Michele Soavi był swego czasu uważany za najzdolniejszego ucznia Dario Argento. Wielu twierdzi nawet, że jego opus magnum, czyli „Dellamorte Dell’amore” jest lepsze niż wszystko co Argento do tej pory stworzył. Kontrowersyjna to teoria, aczkolwiek jakieś tam przesłanki aby tak twierdzić na pewno są.
Wygląda jednak na to, że po nakręceniu tego znakomitego filmu Soaviemu znudziło się szeroko pojęte kino grozy. Zaczął chałturzyć dla telewizji i ogólnie rzecz biorąc rozmieniać się na drobne.
Nie wydaje mi się aby najnowsze jego dzieło okazało się powrotem do najwyższej formy. „Il Sangue dei Vinti” co prawda wzbudza już kontrowersje na Półwyspie Apenińskim (pomimo, że film oficjalnie wejdzie do kin dopiero w styczniu), ale są one natury raczej politycznej niż artystycznej. Film opowiada o krwawych zbrodniach włoskich komunistycznych partyzantów tuż po wojnie – trudno dziwić się ostrym protestom włoskiej lewicy.
Odrzucając jednak kwestie polityczne, film zapowiada się raczej mizernie. Zwiastun nie zachwyca, widać po nim, że Soavi ostatnie lata kręcił głównie dla telewizji. Mimo to kilka ujęć przypomina, że lata temu reżyser ten potrafił wykazać się niemałą wrażliwością, i że można było o nim bez cienia przesady powiedzieć… artysta.