Na Sundance #5: Brendan Fletcher

Ponieważ festiwal Sundance już trwa, musiałem nieco zmodyfikować nazwę cyklu. A bohaterem piątej odsłony tegoż jest Australijczyk Brendan Fletcher, twórca „Mad Bastards”. Nie wiem jak Was, ale mnie zawsze pociągała Australia, ale nie ta przybrzeżna z wielkimi metropoliami, lecz ta ukryta w głębi kontynentu. Może i prowincjonalna, ale przy tym jakże tajemnicza. O tej właśnie Australii, jak również o rdzennej ludności ją zamieszkującej opowiada „Mad Bastards”. Poniżej wywiad z reżyserem, jak również zwiastun filmu.

TJ to szalony sukinsyn, a jego trzynastoletni syn, Bullet jest na najlepszej drodze aby pójść w ślady ojca. Po tym, jak wyrzuca go z domu własna matka, TJ udaje się do Kimberley, regionu w zachodniej Australii, aby wyprostować wszystkie sprawy z synem. Z kolei dziadek Tex, w przeszłości nie oszczędzany przez los, dziś jest małomiasteczkowym policjantem pragnącym  aby jego społeczności żyło się lepiej. Splatający historię trzech pokoleń „Mad Bastards” to surowa opowieść o stawaniu się mężczyzną i o wewnętrznej przemianie, której każdy musi doświadczyć.[sundance.org]

Na początek powiedz kilka słów o sobie i o swoich poprzednich dokonaniach filmowych.

„Mad Bastards” to mój pierwszy film fabularny. Wcześniej zrobiłem kilka dokumentów, których listę możesz zobaczyć na mojej stronie www.barefoot.net.au. Moim ulubionym (i tym, który odniósł największy sukces) jest chyba „900 Neighbours” o potężnym blokowisku w Sydney.

Mam wrażenie, że Australia jako kraj, jej środowisko, surowe krajobrazy są równie ważne jak historia czy postaci. Czy faktycznie tak jest, czy historia ma bardziej uniwersalny charakter i mogłaby zdarzyć się gdziekolwiek na świecie?

Tak, to prawda. Chociaż historia mocno zasadza się na relacjach ojciec – syn, tak naprawdę film nie jest do końca o tym. „Mad Bastards” bardziej opowiada o wpływie aborygeńskiej Australii na głównego bohatera i – mam nadzieję – na widownię. Krajobraz (czy „the country”, jak mówią ludzie z Kimberley ) to zdecydowanie jeden z bohaterów filmu.

Muszę przyznać, że wszystkie filmy opowiadające o rdzennej ludności Australii mają w sobie głęboko pierwotny i tajemniczy charakter. Taka „Ostatnia Fala” to jeden z moich ponadczasowych faworytów. Jak istotne jest pochodzenie bohaterów w „Mad Bastards”, ich korzenie i spuścizna?

Elementy te są nierozerwalnie powiązane z postaciami. To nie jest coś, z czym się obnoszą, co pokazują na zewnątrz czy nawet o czym rozprawiają… To po prostu tkwi w ich czynach, myślach, słowach, muzyce… To nie jest „ważna część ich charakteru”, to jest to KIM ONI SĄ. A ponieważ wszyscy aktorzy są Aborygenami, nie musieliśmy nawet na ten temat dyskutować. To w nich oraz w postaciach, w które się wcielają, po prostu jest.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=eJv1AVvPK3Q

Pracowałeś ze zwykłymi ludźmi, bez doświadczenia aktorskiego. Zastanawiam się do jakiego stopnia scenariusz był improwizowany i opierał się na historiach z życia wziętych, takich, którzy ci ludzie chcieli nam opowiedzieć?

Mieliśmy zarys scenariusza, ale całość z dnia na dzień była mocno improwizowana. Najważniejszych elementów skryptu nie dotknęły żadne zmiany, ale reszta uległa sporym przekształceniom. Jednakowoż całość praktycznie w stu procentach oparta jest na moich osobistych przeżyciach i historiach jakie opowiedzieli mi główni aktorzy. Zwróć uwagę, że scenariusz został napisany przeze mnie „we współpracy z Deanem, Gregiem i Johnem”… to właśnie trzech głównych aktorów. Taki Greg Tait nie jest zawodowym aktorem, to policjant z zapyziałego miasteczka w Zachodniej Australii. A jego postać to również policjant z zapyziałego miasteczka w Zachodniej Australii. Podobnie sprawa się ma z Deanem [Daley-Jonesem – przyp. Stark] i Johnem [Watsonem – przyp. Stark]. Wiesz o co chodzi…

Opowiedz o muzyce w „Mad Bastards” i o swojej współpracy z The Pigram Brothers. Z tego, co wiem znacie się jak łyse konie…

Współpracuję z The Pigram Brothers od 1997. Razem robiliśmy teledyski, filmy dokumentalne i krótkie metraże. Faktycznie łączy nas głęboka, kreatywna więź. Ich muzyka to dla wielu ludzi esencja regionu Kimberley. Jest absolutnie unikalna, mogąca się narodzić tylko tutaj. I jest ona duszą filmu. A sami bracia są również współproducentami filmu (razem ze mną i Davidem Jowsey’em), zatem ich wkład w „Mad Bastards” to coś więcej niż tylko muzyka.

„Mad Bastards” został zakwalifikowany do tegorocznego konkursu na festiwalu Sundance. Masz jakieś szczególne oczekiwania z tym związane?

Nie – mam tylko nadzieję, że ludziom się spodoba!

Co tam słychać w australijskim światku filmowym? Mógłbyś polecić jakieś ciekawe nowe filmy, albo młodych reżyserów na których powinniśmy zwrócić uwagę w najbliższej przyszłości?

Nawet nie wiem – byłem zbyt zajęty kręceniem swojego filmu! Ciekawie się zapowiada film, do którego właśnie zaczynają się zdjęcia. To „Say Nothing” Kierana D’Arcy Smitha.

Poczekamy, zobaczymy. Dzięki za wywiad i powodzenia!

Dodaj komentarz