The Devils (1971)

Grzeszny film, którego grzechem jest nie znać!

Seks i religia to mieszanka mocno wybuchowa i nikt tak nie dołożył do ognia jak Ken Russell ze swoimi „Diabłami”. Powstały w 1971 roku obraz pomimo 47 lat na koncie do dziś nie doczekał się pełnej wersji na żadnym nośniku. Wariant brytyjski wydany przez BFI składa się z 111 minut podczas kiedy amerykański to 109, jednak kompletny film jest o nieco dłuższy. Brakujące minuty to przede wszystkim słynna sekwencja „gwałtu na Chrystusie” podczas zbiorowej histerii opętanych zakonnic plus końcowa scena masturbacji Vanessy Redgrave. Owa niepocięta wersja dostępna była tylko dla nielicznych (głównie podczas specjalnych pokazów). Zaliczam siebie do grona tych farciarzy, gdyż mogłam obejrzeć ją na dużym ekranie parę lat temu na specjalnym seansie w Brytyjskim Instytucie Filmowym. Wspomniany fragment do dziś szokuje i nie zestarzał się ani trochę jeśli chodzi o swoją siłę oddziaływania. Jednak pod płaszczykiem kontrowersji, film Russella to znakomite studium religijnej i politycznej kontroli, hipokryzji, seksualnej represji i przede wszystkim kolektywnej histerii.
Historia oparta jest o książkę Aldousa Huxley „Diabły z Loundun” będącej historycznym zapisem wzlotu i bolesnego upadku Urbaina Grandiera, siedemnastowiecznego księdza, który podobno był głównym winowajcą słynnego „Opętania w Loundun” (cały zakon Sióstr Urszulanek jednym chórem stwierdził iż odwiedzał je i uprawiał czyny lubieżne sam Diabeł tudzież jego demoniczne zastępy). Odbył się proces i Grandier dostał wyrok babrania się w czarnej magii i bycia poplecznikiem Rogatego, czego skutkiem oczywiście był szybki bilet na stos. Późniejsi historycy, zaczęli kwestionować prawdziwość tych zdarzeń. Grandier był winny, ale nie czarów tylko jawnego krytykowania kardynała Richelieu. I jak każdy pamięta, niekoniecznie z lekcji historii ale na pewno z filmów o Muszkieterach, Richelieu był wtedy najpotężniejszym człowiekiem we Francji.  

Film Kena Russella to przede wszystkich bezkompromisowe i odważne spojrzenie na korupcje państwa i kościoła i ich rolę w pętaniu jednostek. Co więcej, poprzez postać Grandiera i siostry Joanny (tej samej, o której film nakręcił Jerzy Kawalerowicz) reżyser prezentuje dwie skrajne postawy: rozpasania seksualnego i represji tychże popędów. Obie okazują się zgubne i dla księdza i zakonnicy, głównie przez czasy w jakich przyszło im żyć i dokonane wybory.

devils

Nie wyobrażam sobie nikogo innego na reżyserskim stołku, niż Russella. Brytyjski skandalista i ówczesny „król złego smaku” jak go lubili nazywać krytycy, okazał się idealnym człowiekiem do przeniesienia tej fascynującej historii na ekran. Jednak „Diabły” pod warstwą skandalu są przede wszystkim filmem, który zachwyca wizualnym rozmachem. Spora w tym zasługa operatora, Davida Watkina, który w mistrzowski sposób komponuje kadry i tworzy niezapomniane ujęcia. Dodatkowo film posiada unikalną scenografię. Twórcy początkowo chcieli nakręcić wszystko w jakiejś średniowiecznej wiosce, na szczęście jednak zdecydowali się na studio i scenografię wybudowaną od podstaw. Autorem odpowiedzialnym za production design był sam Derek Jarman, twórca słynnego „Caravaggio”. Jego Loudun jest architektonicznie niezwykle modernistyczne a nawet futurystyczne (wzorował się ponoć na „Metropolis” Langa).

Zresztą cały film w swojej stylistyce jest mocno współczesny (czyli dla nas mocno „70s”) i pełen anachronizmów co dodaje mu pewnej interesującej warstwy, gdyż ogląda się to nie jak obraz stricte historyczny, tylko bardziej jak kinowy performans (a awangardowy soundtrack Petera Maxwella Daviesa to jeszcze nieźle potęguje). „Diabły” to także wielka rola Oliviera Reeda, ówczesnego łobuza życia i ekranu. Czarujący awanturnik sprawił, iż grzeszny Grandier to postać mocno tragiczna bo tak bardzo ludzka w swym słabościach. Natomiast sama atmosfera produkcji im bliżej końca, tym bardziej robi się gorączkowa i transowa, nasiąkając histerią swoich bohaterek, przez co od ekranu ciężko jest oderwać wzrok. Russell też nie stroni od przemocy, ukazując ją (choćby w scenach tortur) w sposób jawny i niezwykle brutalny.

Na koniec trochę o reakcjach. W 1971 roku „Diabły” dostały najwyższy certyfikat wiekowy, czyli słynne „X” przyznawane głównie filmom pornograficznym. Co więcej, w Wielkiej Brytanii 17 miast zabroniło seansów a pierwsi krytycy o filmie Russella pisali niezbyt pochlebnie. Judith Light określiła go „wielką fiestą dla sadystów i perwersów” a Rogert Ebert dał „Diabłom” zerowy rating. Z czasem jednak zaczęto zerkać na „Diabły” bardziej pochlebnie i dzisiaj jest to jeden z najważniejszych filmów Kena Russella, którego grzechem byłoby nie znać!

W ramach uzupełnienia wrzucam jeszcze dokument o kulisach powstania i kontrowersjach wokół filmu. Filmik ciekawy jest także z innego powodu – to jedyny zapis, gdzie słynną wyciętą scenę  można obejrzeć w całości!

Dodaj komentarz