Filmy Mojego Życia #6

 

Unka Odya, ilustratorka i autorka komiksu „Brom” od Wydawnictwa 23

Od kiedy pamiętam, oglądałam głównie horrory i kreskówki. Mój gust odnośnie horrorów stopniowo ewoluował, ale nigdy nie zdołałam się zainteresować filmami spoza gatunku, nie licząc dosłownie kilku wyjątków. Nie będę szczególnie bronić wybranych pozycji i udawać, że mam wysublimowany smak. Wiem, że mam okropny.

Dzieciństwo: „Carnosaur” (całe 3,5/10 gwiazdek na IMDb)

Większość ludzi wspomina swoje dzieciństwo jako przyjemny, beztroski okres. Dla mnie nie był przyjemny. Jak się ma nietypowe imię i nazwisko, od rówieśników można się spodziewać jedynie przykrości, bycia pariasem i wyrzutkiem społecznym. Aż do momentu, kiedy rówieśnicy orientują się, że bycie kolejną Anną Kowalską to nie jest najlepszy chwyt marketingowy i trzeba sobie wymyślać artystyczne pseudonimy. Od przygnębiającej wczesnoszkolnej rzeczywistości uciekałam w horrory. Mieliśmy na dzielnicy małą wypożyczalnię VHSów, gdzie obejrzałam większość filmów z potworami w rekordowym czasie. Nowości nie pojawiały się wystarczająco często, więc mama ulegała moim błaganiom i dzwoniła po pana Mirka, Mietka czy Staszka, który przyjeżdżał z dużą podróżną torbą wypełnioną pirackimi kasetami z filmami potwornej jakości. Skatowałam w ten sposób Carnosaura i masę innych filmów z kolesiami w gumowych strojach udającymi pochodne dinozaurów.

Pamiętam, jak zakochałam się w „Godzilla vs. Biollante”. Eksperyment naukowy, który skutkuje potworem to jeden z moich ulubionych filmowych motywów. Co ciekawe, jako dziecko nie bałam się horrorów i głównie dlatego rodzice nie mieli szczególnych obiekcji, aby je dla mnie wypożyczać. Interesował mnie głównie design potworów. Często przypominał groteskowego dinozaura albo mieszanki różnych zwierząt. A jak wiadomo dzieci kochają dinozaury i nigdy nie mają ich dość. Rozpowiadałam wszystkim, że chcę być paleontologiem ale z braku dinozaurów tuliłam też wszystkie możliwe bezpańskie psy i koty. Filmowe potwory nie były straszne, nawet, jak odgryzały komuś głowę. Na pewno wystarczyłoby, abym je przytuliła i nie zrobiłyby już nikomu krzywdy. Może poza obcym z „Alien 3”. Jest w tym filmie scena, w której chestburster „wykluwa się” z psa. Utkwiła mi w głowie na lata i wydawało mi się, że agonia psa trwała w niej wyjątkowo długo i było mi go potwornie szkoda. Dopóki nie obejrzałam filmu wiele lat później jeszcze raz. Scena trwa dosłownie sekundy. Przy okazji dowiedziałam się, że były pomysły aby do roli małego aliena wykorzystać whippeta, niewielkiego harcika, ubranego w gumowy kostiumik obcego. W internecie można znaleźć gify z ujęciami tego pieska. Finalnie zrezygnowano z pomysłu, bo był zbyt uroczy.

Dorastanie: „Nightbreed”

Wchodzimy w okres, gdzie fajne horrory były już emitowane w TV. Którejś nocy trafiłam na film „Nightbreed” Cliva Barkera (znanego głównie z „Hellraisera”) i absolutnie się zakochałam. Film opowiada o potworach żyjących sobie w spokoju w mieście Midian zlokalizowanym na cmentarzu na jakimś pustkowiu. Można do nich dołączyć i też stać się potworem, jeśli przyśniło ci się Midian. Bo Midian wzywa swoich. Jakiś czas potem miałam oczywiście sen, że jeżdżę sobie podziemną kolejką z kolegami – potworami i bawię się fantastycznie w tymże mieście.
Clive Barker w ogóle lubi robić z potworów pozytywne postaci. Cenobici wszak także nie są źli. Przychodzą, gdy się ich wezwie i nie po to, aby się nad kimś pastwić wbrew jego woli, ale dlatego, że zakładają, że delikwent chce, aby się nad nim pastwiono. W „Midnight Meat Train” główny zły również okazuje się poniekąd ratować ludzkość przed czymś dużo gorszym od siebie.
Inne filmy z tego okresu, które również bardzo cenię to „The Thing” Carpentera, „Ginger Snaps” i „The Crow”.

Studia: „Mermaid in a Manhole”.

Kiedy byłam na studiach nie miałam ani szybkiego łącza ani nie było Netflixa. Chodziłam do znajomych, do akademika ASP i męczyłam ich, żeby ściągali mi wszystkie możliwe horrory z hub’a. Tak obejrzałam między innymi „Mermaid in a Manhole” – który łączył klasyczny body horror, kryptydy, codzienność i szaleństwo. Same dobre rzeczy!
Któregoś dnia zaciekawił nas tytuł „Men and Mares”. „Mares” jak w „Night-mares?” Może to horror? Ściągamy! No cóż, to nie do końca był horror. Zostaliśmy zbanowani na hubie na 365 dni za posiadanie nieprzyzwoitych treści.
Na studiach obejrzałam też „Cloverfield’a”. Byłam na nim przynajmniej 2 razy w kinie. Wiem, że niektórzy już po „Blair Witch Project” mieli dość filmów w konwencji „found footage”, ale ja nie mam ich dość do dzisiaj.
W podobną stylistykę wpisuje się z resztą inny horror z tamtego okresu, „Lake Mungo”.
Chyba jedyny długometrażowy film Joela Andersona. Nie wiem, czemu nie nakręcił ich więcej. Ale wyobrażam sobie, że jest z tego jedynego dziecka bardzo dumny, jak ja z mojego komiksu. „Lake Mungo” to paradokument, seria wywiadów z rodziną martwej dziewczyny. W tym filmie nic się nie dzieje, nigdzie nie ma żadnego potwora, żadnych jump scare’ów. A jednak podniósł mi ciśnienie bardziej, niż którykolwiek film Carpentera. Serdecznie go polecam, po prostu, bo co bym o nim nie powiedziała, to będzie spoiler.
Im byłam starsza, im więcej filmów z potworami widziałam, tym ciężej było mi trafić na coś oryginalnego. Rozszerzyłam trochę swoje horyzonty i przestałam się zadowalać gumowymi kostiumami.

Dorosłość: ???

Na nic nie mam czasu. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w kinie. Żałuję, bo jest dużo rzeczy, które chciałabym nadrobić. Prawdopodobnie za dużo, aby nadrobić. Ale bardzo podobała mi się Anihilacja. Jak dobra ekranizacja Koloru z Przestworzy – mojego ulubionego opowiadania Lovecrafta. To zabawne, ale nie znam ani jednej wiernej i udanej ekranizacji Lovecrafta a widziałam chyba większość. Z tych „niewiernych” mogę polecić, poza „Anihilacją” także „AM1200”. Póki co czekam na Godzille, ta z 2014 była super, jeśli wyprze się z pamięci większość scen z ludzkimi dramatami, które mało mnie interesują.

 

Unka Odya, rocznik ’86

W czasie życia płodowego Unka wchłonęła swojego bliźniaka. Wkrótce potem próbowała wchłonąć matkę. Urodziła się w 1986 roku, niedługo po katastrofie w Czarnobylu. Naukowcy utrzymują, że te wydarzenia nie są ze sobą powiązane. Od 2011 pracuje jako grafik w gamedevie. W marcu Wydawnictwo 23 wydało jej okultystyczny komiks „Brom”, który można nabyć TUTAJ Więcej prac Unki na jej profilu na Fejsbuku a także na Behance

Dodaj komentarz