„As far as we’re concerned, zombies don’t run!” – wywiad z Howardem J. Fordem, współreżyserem „The Dead”

Zombie wciąż „żyją”… przynajmniej w branży filmowej. Wciąż i wciąż zapowiadane są kolejne produkcje – „The Dead” jednak zdaje się wyróżniać spośród całej tej gromady miejscem akcji i – być może przede wszystkim – poważnym podejściem do tematu. Prezentowaliśmy już kiedyś zwiastun, teraz czas na rozmowę z jednym z reżyserujących film braci Fordów, Howardem.

Co mógłbyś nam opowiedzieć o genezie pomysłu na „The Dead”?

Obaj oglądaliśmy oryginalny „Świt żywych trupów” Romero kiedy byliśmy jeszcze bardzo młodzi i film ten zostawił w nas niezatarty ślad. Od tej chwili wiedzieliśmy, że musimy nakręcić film o zombie – nie wiedzieliśmy tylko, że minie 20 lat zanim będziemy mogli to zrobić! Jon zaczął pisać scenariusz już w późnych latach ’80 i od tego czasu nieustannie go udoskonalał. Co kilka miesięcy wspominał o tym hipotetycznym „najlepszym filmie o zombie” jaki chcieliśmy zrobić. Nie wydawał się zainteresowany niczym innym, ale mimo to udało nam się całkiem nieźle rozwinąć karierę w branży reklamy telewizyjnej.

Decydująca chwila nadeszła w trakcie szczególnie „artystycznie bolesnego” kręcenia spotu dla pewnej znanej marki pieluszek. Czuliśmy się… brudni. Wtedy Jon jeszcze raz wspomniał o tym wymarzonym filmie i to było to. Ogień zapłonął. Zdecydowaliśmy zaryzykować naszą dotychczasową karierę tylko po to by nakręcić zombie horror który zawsze chcieliśmy zobaczyć…

Dlaczego umieściliście akcję „The Dead” w Afryce? Szczerze mówiąc nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnego innego filmu o zombie rozgrywającego się na tym terytorium… Może to jest powód? Bo nikt jeszcze tego nie próbował?

Umieszczając akcję w Afryce chcieliśmy osiągnąć coś nowego, coś czego publiczność nie widziała do tej pory. To film o przetrwaniu, więc rozegraliśmy tą historię na ziemiach, gdzie każdy dzień to walka o przetrwanie. To nadało filmowi głębszego znaczenia i umiejscowiło akcję w starożytnej kulturze, pełnej spirytualizmu i mistycyzmu.

Ze zwiastunów wynika, że Wasze zombie są powolne i odrobinę nieporadne. Staromodne, jak w klasycznych filmach Romero. Czy choć przez chwilę rozważaliście użycie szybkich jak jasna cholera, nowoczesnych zombie – takich jak w remake’u „Świtu żywych trupów” Snydera czy quasizombie w serii „28”?

Nie, w żadnym wypadku. Ani przez chwilę nie myśleliśmy o czymś takim. Naszym zdaniem samo uwierzenie w to, że ludzie wracają spoza grobu już wystarczy. Martwe ciała biegające niczym olimpijscy sprinterzy wydają się absurdalne. Naszym zdaniem biegające zombie nie są prawdziwymi zombie. Poza tym, kiedy kręcisz takie zombie, to nagle jesteś zmuszony realizować sceny akcji i tracisz element suspensu, który jest potężnym narzędziem. Nie zrozum nas źle, uwielbiamy nowy „Świt…” i „28 dni później” także – jednak jeśli chcesz znać nasze zdanie: zombie nie biegają!

Afryka to kontynent biedy, głodu, wojen plemiennych… Czy znajdzie się w „The Dead” miejsce na komentarz dotyczący tego, co się tam od tylu lat dzieje?

Świetne pytanie. Masz absolutnie rację podnosząc ten temat. Zadaliśmy pytania związane z przeludnieniem, brakiem żywności, chorobami a także użyliśmy fragmentów kronik filmowych aby osadzić film w brutalnej rzeczywistości. Tak aby publika miała się do czego odnieść. Dzięki temu film jest dość gorzki i nieprzyjemny w odbiorze. Myślę, że widzowie będą zaskoczeni, iż film z tego gatunku potrafi zyskać taką głębię. A przynajmniej mamy taką nadzieję…

Zwiastuny kojarzą mi się trochę z włoskimi produkcjami tego typu, jak np. „Zombie Flesh Eaters” Lucio Fulciego. Czy byliście w jakikolwiek sposób inspirowani przez włoski odłam tego gatunku?

Zdecydowanie. Również jesteśmy wielkimi fanami Fulciego. Prawdę mówiąc ze wszystkich filmów o zombie jakie do tej pory powstały to właśnie do estetyki „Zombie Flesh Eaters” jest nam najbliżej – nie chodzi tu o sam wygląd zombie, ale o atmosferę i otoczenie w jakim film się dzieje.

Skąd w Waszym odczuciu bierze się tak duża popularność filmów o zombie w ostatnich latach?

To dziwne, bo choć nie uważamy „28 Dni Później” za prawdziwy film o zombie, to mimo wszystko był to pewien impuls, który przywrócił gatunek do życia – wybacz tę grę słów. Dosyć frustrującym był fakt, że chcieliśmy zrobić film o żywych trupach już od bardzo dawna, ale kiedy tylko o tym wspominaliśmy, ludzie nas zwyczajnie wyśmiewali. Dopiero komercyjny sukces kilku innych twórców pokazał, że jeśli taki film jest dobry, wciąż znajdzie się wielu fanów.

Natomiast nasz film został zrobiony z serca a nie z miłości do pieniędzy.

Tradycyjnie na koniec zapytam o plany na przyszłość.

Jak najbardziej takowe istnieją. Oprócz „The Dead” mamy naprawdę wiele do zaoferowania. Wszystko oczywiście zależy od tego jak nam pójdzie z „The Dead” .Naszym celem jest robienie filmów, które po pierwsze i najważniejsze są dobrą rozrywką, lecz również mogą podobać się publiczności lubiącej głębsze podejście do tematu.

I tego Wam życzę. Dziękuję za rozmowę.

[zwiastuny via BloodyDisgusting]

Dodaj komentarz