„Nocny Portier” i inne czyli słów kilka o nazi chic

Moda mija, styl jest wieczny… nawet ten kontrowersyjny

Obraz Liliany Cavani choć niewątpliwie szokujący, zapisał się na kartach popkultury jako film, który przyłożył się do rozwoju nazi chic – estetyki w modzie i ubiorze silnie zainspirowanej stylem III Rzeszy. Stosowanie tej stylówki i symboliki w szeroko pojętej popkulturze raczej nigdy nie stanowiło pochwały samej ideologii a służyło jedynie jako środek do wyrazu buntu i prowokacji. Esencje tychże wartości najlepiej pielęgnowała kultura punku, nic zatem dziwnego, iż Johnny Rotten dość chętnie korzystał z nazistowskich emblematów – choćby w teledysku „Pretty Vacant” gdzie paraduje  w t-shircie ze swastyką  (podobnie jak jego kumpel z bandu Sid Vicious) by ochoczo bulwersować brytyjski establishment. Po punkach ową estetykę równie chętnie zaadaptowali do swoich potrzeb zwolennicy post punka i gotyku (Siouxie Sioux), często łącząc ją z kulturą BDSM. I tak skórzane oficerki czy czapka z czaszką co raz częściej zaczęły być łączone z kabaretkami i pejczami, ulegając sporej seksualnej fetyszyzacji niż wyłącznie bulwersacji.

O potędze oddziaływania kombinacji siły & stylu wiedziała już Leni Riefenstahl, kręcąc swoje wizualnie zachwycające propagandówki. Ba! Wiedzieli o tym i sami naziści, gdy zlecenie uszycia mundurów dostał Hugo Ferdinand Boss: ten sam którego nazwisko kilkanaście lat później sprawi, iż porządnie skrojony garnitur uczyni z facetów silnych seksownych samców. Manifestacje siły poprzez styl i jej perwersyjno-seksualne oddziaływanie najlepiej ujęła Susan Sontag w eseju z 1975 roku „Fascynujący Faszyzm”, z którego pochodzi ten cytat: „SS zaprojektowano jako elitarną jednostkę wojskową, która miała być nie tylko wyjątkowa brutalna ale również wyjątkowo pociągająca”. Pociąg do uniformu zauważyła także Sylvia Plath w swoim wierszu „Daddy” (Every woman adores a Fascist,   The boot in the face, the brute   Brute heart of a brute like you). Dziś popkultura już nieco bardziej powściągliwie wykorzystuje styl III Rzeszy: ostatnio odważnie skorzystał z niego Marilyn Manson w teledysku do „The Fight Song” czy później podczas promocji albumu „Golden Age of Grotesque”. Również świat mody inspirował się tym „fenomenem” – choćby w kolekcjach Vivienne Westwood, Helmuta Langa czy Marca Jacobsa.  Parę lat temu atrakcyjność nazistowskiej propagandy stylu przewrotnie satyryzował fejsbukowy fanpejdż „Naziści byli źli, ale dobrze się ubierali”, którego niestety powoli zabiła postępująca cenzura tej platformy. Obecnie w dobie większej politycznej poprawności i głębszego rozliczania się z historią, estetyka ta cieszy się w mainstreamie złą sławą i musiała zejść do podziemia (króluje głównie na imprezach fetyszowych i koncertach neo-folku czy industrialu). Azja jest jedynym miejscem, gdzie ma się całkiem dobrze i nie budzi kontrowersji. Wynika to z faktu, iż obszar ten ma zdecydowanie mniejszy bagaż kulturowy kojarzony z nazizmem niż Europa czy Ameryka.

Jeśli chodzi o nazi chic w kinie to oprócz wspomnianego „Nocnego Portiera”, ową estetykę najlepiej wywidowały do miana ikonicznej stylówy filmy takie jak „The Damned” Viscontiego, czy „Salon Kitty” Brassa. Co ciekawe wszystkie łączą te same aktorskie nazwiska na liście płac. Po „The Damned” Dirk Bogarde i Charlotte Rampling zagrali wspólnie w „Nocnym Porterze” a Helmut Berger i Ingrid Thulin pojawili się razem w „Salonie Kitty”.

„Nocny Portier” pomimo ciekawej historii czyli sadomasochistycznego romansu byłego nazisty i więźniarki obozu koncentracyjnego, mocniej oddziałuje na poziomie wizualnym niż intelektualnym. Najsłynniejsza scena: gdy Rampling śpiewa niemiecki szlagier ubrana jedynie w czarne skórzane rękawiczki, czapkę i bryczesy z szelkami nie tylko jest gdziekolwiek najczęściej cytowaną i wspominaną sekwencją (parę lat temu fajnie odtworzył ją zespół Hurts w teledysku „Better Than Love„) ale także stanowi centralny wabik na plakacie do filmu (autorem oryginalnej fotki był naczelny prowokator tego medium, Helmut Newton). Tintowy „Salon Kitty” choć zainteresowany jest głównie bezczelnym szokowaniem i świntuszeniem, powala na łopatki swoim dekadenckim przepychem, scenograficznym rozmachem i intrygującymi kostiumami. Za production design odpowiadał Ken Adam, ten sam który pracował przy „Barry Lyndonie” Kubricka, gdzie zresztą przeszedł załamanie nerwowe przez co pracę nad „Salonem Kitty” wspominał jako odświeżająco „przyjemną”. Kostiumy natomiast zaprojektował duet Ugo Pericoli i Jost Jacob, z których te noszone przez postać graną przez Bergera robią największe wrażenie (jego prywatna kolekcja mundurów zdecydowanie podchodzi pod kategorię „sexy und kinky„). Przepych i dekadencja to także wyraźne elementy „The Damned” Viscontiego, najambitniejszego filmu z całej trójki. Trzecia Rzesza jest tam tłem do dramatycznych zawirowań rodu Essenbecków i obecności stylowych mundurów nie da się nie zauważyć, gdyż losy (i upadek) rodziny nierozerwalnie związane są z rosnącą potęgą nazizmu (wspomniane mundury są jednak historycznie błędne, gdyż akcja filmu rozgrywa się w latach 1933-34 a wykorzystane uniformy pochodzą z okresu po 1938 roku).

Na koniec mała ciekawostka: w 1999 roku naczelny brytyjskiego magazynu GQ został zwolniony po tym jak na liście najlepiej ubranych osobistości XX wieku umieścił nazistę, a konkretnie komendanta Afrika Korps Erwina „Pustynnego Lisa” Rommela. Wywołało to nie lada zamieszanie ale jak trafnie zauważył dziennikarz Guardiana Rommel swoją moralnością nie ustępował w niczym choćby hollywoodzkim gwiazdom a „szykowny i honorowy nazista” to motyw po który kino bez problemu sięgało od lat.

Dodaj komentarz