Wielkie Nadzieje 2019 roku

Subiektywny przegląd tytułów na które wypada w tym roku czekać!

Kultowi reżyserzy

Once Upon a Time in Hollywood (reż Quentin Tarantino)

No cóż, Quentin to Quentin! Nawet jeśli kręci słabe filmy to i tak dobrze się to ogląda. Po raz pierwszy bardziej od filmowej zabawy w gatunki i hołdy, reżyser sięga po zdarzenia i postacie historyczne by opowiedzieć historię rozgrywającą się kolebce amerykańskiego przemysłu filmowego w dodatku w dekadzie mocno burzliwej przez co interesującej. Bardzo jestem ciekawa, jak te jego Hollywood końca lat 60-tych będzie wyglądało. I oczywiście sama lista płac to spory wabik.

Domino (reż Brian De Palma)

Tak, De Palma nie nakręcił nic przyzwoitego od lat i nie oczekuje, iż „Domino” to zmieni. Jednak lubię estetykę tego reżysera i jego dorobek a sam tytuł zapowiada się na solidny kryminał. Historia dotyczy kopenhaskiego gliny (Nikolaj Coster-Waldau) tropiącego tajemniczego mordercę swojego partnera. W obsadzie również koleżanka z „Gry o Tron” Carice van Houten i jej facet Guy Pearce.

domino_still_exclusive

Benedetta (reż Paul Verhoeven)

W przeciwieństwie do De Palmy, niepokorny Holender po serii słabszych filmów w Ameryce, wrócił do kręcenia w Europie i tam odżył na nowo. Jego kolejny projekt opowiada o siedemnastowiecznej zakonnicy, którą nawiedzają religijne jak i erotyczne wizje. Seks i kościół – mieszanka jakby idealnie stworzona pod filmowe zapędy Verhoevena!

The Avenging Silence (reż Nicolas Winding Refn)

Zawsze podejrzewałam, iż Refn w skrytości marzył o nakręceniu Bonda i może fuchę z przed nosa zabrał mu Fukunaga to i tak chłopak postawił na swoim. Zatrudnił więc dwójkę scenarzystów od bondowskiej serii by nakręcić „śmiały i ekstrawagancki akcyjniak” jak sam określił swój projekt w jakimś wywiadzie. Film ma się koncentrować na niemym szpiegu i jego misji w Japonii, gdzie czeka go konfrontacja z Yakuzą. Ja za Nicolasem idę w ciemno, nawet jeśli będą to tylko ładne obrazki (i mam nadzieję, iż film ujrzymy przed końcem 2019 roku).

3 From Hell (reż Rob Zombie)

Kolejna odsłona przygód szalonej rodzinki to jak zapowiedział Rob Zombie kolejna zmiana tonu i stylistyki. W sumie dobrze, gdyż w przeciwieństwie do większości fanów tej serii, ja wolę jedynkę. Forma kina eksploatacji zaserwowana w kontynuacji jakoś słabo mi podeszła. Jednak jak to naprawdę będzie wyglądać, przekonamy się gdy ujrzymy pierwszy zwiastun.

Prisoners of Ghostland (reż Sion Sono)

Anglojęzyczny debiut szalonego Japończyka sugeruje, iż czeka nas ostra jazda a angaż Nicolasa Cage’a do głównej roli może przebić jego niesamowitą rolę w „Mandy”. Dwa powody żeby się mocno jarać!

Horrory

Us (reż Jordan Peele)

Dla mnie „Get Out” nigdy nie był horrorem, bardziej zagubionym odcinkiem „Strefy Mroku”, ale wszystko wskazuje na to, iż „Us” będzie już kinem grozy pełną gębą! Pierwszy teaser umiejętnie zachęca bez dużego zdradzania o co tam tak naprawdę chodzi. I można dywagować, zgadywać i odnajdywać tropy do klasycznych horrorów ale i tak wszystko ujawni nam seans. Ciekawy jest na pewno zbiór filmów jakie Jordan Peele polecił obejrzeć Lupicie Nyongo przed rozpoczęciem zdjęć. Na liście są między innymi „Martyrs”, „Funny Games”, „A Tale of Two Sisters”, „It Follows” i …”Dead Again”.

Us-film

The Lighthouse (reż Robert Eggers)

Oczekiwania wobec twórcy „The VVitch” są niemałe, jednak liczę na to, iż Eggers ponownie uwije opowieść mocno niepokojącą, klimatyczną i nieco staroszkolną w swojej narracji. Obraz skupić się ma latarniku gdzieś u wybrzeży Nowej Szkocji i to tyle ile wiadomo na temat fabuły. Wiadomo na pewno, iż będzie to film czarno-biały a sama historia mocno inspirowana jest marinistycznymi legendami. W rolach głównych Willem Dafoe i Robert Pattison.

Midsommar (reż Ari Aster)

Obok Eggersa, nazwisko wobec którego mam spore oczekiwania to Aster. Twórca „Hereditary” ponownie zabiera się na horror i tym razem wygląda na to, iż szykuje nam swoją własną wersję „The Wicker Man”. Florence Pugh i Jack Reynor grają parę spędzającą wakacje w okolicach małej, szwedzkiej wioski. Wioski, której mieszkańcy praktykują dziwne zwyczaje i osobliwe obrządki. Jeśli Aster ponownie postraszy tak umiejętnie jak w swoim debiucie, to wrażenia będą niezapomniane (a dla niektórych noce znów nieprzespane!).

Science Fiction

Ad Astra (reż James Gray)

Astronauta w którego wciela się Brad Pitt rusza w podróż po kosmosie by odnaleźć zaginionego przed dwudziestoma laty ojca (Tommy Lee Jones). Reżyseruje James Gray. Za muzykę natomiast odpowiada Max Richter a autorem zdjęć jest Hoyte Van Hoytema, który wcześniej fotografował dla Nolana przy przy okazji „Interstellar”. Zapowiada się zatem kino mam nadzieje, iż nie gorsze niż dzieło z 2014 roku.

Ad-Astra

Freak Shift (reż Ben Wheatley)

Banda uzbrojonych wyrzutków w opancerzonym wozie kontra nocne potwory, lub jak opisał to reżyser: kiczowate kino klasy B z lat 50-tych zmiksowane z „Posterunkiem przy Hill Street” i grą „Doom”. Gra zespołowa połączona z czystą akcją dostarczyła mi mnóstwo frajdy  podczas seansu „Free Fire”. Liczę, iż tutaj będzie podobnie. W obsadzie między innymi Armie Hammer, Alicia Vikander i znana z „American Honey” Sasha Lane.

Lucy in ths Sky (reż Noah Hawley)

Czy debiut filmowy twórcy serialowego „Fargo” będzie nietuzinkowy? Opowieść o astronautce, która po skończeniu przełomowej misji w kosmosie, wraca na Ziemię by odbić swojego faceta innej kobiecie brzmi dość zwyczajnie. Hawley doprawia to jednak swoim charakterystycznym surrealizmem i dziwacznością. Podczas  swojej ziemskiej podróży, nasza bohaterka (Natalie Portman) zacznie powoli tracić kontakt z rzeczywistością. Fanów Hawley ma całkiem sporo, gdyż oprócz Portman w filmie zobaczymy Jona Hamma, Ellen Burstyn, Zazie Beetz no i kumpla od „Legionu” Dana Stevensa.

Doborowa obsada

Knives Out (reż Rian Johnson)

Johnson kręci współczesny kryminał będący hołdem dla twórczości Agathy Christie. Ekipę jaką uzbierał można śmiało nazwać epicką! Pozwólcie, że wymienię co lepsze nazwiska: Daniel Craig, Jamie Lee Curtis, Michael Shannon, Chris Evans, Lakeith Stanfield, Don Johnson, Toni Collette i Christopher Plummer. Damn!

Triple Frontier (reż J.C Chandor)

Twórca „A Most Violent Year” przejął reżyserskie stery po Kathryn Bigelow (która została tutaj producentem wykonawczym) by opowiedzieć historię agentów Sił Specjalnych organizujących napad rabunkowy w Ameryce Południowej. Chłopaki na liście płac to niezłe ciacha i oby było można podczas seansu nie tylko nacieszyć oczy. Film 15 marca ląduje na Netfliksie a wiadomo jak to z tymi produkcjami bywa. [zwiastun]

triple-frontier-004

Ruin (reż Justin Kurzel)

„Ruin” zajął pierwsze miejsce w plebiscycie na najlepszy scenariusz w 2017 roku znanym jako „The Black List”. Każdy skrypt z tego zestawienia to potencjalne filmy koszące różnorakie nagrody filmowe. Fabuła rozgrywa się tuż po Drugiej Wojnie i dotyczy kapitana SS, którego rusza sumienie. W ruinach zbombardowanego Berlina zaczyna polować na byłych członków swojego oddziału. W głównej roli Matthias Schoenaerts a partneruje mu Margot Robbie.

The Dead Don’t Die (reż Jim Jarmush)

Jarmush zabrał się już kiedyś za wampiry, więc czemu teraz nie za zombie? Kręci właśnie horror komedię i z listy obsadowej wygląda to jak spotkanie ze starymi znajomymi. W filmie zobaczymy Billa Murray, Tildę Swinton, Adama Drivera i Toma Waitsa. Co więcej na imprezę wpadli też Steve Buscemi, Chloe Sevigny, Caleb Landry Jones i Danny Glover.

Adaptacje komiksów

Spawn (reż Todd McFarlane)

Twórca komiksów bierze się za reżyserię by dla studia Blumhouse nakręcić adaptacje swojego najsłynniejszego „dziecka”. Tym razem ma być to horror i cytując samego autora będą to „dark and ugly two hours of a movie”. Co ciekawe, studio Jasona Bluma słynie z kręcenia filmów dość niskim kosztem i taki zabieg przy adaptacji komiksu jest dość odważny. Jestem jednak spokojna, gdyż jak udowodnił to wcześniej „Upgrade” do dobrej historii nie trzeba kupy kasy jedynie kreatywnej ekipy. W roli tytułowej Jamie Foxx.

Corto Maltese (reż Christophe Gans)

Twórca „Braterstwa Wilków” zabiera się za adaptację historyczno-przygodowego komiksu Hugo Pratta. Wybór reżysera jak i głównego aktora (Tom Hughes) to dla mnie strzał w dziesiątkę. Ekranizowany zeszyt: „Corto Maltese na Syberii” to natomiast rozdział pełen fascynujących bohaterów i ekscytujących wydarzeń. Opowieści awanturniczych nigdy za dużo!

Joker (reż Todd Phillips)

Najbardziej znany złoczyńca z uniwesum Batmana doczekał się swojego własnego filmu. Dziwny to pomysł bo odarcie tej postaci z tajemnicy sprawi, iż może przestać być już taka fascynująca. Z drugiej strony wersji „narodzin” Jokera było chyba kilka. Nawet jeśli fabularnie będzie słabo to aktorsko można raczej liczyć na dreszcze. Joaquin Phoenix jako Joker to angaż perfekcyjny.

Wonder Woman 1984 (reż Patty Jenkins)

Nie będę kłamać, ale najbardziej chcę obejrzeć ten film ze względu na dekadę, w której nowy rozdział przygód Diany ma się rozgrywać. Jak sam tytuł wskazuje czeka nas nostalgiczna podróż do lat 80-tych. Nie wiem jak Wy, ale ja jeszcze nie cierpię na przesyt ejtisami. No i Steve Trevor powraca…co jest dość szokujące gdy się pamięta finał pierwszej części. Jak to wytłumaczą scenarzyści, jest dla mnie kolejnym wabikiem (no i w obsadzie także Pedro Pascal!).

ww1984

Pozostałe tytuły:

Jojo Rabbit (reż Taika Waititi)

„The Beach Bum” (reż Harmony Korine)

Glass (reż M.Night Shyamalan)

„In Fabric” (reż Peter Strickland)

„The Nightingale” (reż Jennifer Kent)

„Antlers” (reż Scott Cooper)

Dodaj komentarz