Synchronic (2021) – recenzja

pocztówki z dalekiej przeszłości

Na OPIUM jesteśmy fanami twórczości duetu Benson i Moorhead, tak więc dużo sobie obiecywałam po ich najnowszym przedsięwzięciu. Chłopaki dostali spory budżet i znane nazwiska, więc mogli poszaleć. Problem polega na tym, iż “Synchronic” oferuje taką “rozcieńczoną” wersje tego, do czego mnie do tej pory przyzwyczaili.
Popisową cechą ich filmografii jest ciekawa i często nowatorska zabawa gatunkami zawierająca intrygujące motywy z horroru czy sci-fi. W “Synchronic” też przedstawiają fascynujący koncept: syntetyczny narkotyk pozwalający na podróż w czasie. Dwójka ratowników medycznych i dobrych przyjaciół co raz częściej natyka się w pracy na ofiary nałogu, które giną w bardzo dziwacznych okolicznościach i gdy po zażyciu używki znika córka jednego z nich, drugi postanawia zbadać sprawę bliżej.
Brzmi to bardzo ciekawie, samo wprowadzenie do tego wątku poprowadzone jest z odpowiednią dawką tajemnicy i frapującej intrygi przez co zaostrza mocno apetyt. I o ile Benson i Moorhead świetnie wywiązują się z tego zadania, w finale jednak kompletnie marnują cały potencjał związany z takim fajnym pomysłem. Miałam wrażenie, że ten cały większy budżet poszedł głównie w kostiumy i scenografię plus efekty specjalne. I niewątpliwie czuć tutaj rozmach ale oglądamy głównie ładne pocztówki, gdyż brama do eksploracji odległych epok jest przez większość czasu jedynie na krótko uchylona. I jak w przypadku większości filmów z podróżą w czasie ma się więcej frustrujących pytań, niż otrzymuje sensownych odpowiedzi. Tak więc, największym plusem na pewno jest realizacja. Klimatyczny Nowy Orlean ze swoją historią, świetne zdjęcia Moorheada i nastrojowa, synthowa ścieżka idealnie podkręcają nastrój. Aktorzy też dają radę, choć trochę ciężko było mi przełknąć fakt, iż Jamie Dornan gra ojca osiemnastolatki.
Fani twórczości tego scenopisarsko-reżyserskiego duetu mogą czuć się nieco rozczarowani, ale dla kogoś kto nigdy nie widział żadnego ich filmu, “Synchronic” może być świetnym wprowadzeniem do ich nietuzinkowej filmografii. Chłopaków wreszcie dostrzegło Hollywood (wyreżyserują nowy serial Marvela “Moonknight”), co mnie cieszy ale trochę się też obawiam, iż skończą jako typowi solidni rzemieślnicy kręcący wysokobudżetowe wydmuszki.

 

 

Dodaj komentarz