Odwrócona miłość – wywiad z Juanem Solanasem, reżyserem „Upside Down”

Niespełna miesiąc temu zaprezentowaliśmy Wam zwiastun dość interesująco się zapowiadającego się sci – fi zatytułowanego „Upside Down” z Kirsten Dunst i Jimem Sturgessem w rolach głównych. Dziś nadszedfł czas na wywiad z reżyserem tej produkcji, pochodzącym z Argentyny Juanem Solanasem. Zapraszamy!


„Upside Down” to Twój pierwszy wysokobudżetowy film. Jakie wyzwania stały przed Tobą, jako reżyserem podczas pracy nad tak wymagającą produkcją?

„Upside Down” to niezależny film, co oznacza 100% wolności twórczej i zarazem 100% problemów z pieniędzmi. Bez przerwy trafiasz na ograniczenia i musisz szukać rozwiązań, które pozwolą zmieścić się w budżecie. Nie możesz domagać się dodatkowego finansowania. Nasza praca skupiała się na optymalizacji wydatków w taki sposób, abyśmy mogli przedstawić na ekranie wszystko co sobie zamierzyliśmy. Wykonaliśmy ogromną pracę razem z szefem scenografów, Alexem McDowellem używając ogromnej ilości wizualizacji. Staraliśmy się dopasować do dostępnych środków zarówno od strony ekonomicznej jak i artystycznej. Tworzyliśmy tylko to, co chcieliśmy pokazać na ekranie, bez chociażby metra nadmiaru w żadną stronę. Gdy zachodziła taka potrzeba używaliśmy cyfrowych matte.

Idea „Upside Down” wydaje mi się odrobinę podobna do tej zaproponowanej w „Another Earth” – świat tak podobny do naszego, a jednak tak odległy. Tyle, że po trailerze oczywiste się wydaje, że Twój film będzie bardziej spektakularny formalnie. Widziałeś dzieło Mike’a Cahilla? Dostrzegasz jakieś podobieństwa?

Niestety nie, ale nadrobię to! Ostatnie dwa lata spędziłem pracując od poniedziałku do niedzieli po 12-15 godzin na dobę… Czuję jakbym wracał teraz z zaświatów, odzyskiwał utracone życie!

Co było Twoim priorytetem w trakcie prac nad scenariuszem? Przedstawienie interesującej, zapierającej dech w piersi i wzruszającej historii? Czy może sięgnięcie w głąb ludzkiej duszy, zakomunikowanie czegoś ważnego i próba bardziej filozoficznego podejścia? Ostatecznie pomysł, na jakim opiera się film, otwiera furtkę do różnorakich interpretacji.

Wszystko na raz. Lubię pisać historie wielowarstwowe, o strukturze cebuli. W zasadzie piszę dla siebie samego, jako odbiorcy i nie znoszę oglądania filmów, w których fabułę można przewidzieć 20 minut na przód… godzinę na przód… itd. Życie jest bardziej skomplikowane i bardziej nieprzewidywalne! Lubię humanistyczne ale zarazem wyraziste wizualnie historie. Tworzenie filmu to opowiadanie za pomocą obrazu. Jestem argentyńskim reżyserem, w mojej ojczyźnie, podobnie jak w innych krajach trzeciego świata, rzeczywistość bywa czasem surowa i twoje życie może wywrócić się do góry nogami w ciągu paru dni. Kiedy wpadłem na pomysł „Upside Down” sześć lat temu, pokochałem potęgę metafory dwóch światów skierowanych ku sobie. Wiedziałem już, że mam coś intensywnego wizualnie i zarazem poetycko opisującego rzeczywistość.

Chciałbym zapytać Cię o obsadę. Jak wpasowała się ona (zwłaszcza dwójka grające główne role) w Twoja wizje filmu? Jak się z nimi pracowało?

Spędziłem 3 lata pisząc scenariusz i dyskutując z Onyx Films jak powinniśmy nakręcić ten film. Zżyłem sie z tymi postaciami w umyśle na długo zanim zaczęły one przybierać rzeczywiste kształty. Szukałem Adama i Eden z krwi i kości, nie tylko w sensie fizycznym, ale przede wszystkim duchowym. Kiedy spotkałem Kirsten od razu wiedziałem, że to ona. Podobnie było z Jimem. Zaciskałem później kciuki, żeby udało się zgrać terminy i móc z nimi pracować. Było to zresztą łatwe i przyjemne: oboje głęboko wczuli się w postaci, przez co wszystkim nam pracowało się w pozbawionej napięć atmosferze. Uwielbiam improwizacje na planie, to zawsze dodaje życia. Akcje rodzą reakcje, dlatego najwięcej autentyzmu można uzyskać improwizując. A ty, jako reżyser, zawsze możesz dobudować coś do takiej improwizacji i obserwować jak to się rozwinie…

Opowiedz o swoich planach na przyszłość. Chciałbyś spróbować sił w innym gatunku czy nadal będziesz eksplorował kierunek fantastyczny?

Wszystkie moje dotychczasowe produkcje opierały się na oryginalnych pomysłach. Czasem taka idea po prostu wpada do głowy – jeżeli poruszy mnie do głębi, wtedy zaczynam pisać. Ten rodzaj pomysłów jest jak dzieci, którymi się troszczysz i które kochasz, cokolwiek by się nie działo. Nie wybierasz jakiego rodzaju dzieci chciałbyś mieć.Ale wkładasz w nie całą swoją pasję i nadzieję na jak najlepszy efekt. Nie mam rozpisanego planu swojej kariery, jestem reżyserem, który musi zostać wessany przez mocną historię – wtedy pozwalam popłynąć wyobraźni.

Stworzyłeś kilka reklam i teledysków. Na pewno przywiązałeś  dużą wagę do wizualnej strony „Upside Down”, co jest zresztą widoczne w zwiastunie. Czy nie uważasz, że to problem współczesnego kina science-fiction? Skupienie się na efektownej formie, zaniedbując przy okazji samą fabułę?

Tak, tak i tak, zgadzam się. Potrzebna jest poruszająca historia! Wtedy dopiero można budować wyraziste środowisko wizualne, które zyska dodatkowo na mocy, gdyż niesie ze sobą coś głębszego niż tylko banalny pokaz efektów specjalnych. Efekty specjalne już nikogo nie obchodzą. Można je stworzyć w domu na PC lub Macu. Potrzebny jest sens, cel – wtedy obraz zyskuje życie i niesamowitą moc, pogłębiającą emocjonalny odbiór. Jednym z najważniejszych zadań reżysera jest zachowanie ducha opowiadanej historii. Film to jedność fabuły, kreacji aktorskich, strony wizualnej i muzyki – wszystkie te elementy muszą ze sobą współgrać. Jedna historia, jedna emocja, jedna dusza. Dlatego reżyser jest tak istotną osobą: musi zebrać wszystkich tych utalentowanych ludzi razem i z ich wkładu uzyskać coś jednolitego, coś więcej niż tylko sumę wszystkich składowych (efekt synergii – przyp. red.).

Opowiedz o swoich bohaterach, inspiracjach, ludziach, którzy wywarli na Ciebie największy wpływ jako na reżysera.

Fellini „Słodkie Życie” i „8 i pół” to dla mnie dzieła sztuki: życie, uczucia, smutek i szczęście, a wszystko to opowiedziane niezwykłym językiem wizualnym.

Tarkowski: „Ofiarowanie”, „Stalker”, cóż za wspaniałe osiągnięcia! Przekaz tych filmów jest tak głęboki, głębszy niż słowa, które mogą go przekazać. Niezwykły, poetycki język wizualny.

„Głowa do Wycierania” Lyncha to kolejny szok dla mnie. Widziałem ten film po raz pierwszy w wieku 13 lat. Wtedy mnie po prostu zauroczył. Po raz kolejny strona wizualna i głęboka historia tworza wspólnie niezapomniane dzieło.

„Pandora i Latający Holender” Alberta Lewina ze wspaniałymi Avą Gardner i Jamesem Masonem w rolach głównych, jeden z najpiękniejszych filmów zrobionych w technicolorze ze wspaniałą historią miłosną i złożonymi postaciami.

„Bulwar Zachodzącego Słońca” Billy’ego Wildera: cóż za historia! Najpiękniejsza czerń i biel jaką można sobie wyobrazić. Bardzo poetycki język wizualny.

Uwielbiam wyobraźnię na ekranie, tyle że niestety coraz trudniej mi ją odnaleźć. Scenarzysta Charlie Kaufman napisał dwa kapitalne skrypty do filmów, nakręconych przez dwóch kapitalnych reżyserów: „Być jak John Malkovich” Spike’a Jonze’a i „Zakochany bez Pamięci” Michela Gondry’ego.

Poza tym także „Brazil” Terry’ego Gilliama: niesamowita wyobraźnia!!!

Zatem podsumowując: wyobraźnia, pełna uczuć i emocji historia oraz język wizualny to te elementy, które mnie kręcą w całym tym filmowym biznesie.

Dzięki za wywiad Juan!

Dodaj komentarz