Rodrigo Gudiño to znana postać w horrorowym światku. Wydawany przez niego magazyn „Rue Morgue” to w tej chwili jeden z najbardziej wpływowych periodyków w branży. Rodrigo nie ogranicza się jednakże wyłącznie do działalności dziennikarskiej, lecz próbuje również swych sił jako reżyser. Po kilku krótkometrażówkach Gudiño uznał, że najwyższa pora zabrać się za pełnowymiarową produkcję. Jego „Cut Throats Nine” będzie rimejkiem mrocznego westernu Joaquina Marchenta z 1972 roku. Dlaczego właśnie ten film? O tym w wywiadzie, do lektury którego zapraszam.
Ale najpierw słówko o fabule „Cut Throats Nine”. Oryginał z 1972 roku to brutalna i mroczna historia skazanych na śmierć więźniów eskortowanych przez kawalerię do miejsca ich egzekucji. Podczas przeprawy przez góry cała ta ekipa zostaje zaatakowana przez grupę bandytów. Z opresji cało wychodzą jedynie pewien sierżant, jego córka oraz siedmiu morderców i gwałcicieli, których wspomniany sierżant będzie teraz w pojedynkę starał się doprowadzić do miejsca ich przeznaczenia, chroniąc jednocześnie dziewczynę i starając się dociec, który ze skazańców odpowiedzialny jest za gwałt i morderstwo jego żony.
Remake będzie miał imponującą obsadę. W rolach głównych wystąpią Harvey Keitel, Mads Mikkelsen oraz Roy Dupuis. Mnie to wystarcza w zupełności, aby obgryzając ze zniecierpliwienia paznokcie wypatrywać na horyzoncie „Cut Throats Nine”.
Moje pierwsze pytanie brzmi… dlaczego właśnie „Cut Throats Nine”? Mógłbyś opowiedzieć, gdzie tkwi jego siła i co Cię zmotywowało, aby zrimejkować właśnie film Marchenta?
Czemu „Cut Throats Nine”? Bo u podstawy to fantastyczna historia, a jednocześnie film to daleki od ideału. Dla mnie to zawsze był taki nieoszlifowany diament. Oglądając tę produkcję po raz pierwszy dostrzegłem mnóstwo niewykorzystanego potencjału i możliwości eksploracji tematyki związanej z przemocą i złem tkwiącym w człowieku. Chciałbym z takiego materiału wyjściowego stworzyć film większy, bardziej intensywny.
Będzie to wierny remake, czy preferujesz podejście Quentina Tarantino i „Inglourious Basterds” – wziąć tytuł, parę elementów fabularnych, ale resztę zrobić po swojemu?
Mój film fabularnie nie będzie się zbytnio różnił od oryginału. Z kolei same postaci, dialogi, tło oraz pewne kwestie dotyczące przemocy zostaną zbudowane od podstaw. Moim założeniem było naprawić to, co powinno zostać naprawione, a resztę zostawić w spokoju.
W jaki sposób udało Ci się pozyskać do swojego filmu tak charyzmatycznych aktorów jak Harvey Keitel czy Mads Mikkelsen? Znałeś ich zanim narodziła się cała idea „Cut Throats Nine”?
Nie, nie znałem ich osobiście. Mads jako pierwszy zachwycił się scenariuszem, i gdy on wszedł do projektu, pozyskanie Harveya nie było już takie trudne. Obaj jednak są ze mną na pokładzie głównie z powodu scenariusza. Już na samym początku zdecydowałem, że chcę mieć charakterystyczne twarze w filmie a zarówno Harvey jak i Mads takowe posiadają.
Z taką obsadą i taka historią… grzechem by było zepsuć całość bezpiecznym, „PG-13” podejściem do tematu, nieprawdaż? Zakładam, że „Cut Throats Nine” będzie raczej krwawym, mocnym i bezkompromisowym kinem, zgadza się?
Masz rację.
Czy wiesz już, kiedy możemy się spodziewać premiery „Cut Throats Nine”?
Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, chciałbym, aby premiera nastąpiła jesienią lub zimą 2010. Rzadko kiedy jednak plany nie napotykają żadnych przeszkód, dlatego… zobaczymy.
Pomówmy chwilę o twoim pierworodnym dziecku, czyli magazynie „Rue Morgue”. Czy jest w jego dwunastoletniej historii jakiś moment, wydarzenie, z którego jesteś szczególnie dumny?
O rany, dobre pytanie. Wiele pięknych wspomnień się zebrało: słowa Johna Carpentera, George’a Romero i Tobe Hoopera, jak bardzo cenią sobie „Rue Morgue”, zakupy z The Cramps w Los Angeles… udało mi się namówić Clive’a Barkera, aby ten namalował coś specjalnie dla mojego magazynu. No i kontakt z horrorową społecznością na całym świecie, robienie filmów… To wszystko jest naprawdę wspaniałe.
W tamtych czasach, w 1997 roku… wyobrażałeś sobie, że Twój mały magazyn stanie się jednym z najbardziej wpływowych periodyków w świecie horroru?
Szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Widocznie tak mocno pracowałem, że nawet nie zauważyłem tych wszystkich zmian!
Jakie jest Twoje zdanie na temat kondycji współczesnego amerykańskiego horroru? Nie wydaje Ci się, że ten gatunek powoli u Was umiera?
Amerykański horror przeżywa najmniej interesujący okres od lat. Trudno dzisiejsze filmy grozy z USA przyrównywać do standardów wyznaczonych w Europie, zwłaszcza w Hiszpanii i Francji. Choć zdarzają się wyjątki – moim zdaniem „Paranormal Activity” i Trick’n’Treat” dały radę w 2009 roku.
A najlepszy film jaki w tym roku do tej pory widziałeś to…?
„Taxidermia”. Co prawda to produkcja z 2007, ale u nas wyszła dopiero teraz. Znakomita, groteskowa… i piękna.
Dziękuję za rozmowę.