„As I Lay Dying” – recenzja

As-I-Lay-DyingJames Franco wyrasta nie tylko na sprawnego reżysera, ale również artystę znanego z miłości do klasycznej literatury amerykańskiej.

as-i-lay-dying (1)

Opublikowana w 1930 roku powieść „Kiedy umieram” należy nie tylko do największych osiągnięć literatury amerykańskiej, ale również światowej. Jak wiele z powieści Faulknera, akcja rozgrywa się w fikcyjnym hrabstwie Yoknapatawpha w Mississippi – krainie, która często jest bardziej stanem umysłu niż realnym miejscem zamieszkania bohaterów, a tych w powieści nie brakuje. Mimo swoich niewielkich rozmiarów, „Kiedy umieram” to zbiór prawie sześćdziesięciu rozdziałów, których narratorami są członkowie rodziny Bundrenów, ich znajomi oraz przypadkowo napotkane postaci. Razem 15 osób snujących tą dramatyczną opowieść przez strumień świadomości. Trudy związane z przełożeniem takiego materiału literackiego na język filmowy, prawie z marszu dyskwalifikują każdego, kto spróbuje nakręcić taki film. Czy Jamesowi Franco się to udało? I tak, i nie.

Jeśli chodzi o samą fabułę, film Franco jest bardzo wierny pierwowzorowi literackiemu. Od razu warto jednak zaznaczyć, że w tym przypadku fabuła to rzecz drugorzędna, choć warta przypomnienia. Dramat zaczyna się, gdy umiera Addie Bundren, matka czterech synów i córki. Jej ostatnim życzeniem było pochowanie w miejscu urodzenia i choć prośba taka wydaje się być zrozumiała, spełnienie jej zajmie rodzinie ponad dwa dni podróży, która będzie wykańczająca nie tylko fizycznie ale również psychicznie. Dla Faulknera, to właśnie ten drugi aspekt był bardziej istotny. Strumienie świadomości bohaterów opisywały nie tylko bieżące wydarzenia, ale też przeszłe historie, motywacje ich działań i interakcje z innymi członkami rodziny.

asilaydying-01

Franco bardzo starał się przedstawić tą egzystencjalną historię w podobny sposób zachowując najważniejsze monologi i używając podzielonego ekranu do ukazania niektórych scen z różnych punktów widzenia. W dużej mierze ten eksperyment się sprawdza, ale mimo tych starań, ekranizacji brakuje pewnego natchnionego i czasami wręcz transowego charakteru książki. W tym przypadku nie przekonuje mnie również tłumaczenie, że film nie musi być całkowicie wierny charakterem książce. Gdyby tak było Franco mógłby zekranizować taką powieść Faulknera, która będzie łatwiejsza pod względem narracyjnym. Jak udowodniła marna ekranizacja „Wściekłości i wrzasku” z 1959, niektóre jego powieści są po prostu nieprzekładalne na język filmowy. Nie znaczy to jednak, że Franco jest słabym reżyserem. Zrobił co mógł z takim materiałem i co najważniejsze, zrobił to z rozmysłem i sporą reżyserską wprawą. Dodatkowo muszę docenić jego starania jako fanka tej literatury, choć specjalnie nie cieszy mnie, że po „Kiedy umieram”, Franco bierze na warsztat właśnie wspomnianą „Wściekłość i wrzask”. Cóż… czas pokarze czy mu się uda.

To co z pewnością działa na korzyść filmu to jego obsada. Każda najmniejsza nawet rola jest wspaniale obsadzona, mimo dość kontrowersyjnych wyborów jak chociażby Danny McBride, którego ciężko zobaczyć w czymś innym niż głupawe komedyjki. Na pierwszy plan wysuwa się jednak Tim Blake Nelson mistrzowsko grający głowę rodziny – Anse Bundrena – manipulatora, który przy pierwszej okazji „sprzedałby” wszystkie swoje dzieci, gdyby tylko coś wyniósł z tej transakcji. Dodatkowo warto również wspomnieć o wspaniałych zdjęciach Christiny Voros – operatorka ta ma bogaty dorobek filmów krótkometrażowych i pracowała przy realizacji wielu dokumentów. „Kiedy umieram” to kolejna kolaboracja z Jamesem Franko po filmach takich jak chociażby „kink” czy „The Letter”, a jakość jej pracy każe mi myśleć, że jej nazwisko będzie się pojawiać w tekstach filmowych coraz częściej.

„Kiedy umieram” to film, który ciężko sklasyfikować. Dla osób nieznających książki może być nieco niezrozumiały i nudny, dla tych, którzy Faulknera znają – będzie pewnego rodzaju niedoróbką. Mimo tego, jest to udany eksperyment, będący kolejnym etapem „poważnej” kariery Jamesa Franco, który, moim zdaniem, stanowczo zbyt wiele czasu i talentu poświęcił na granie w mało śmiesznych komediach.

Dodaj komentarz