jesteś Bogiem” mogło być lukrowaną laurką z banalną pointą i kropką nad każdym „i”. Tymczasem twórcy zostawiają dużo pola do interpretacji i nie dają odpowiedzi na pytanie, dlaczego Magik popełnił samobójstwo. Wydaje mi się nawet, że nazywanie tej produkcji „biografią” jest niezupełnie zgodne z prawdą: to bardziej adaptacja biografii niż jej wierna ekranizacja. Tym bardziej, że wiele pytań krążących wokół życia i śmierci Magika, często kontrowersyjnych, nigdy nie doczekało się odpowiedzi. Dodatkowo w filmie niektóre fakty (i/lub domysły) zmieniono, pewne pominięto. Tym sposobem udało się jednak nadać tej osobistej historii bardziej uniwersalny ton.

„Jesteś Bogiem” opowiada o młodych chłopakach, którzy, jak tylu innych na świecie, chcą założyć zespół i zyskać sławę. Jest to także opowieść o wrażliwym artyście, którego wrażliwość nie przystaje do miejsca i czasu, w jakim przyszło mu żyć, co sprawia, że od początku wydaje się być skazany na porażkę (porównania do „Control” Corbijna są może daleko posunięte, ale skojarzenie samo w sobie jest uzasadnione). Film ten pokazuje także po prostu kawałek polskiej rzeczywistości lat 90. Komentarz społeczny to jedno, ale moje pokolenie, czyli rówieśnicy bohaterów, podczas seansu poczuje także odrobinę nostalgii.

„Jesteś Bogiem” nie jest filmem wybitnym, znajdzie się nawet kilka zgrzytów. Na przykład rozumiem jeden nieszczęśliwy przypadek w związku Magika z Justyną, ale drugi sprawia już telenowelowe wrażenie. Trochę w nieudolny sposób zasygnalizowano ewentualne zaburzenia w psychice bohatera. Jeżeli ktoś nie zna historii Magika, może nie zrozumieć, o co chodzi. W kilku scenach, zwłaszcza w początkowej narracji, dykcja chłopaków ze śląskiego osiedla wydała mi się zbyt czysta. W ogóle mogłoby być nieco ostrzej, bardziej dosadnie, bo mimo wszystko jacyś tacy grzeczni ci chłopcy. Poza tym na wybitność film jest za prosty, ale czy to źle? Dzięki temu jest przystępny dla widza i zdecydowanie doceniam, że twórcom udało się trochę zmusić do myślenia, ale przede wszystkim dostarczyć rozrywki. Można się nawet czasem pośmiać. Nie każda historia dziejąca się na Śląsku musi być depresyjna jak np. „Z odzysku”.

Chociaż głównym bohaterem jest Magik, to jest to film także o Rahimie i Fokusie i ich wspólnej, wyboistej drodze do sukcesu. Nie pozwala o tym zapomnieć charyzma wszystkich trzech młodych aktorów. Mnie jakoś szczególnie ujął Tomasz Schuchardt w roli Fokusa, ale i Dawid Ogrodnik jest rozbrajający jako Rahim, a spojrzenie debiutanta Marcina Kowalczyka w roli Magika jest magnetyzujące. Czuję tez nieprzepartą potrzebę, żeby wspomnieć o scenie, kiedy na klatce schodowej Magik rapuje Fokusowi fragment „+ i –„ Kalibra – naprawdę duży szacunek dla Kowalczyka. Między bohaterami jest chemia, a do tego teamu świetnie pasuje także Arkadiusz Jakubik.

Fani Paktofoniki będą pewnie narzekać. Bo za mało muzyki, to czy siamto jest nieprawdą i czemu aż tyle Magika. Moim skromnym zdaniem, Pisuk i Dawid poszli dobrą drogą, uniknęli patosu i dodali tej historii uniwersalizmu. Na ich film może się wybrać praktycznie każdy, niezależnie od zainteresowań muzycznych.

*Będąc fanką gatunku dla uczciwości wyjaśniam nie zorientowanym w temacie, których film Dawida może zmylić: Paktofonika nie była pierwsza. Boom na hip-hop w latach 90. rozpoczął Liroy,  było też Wzgórze Ya-Pa 3, a potem niesamowity Kaliber 44, a przed „Jestem Bogiem” pod strzechy trafiły słynny „Scyzoryk” i kultowy „Film”.

 

Dodaj komentarz