Bezkręgowa Ziemia – wywiad z Jamesem McAleerem, reżyserem „Invertebrate”

„Invertebrate” to projekt zupełnie niezwykły. Aktorów w tym filmie zobaczymy mnóstwo, ale, co ciekawe, żaden z nich nie potrafi mówić. Więcej, żaden z nich nie posiada nawet kręgosłupa! „Invertebrate” to rozgrywająca się w postapokaliptycznym otoczeniu historia o… insektach. I nie, bynajmniej nie będzie to dokument, lecz pełnokrwisty dramat. Cóż, jak dla mnie brzmi to na tyle zachęcająco, że czym prędzej zdecydowałem się skontaktować z mózgiem przedsięwzięcia, Jamesem McAleerem. A oto efekt naszej pogawędki i króciutki teaser promujący tę produkcję.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=Lp88zfYo9zY

Czy mógłbyś w pierwszej kolejności przedstawić się naszym czytelnikom?

Jasne. Podejrzewam, że nikt z Waszych czytelników wcześniej o mnie nie słyszał, gdyż wcześniej pracowałem raczej na drugim planie, jako operator, choć zdarzyło mi się nakręcić kilka reklam, teledysków i krótkometrażówek. Wyprodukowałem też oraz zrobiłem zdjęcia do „Touch of Red” Neila Ildertona – ten króciutki filmik  miał premierę w zeszłym roku na 53 Londyńskim Festiwalu Filmowym, a zobaczyć go można tutaj.

Czemu insekty? Co jest tak kuszącego we wszystkich tych pełzających i fruwających stworzeniach, że zdecydowałeś się nakręcić o nich film?

Insekty są wszędzie. Są naszymi współlokatorami na tej planecie, lecz przy tym ich liczebność jest znacznie większa, a my sami dopiero zaczynamy je rozumieć. One potrafią działać w niesamowicie złożonych strukturach społecznych i jednocześnie są niezwykle uzdolnione w kwestii rozwoju oraz przetrwania. Żyją we wszechświecie, który ledwo co zauważamy pod naszymi stopami. Wyglądają dla nas tak obco, nawet ich ruchy czy wzajemne interakcje wyglądają obco. Chciałem to uchwycić, pokazać publiczności Z KIM dzielimy nasz świat.

Ostatnią rzeczą jaką jest mój film, to dokument o naturze. Pozwoliłem sobie na bardzo wiele kręcąc „Invertebrate”. Poprzez montaż tak manipulowałem materiałem, aby przedstawić i opisać dialogi oraz dramat, których przecież w rzeczywistości tam wcale nie ma. Wszystkie drobne skrawki filmowego materiału połączyłem w opowieść traktującą o antropomorficznej społeczności, w której możemy odnaleźć coś znajomego.

Czy możemy nazwać „Invertebrate” filmem „postapokaliptycznym”? Bo jak rozumiem akcja dzieje się na Ziemi, w czasach kiedy człowiek jest tylko wspomnieniem. Czy planujesz jakieś wyjaśnienie co stało się z ludzką rasą? Osobiście nie uważam tego za konieczne…

Tak chyba najłatwiej zaszufladkować ten film, choć sam postapokaliptyczny sztafaż nie jest aż tak istotny dla opowiadanej historii. Wszystko, co widz musi wiedzieć, to fakt, że nas już nie ma, a szczyt łańcucha pokarmowego stanowią insekty. Stworzenia te wykorzystują nasze budynki i miasta, ale nie są zainteresowane ich funkcją – to dla nich po prostu kolejne siedlisko. Powoli gnijące siedlisko.

Ich społeczeństwo działa na podstawowym poziomie. Mówiąc wprost – chodzi tylko o jedzenie, walkę i pieprzenie. Nie ma tu miejsca na jakieś intelektualne dywagacje – to brutalny, ale skuteczny model. W końcu dlatego insekty przetrwały. Tragedia jednego gatunku doprowadziła do triumfu drugiego.

Chciałbym aby ta niejednoznaczność spowodowała, że widzowie zaczną zadawać pytania. Pytania, na które nie odpowiem. Myślę, że to bardzo ważne aby zostawić te kwestie bez odpowiedzi, gdyż publika może sobie wyobrazić i dopowiedzieć pewne rzeczy w sposób w o wiele szerszym zakresie. Nikt nie chce być prowadzony za rączkę przez fabułę [czyżby? – przyp. Stark]. To odbiera całą magię. A jeżeli ktoś wyjdzie z kina i pójdzie do pubu albo kawiarni aby podyskutować o filmie, to nic tylko się cieszyć!

Z technicznego punktu widzenia, bardzo istotną kwestią jest fakt, że zrezygnowałeś z jakichkolwiek efektów komputerowych. Mógłbyś opowiedzieć o tej technicznej stronie całego przedsięwzięcia? Czy…eee… „współpracowałeś” z insektami cały czas, czy znalazło się miejsce dla jakiejś animatroniki? Jakie było największe wyzwanie z jakim musiałeś się zmierzyć podczas produkcji?

Jasne, jednym z pierwszych powodów dla których zdecydowałem się na taki a nie inny film, był fakt, że zmęczyło mnie to chodzenie na łatwiznę poprzez wykorzystywanie CGI we wszystkich tych nowomodnych produkcjach. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że naprawdę dobre CGI uzyskać jest niesamowicie trudno, dlatego też nie chcę nic ujmować utalentowanym adeptom tejże sztuki. Może po prostu się starzeję i czuję sentyment do stworów ze starych filmów, ale jak dla mnie tkwiła w tym pewna prawdziwość, pewna magia tych produkcji, gdzie wszystkie efekty były realne i namacalne.

Dla mnie jako operatora, cały ten projekt to jakby zabawka, dzięki której mogę spróbować odtworzyć tamte techniki, przywrócić trochę magii nie uciekając się do użycia CGI przy tworzeniu efektów. Mam nadzieję, że wyszło to na tyle wiarygodnie, że publiczność będzie się dobrze bawiła na tym filmie. Fakt faktem, że zawsze chciałem nakręcić film z miniaturowymi modelami, tyle że do tej pory nie miałem takiej okazji.

A odpowiadając na Twoje pytanie – Tak, cały czas pracowałem z prawdziwymi insektami. Sześć miesięcy zajęło Pete’owi Youngowi wybudowanie tego niesamowitego planu, który zapełniłem później robalami. Dzięki pracy z Guyem Tansleyem, naszym „gościem od robaków” nauczyłem się, jak na podstawowym poziomie insekty oddziaływują na siebie wzajemnie, a następnie próbowałem sfilmować te interakcje, mieszcząc je jednocześnie w kontekście opowiadanej przeze mnie historii. Czasem zdarzało się, że musieliśmy całymi dniami czekać aby złapać choćby 12 klatek materiału wartego wykorzystania, ale zawsze było warto.

Zetknąłem się kiedyś z opinią naukowców, że gatunkiem, który najlepiej zaadaptowałby się do postnuklearnego środowiska są pchły. Zgadzasz się z tą teorią? Jakie jest źródło siły insektów? Czemu przetrwałyby właśnie one, a nie ten „najsilniejszy i najbardziej inteligentny” gatunek?

Nie znałem tej teorii, ale zupełnie mnie ona nie dziwi! Wydaje mi się, że popularność insektów w filmach wynika z faktu, że są one bardzo silne z darwinowskiego punktu widzenia. Ich społeczeństwa są perfekcyjnie zorganizowane. Myślę, że dlatego stwory z „Obcego” Ridleya Scotta są dla nas tak przerażające – gdyż są tak obce, a jednocześnie tak znajome. Nie obchodzi ich nic poza przetrwaniem własnego gatunku. Jeżeli nasz koniec nadejdzie, będzie on wynikiem naszej własnej głupoty, egoizmu, chciwości. Insektom te cechy są obce.

Kiedy byłem mały, strasznie się bałem na „Roju”. Dziś jednak sądzę, że moim ulubionym filmem o „robalach” jest ten fantastyczny staroć „One!”. Ciekawy za to jestem jakie są Twoje ulubione filmy z owadami w rolach głównych?

Ha ha! Też kocham te filmy! Kiedy przygotowywałem się to kręcenia mojego filmu, oglądałem, częstokroć nawet kilkukrotnie wiele klasyków gatunku. I muszę stwierdzić, że najbardziej inspirujące okazały się „Phase IV” Saula Bassa, za wspaniałe zdjęcia i wgląd w umysł insekta, oraz cudowny „Mikrokosmos” Claude’a Nuridsany i Marie Perennou – mieszanka dokumentu i dramatu, który odkryli we własnym ogródku.

Możesz powiedzieć kilka słów o dystrybucji filmu? Festiwale? DVD?

Pierwotnie film został zlecony przez UK Film Council i Northern Film & Media jako eksperymentalny krótki metraż. Umowa zobowiązuje nas, aby właśnie ten szort jako pierwszy ujrzał światło dzienne. Premiera nastąpi w grudniu tego roku. Najpierw pokażemy film na kilku festiwalach, a na początku przyszłego roku udostępnimy go do ściągnięcia w necie. Jeżeli się uda, udostępnimy go za darmo, być może jako dodatek do soundtracku autorstwa Beats For Beginners dostępnego na iTunes.

Pełny metraż jest w drodze. Nakręciłem już najważniejsze fragmenty, część motywów muszę jeszcze dokręcić. Liczę, że całość będzie gotowa latem przyszłego roku. W tej chwili jesteśmy też na wczesnym etapie rozmów z dystrybutorami w kwestii wyświetlania filmu w kinach.

Masz już jakieś plany post-bezkręgowe?

Moim pierwszym planem jest spędzić w końcu trochę czasu z żoną i dzieciakami! Ale zaraz potem mam zamiar popracować nad kolejnymi projektami – planujemy z Neilem Ildertonem horror „Spring and Fall”, piszę też scenariusz do filmu science fiction. A w międzyczasie nakręcę pewnie parę reklamówek, no i liczę na udział w jeszcze paru „soczystych” projektach.

Dzięki za wywiad, James.

Ja też dziękuję i mam nadzieje, że film się spodoba.

Dodaj komentarz