Najnowszy film Kevina Smitha to dzieło zupełnie niepodobne do jego poprzednich dokonań. Po raz pierwszy Smith jest poważny. Śmiertelnie poważny.
I choć bardzo lubię Smitha w wersji prześmiewczo-geekowskiej, to „Red State”, pomimo tak odmiennego tonu, wydaje się projektem dość intrygującym. Jego twórca udowodnił już w „Dogmie”, że na temat religii ma wiele ciekawego do powiedzenia.
Grupa nastolatków spotyka na swojej drodze szalonego kaznodzieję (inspirowanego postacią Freda Phelpsa, twórcy Kościoła baptystów z Westboro), który swoją postawą jak i zachowaniem nadaje zupełnie nowe znaczenie wyrażeniu „ekstremalny fundamentalizm”.
httpvh://www.youtube.com/watch?v=eCHTvRv9wMI
[via Live For Films]