Oddechem złączeni – rozmowa z twórcami „Connected”, Jensem Raunkjærem Christensenem i Jonasem Drotnerem Mouritsenem

„Connected” można oglądać w sieci dosłownie od kilkunastu minut, a my już mamy wywiad z reżyserami tej krótkometrażówki. Chyba bardziej ręki na pulsie już trzymać nie możemy. Tak czy inaczej zapraszam do lektury wywiadu, no i oczywiście do obejrzenia „Connected”, o ile jeszcze tego nie zrobiliście.

Opowiedzcie proszę jak się poznaliście i w jaki sposób narodziła się idea „Connected”?

Zaprzyjaźniliśmy się podczas studiów na Designskolen Kolding. W tym właśnie czasie, na uniwersytecie, stworzyliśmy wspólnie kilka małych projektów filmowych, gdzie obaj pracowaliśmy po obu stronach kamery.

Zdobyliśmy przez lata sporo doświadczenia w dziedzinie efektów wizualnych w filmach, reklamach i mniejszych projektach, zatem oczywistym wydawał się fakt, że powinniśmy zrobić nasz własny film. Jedyne czego potrzebowaliśmy to czasu na to, aby stworzyć taką historię, która byłaby odpowiednia do naszych obecnych umiejętności.

Zimą 2008 roku, rok po ukończeniu studiów, obaj pracowaliśmy w dziale postprodukcji w małej wytwórni filmów animowanych w Kopenhadze. W tamtym czasie często spotykaliśmy się po pracy po to, aby przedyskutowywać pomysły, przenosić je w formie rysunków na papier, szukać różnego rodzaju inspiracji… w ten sposób idea całego filmu powoli ewoluowała. Spodobał nam się pomysł aby oprzeć całą historie na prostym założeniu – w tym przypadku, dwoje ludzi jest tak zależnych od siebie, że muszą dzielić się oddechem, aby przeżyć.

Ponieważ pracowaliśmy nad tym filmem tylko „po godzinach”, jego tworzenie zajęło nam sporo czasu. Otrzymaliśmy wsparcie finansowe z Duńskiego Instytutu Filmowego w czerwcu 2008 roku, a po spotkaniu z producentem Hui Rose, całość zaczęła pomału nabierać kształtów. Latem skompletowaliśmy całą załogę, w tym trzech świetnych aktorów. Samo kręcenie filmu zajęło nam 3 dni we wrześniu 2008 roku. Później pracowaliśmy nad nim wraz z naszym montażystą, Johanem Albrechtsenem – ostateczna wersja montażowa była gotowa w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. Później przez 5 miesięcy pracowaliśmy nad efektami wizualnymi. Nad odpowiednią koloryzacją oraz udźwiękowieniem pracowaliśmy latem 2009 roku, a film miał premierę w Kopenhadze, we wrześniu. Rok mo jego nakręceniu.

Jak traktujecie „Connected”? Bardziej jako zabawę, hobby, pasję, czy raczej jako sygnał dla potencjalnych sponsorów? Cos w stylu: ” Hej, patrzcie, tu w Danii jest dwóch utalentowanych facetów czekających na twoje pieniądze, tak abyśmy mogli wspólnie stworzyć coś naprawdę wizjonerskiego!”?

Pewnie jedno i drugie. Zaczęliśmy pracę nad filmem z pasji i przeświadczenia, że czeka nas naprawdę fajna przygoda. Zdecydowanie jednak zdawaliśmy sobie również sprawę, że może to być świetna okazja, aby przedstawić nasze umiejętności. Dlatego też zdecydowaliśmy się stworzyć film, gdzie mogliśmy w dużym stopniu skoncentrować się na stylistyce, oprawie wizualnej i efektach.

Obraliśmy też sobie jasną strategię aby dokumentować cały proces powstawania filmu. Cała ekipa pracowała naprawdę ciężko, mnóstwo pracy włożono nawet w najdrobniejsze szczegóły. Dlatego chcieliśmy w pewien sposób uhonorować resztę załogi poprzez pokazanie tego, co działo się za kulisami powstawania filmu. W tym celu otworzyliśmy oficjalną stronę: www.OV43.com.

Odzew jaki otrzymaliśmy był bardzo pozytywny. Z całego świata napłynęły do nas wiadomości od ludzi zainteresowanych tym, co zobaczyli na stronie. To naprawdę przyjemne, a przy tym pozwoliło nam nawiązać dużo nowych kontaktów , które mogą okazać się pomocne przy następnych projektach. W oparciu o nasze własne doświadczenia zdecydowanie zachęcamy innych niezależnych filmowców, aby poświęcili trochę czasu i wysiłku w odpowiednią sieciową prezentację ich pracy.

Po obejrzeniu „Connected” doszedłem do wniosku, że musicie lubić nie tylko sci-fi, ale i spaghetti westerny. Parę ujęć dość jasno kojarzy mi się z dziełami Leone. Mam rację?

Masz zdecydowanie rację. Choć nie zakładaliśmy tego od samego początku. Pomysł aby dodać trochę westernowych smaczków narodził się dosyć naturalnie podczas produkcji. Doszliśmy do wniosku, że dobrze by to korespondowało ze scenerią w której rozgrywa się „Connected” – te rozległe, spustoszone przestrzenie, samotni podróżnicy i zwłaszcza finalna ostateczna rozgrywka.

Gdy tworzyliśmy storyboardy, dużo rozmawialiśmy na temat sfilmowania kilku ujęć w klasycznym westernowym stylu. A podczas samego kręcenia, nasz kamerzysta, Niels A. Hansen pracował właśnie według tych założeń.

Później, kiedy miksowaliśmy dźwięk, zasugerowaliśmy naszemu specowi od udźwiękowienia, Jessowi Wolfsbergowi aby popracował nad jakimś westernowym tematem muzycznym. Jess przedstawił nam dwóch utalentowanych muzyków, Petera Petera Schneidermanna i Petera Kyeda. Obaj poświęcili mnóstwo czasu aby skomponować wyjątkową muzykę, czerpiącą inspirację z klasycznych soundtracków sci-fi (Blade Runner), z lekkim dodatkiem westernu (Once Upon a Time in the West).[obaj też są odpowiedzialni za muzykę do „Valhalla Rising” – przyp. Stark]

Chciałbym zapytać o całkiem imponującą oprawę wizualną „Connected”. Te wszystkie panoramy umarłych miast… Co było dla Was największym wyzwaniem w tej kwestii podczas kręcenia filmu?

Zdecydowanie dużym wyzwaniem było takie zaprojektowanie tych opuszczonych miast i takie ich wklejenie w oryginalny materiał nakręcony w Faxe Kalkalkbrud (kopalnia wapienia), aby całość wyglądała przekonująco. Ale, jak to często bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Tak naprawdę najwięcej czasu pochłonęło stworzenie tego małego, błękitnego światełka na hełmach, sygnalizującego, że bohater oddycha. Bardzo, bardzo nudna komputerowa robota, absolutnie jednak niezbędna aby poprawnie opowiedzieć całą historię.

Wydaje mi się, że mówiąc o kolejnych nowych produkcjach postapokaliptycznych, najczęstszym obecnie punktem odniesienia nie jest wcale żaden klasyczny film czy książka, lecz gra komputerowa „Fallout”. Czy i Wy inspirowaliście się w jakimkolwiek stopniu „Falloutem”?

Tak, gry z tej serii rzeczywiście mogą stanowić znakomitą inspirację dla postapokaliptycznych scenariuszy. Znamy je oczywiście, ale naszą pierwotną inspiracją były komiksy francuskiego artysty Moebiusa.

Jego historie zawierają wspaniałą mieszankę humoru i powagi i są umiejscowione w niezwykłym uniwersum zawierającym zarówno surrealizm, jak i elementy typowo sci-fi. Wszystko to, co – jak czuliśmy – byłoby fajnie zaimplementować do naszej krótkiej historii.

Pewne konkretne aspekty filmu inspirowane były też takimi filmami jak „Sunshine”, „2001: Odyseja Kosmiczna”, „Planeta Małp”, „Obcy” i „Diuna”. No i, jak już wcześniej wspomniałem, sporo zaczerpnęliśmy też ze starych westernów.

Film posiada pewien specyficzny „retro” klimat. – wyblakła kolorystyka, charakterystyczne kostiumy, nawet plakat… Czy taka stylistyka została wymuszona przez budżet (jak mniemam, niezbyt okazały), czy taką wizję „Connected” mieliście od początku?

Ogólna wizja jak to wszystko ma wyglądać wykrystalizowała się już na samym początku procesu produkcyjnego – wyblakłe kolory, spustoszone krajobrazy, trujące, żółtawe niebo. Bardzo nam się podoba ten retro – steampunkowy klimat i na pewno chcielibyśmy popracować nad czymś takim jeszcze raz, z większym budżetem.

Ale masz rację, ostateczny wygląd scenografii i kostiumów został także wymuszony przez nasze minimalistyczne podejście w kwestiach technicznych. Częściowo stało się tak z powodu budżetu, a częściowo dlatego, iż po prostu lubimy pracować w ten sposób. Lubimy tworzyć jak najwięcej „przed kamerą” tak, aby w miarę możliwości unikać gdzie się da greenscreenów czy zaawansowanych 3D renderingów. Jeżeli ktoś chce aby cokolwiek w filmie wyglądało realistycznie, musi używać prawdziwych materiałów gdzie tylko jest to możliwe. My zdecydowanie wolimy  spędzić kilka godzin na słońcu fotografując metalowe ścinki aby użyć ich do matte paintingu, niż siedzieć w domu i budować na komputerze złożone trójwymiarowe modele oraz tworzyć tekstury.

Podobne podejście cechowało nas przy tworzeniu kostiumów, hełmów i wyposażenia. Pracowaliśmy z industrialnym projektantem Michelem Riisem i z projektantką mody Susanną Guldager, którą znaliśmy jeszcze z Designskolen Kolding. Zwykłe kaski motocyklowe  przemodelowaliśmy i pomalowaliśmy tak, aby odpowiadały naszym szkicom koncepcyjnym. Ponadto Susanne przekształciła stare kombinezony lotnicze w retro-steampunkowe kombinezony ochronne. Wszystko to pomogło nam osiągnąć wyjątkowy i realistyczny efekt.

Wiem, że „Connected” powstało przy pomocy Duńskiego Instytutu Filmowego. Czy chodziło tu tylko o finansowe wsparcie, czy o coś poza tym?

Film miał wsparcie Warsztatów Filmowych przy Duńskim Instytucie Filmowym. Warsztaty te pomagają właśnie młodych twórców pracujących przy mniejszych produkcjach o ograniczonym budżecie. Nie płacili co prawda pensji ekipie, ale dzięki nim pokryliśmy wszystkie koszty dotyczące kostiumów, hełmów, podobnie jak koszty związane z transportem oraz cateringiem. Wyposażyli nas również w większość sprzętu, kamery, oświetlenie etc. Cały montaż filmu przeprowadziliśmy w ich ośrodku, mogliśmy użyć ich komputerów podczas pracy przy efektach wizualnych. Dostaliśmy też pieniądze na prace związane z miksowaniem dźwięku.

Jakieś plany na przyszłość?

Mamy kilka pomysłów na kolejne shorty. Przy „Connected” mieliśmy szczęście trafić na naprawdę profesjonalną i pracowitą ekipę, która pomogła nam zrealizować naszą wizję. Następnym razem byłoby jednak miło mieć możliwość zapłacić ludziom za ich ciężką pracę.

I na koniec chciałbym zapytać kto zaprojektował ten znakomity plakat promujący „Connected”?

Poster stworzyło dwóch utalentowanych grafików pracujących dla firmy Barq: Anders Baden Nielsen  i Joaquim Marques Nielsen. Sprawdźcie ich na: www.barq.dk. To nasi przyjaciele, którzy mocno się zaangażowali w projekt. Poprosiliśmy ich, aby stworzyli plakat nawiązujący do klasycznych posterów z lat 70-tych jak np. „THX-1138”, „Solaris”, „Mechaniczna Pomarańcza”, „@001: Odyseja Kosmiczna”, dodając do tego jednak pewien pewien nowoczesny smaczek. Jesteśmy zadowoleni z końcowego rezultatu. Poster drukowaliśmy na wysokiej jakości papierze offsetowym. Można go teraz kupić poprzez nasz sklep: ov43.bigcartel.com. Plakat okazał się sporym sukcesem i zdecydowanie spełnił swoją promocyjną rolę.

Dziękuję za wywiad.

Dodaj komentarz