Archiwa tagu: horror

Obmyj się ze swoich grzechów w „Saunie”

Image Hosted by ImageShack.us

Pośród tych wszystkich horrorowatych slasherów które ostatnimi czasy zaludniają kinowe ekrany, oferując kolejne wariacje na temat szaleńca z piłą/hakiem/młotem/siekierą (niepotrzebne skreślić) oganiającego się za kolejną biedną dziewczyną z miseczką nie mniejszą niż 80B, ciężko jest wyłuskać coś co będzie straszyć nieco inaczej, bardziej ambitnie. Na szczęście nie tylko Amerykanie biorą się za filmy grozy, zawsze można liczyć na Azjatów (choć zaczynają już popadać w rutynę) i Hiszpanów (tu wciąż jest nadzieja). Do tego wąskiego grona można śmiało dodać jeszcze Finów, a przynajmniej na początek jednego – AJ Annilę.

Drugi w karierze film Annili, zatytułowany „Sauna”, to niezwykle wysmakowana wizualnie, mroczna i nastrojowa historia o poczuciu winy i odkupieniu.

Jest rok 1595. Po zakończeniu długotrwałej i wyniszczającej wojny, dwóch braci uciekając przed zbrodnią popełnioną na niewinnej dziewczynie, dołącza do ekspedycji mającej na celu wytyczenie nowych granic pomiędzy Szwecją a Rosją. Po drodze docierają do zapomnianej przez Boga wioski, gdzie od dawna nie urodziło się żadne dziecko, a starcy nie mogą umrzeć. Tam natrafiają na miejsce, gdzie według wierze lokalnej społeczności, mogą obmyć się ze swoich win – sauny.

Więcej na oficjalnej stronie filmu www.washyoursins.com



Rockowi weterani spragnieni krwi

Image Hosted by ImageShack.us

Alice Cooper, Henry Rollins, Iggy Pop a nawet Moby pojawią się w horror komedii „Suck”do której zdjęcia rozpoczęły się w tym tygodniu w Toronto . Film opowiada o początkującej grupie rockowej 'The Winners’ której członkowie zrobią wszystko by osiągnąć sukces i nieśmiertelną sławę. Akurat to drugie uda im się uzyskać aż nazbyt dosłownie, gdy złaknieni rozgłosu spotkają na swej drodze pewnego wampira.

Rollins wystąpi w roli prezentera radiowego, Pop wcieli się w producenta muzycznego a Moby będzie wokalistą rockowej grupy 'Secretaries of Steak’. Natomiast Alice Coopera ujrzymy w roli ponurego barmana prześladującego wokalistę 'The Winners’. Na dokladke jest jeszcze Malcom McDowell, który co prawda nie śpiewa, ale jeszcze calkiem nieźle gra. Aktor wcieli się w pogromcę wampirów cierpiacągo na lęk przed…ciemnością.

Chodź, opowiem ci bajeczkę…

„Deadtime Stories” to z kolei reklamowana nazwiskiem George A. Romero produkcja składająca się z trzech półgodzinnych horrorowych nowelek. Trzeba jednak pamiętać, że Mistrz figuruje tu tylko jako producent wykonawczy, a za scenariusz i reżyserię odpowiadają Jeff Monahan, który wsławił się współpracą z Romero przy okazji „Two Evil Eyes” i jeszcze dwóch innych filmów, Matt Walsh, który nie jest znany właściwie z niczego, oraz Michael Fischa, który coś tam kiedyś nakręcił, ale pewnie dziś sam się tego wstydzi. Tak czy inaczej poczekajmy, bo chociaż zwiastun nie wygląda specjalnie zachęcająco, może jednak panowie pokażą pazur, a całość okaże się czymś więcej niż tylko popłuczynami po „Creepshow”.

Zwijaj się przed Wijem

ImageShack ImageShack ImageShack

„Wij” z 1967 roku to jeden z najbardziej nastrojowych filmów grozy jakie miałem okazję ujrzeć w swoim nędznym życiu. Ale ponieważ nakręcono ten obraz za Żelazną Kurtyną, nie miał on aż takich szans na odpowiednią promocję i dotarcie do większej rzeszy ludzi na świecie (jak nierzadko przecież gorsze, hollywoodzkie filmy grozy z tamtych lat). Z czasem jednak ta adaptacja klasycznego dzieła Gogola obrastała kultem, a dziś śmiało można stwierdzić, że obok produkcji Mario Bavy to właśnie „Wij” wytyczył pewne nowe trendy estetyczne w materii horroru w latach sześćdziesiątych.
A to ci niespodzianka… będzie remake! Na szczęście biorą się za niego Rosjanie a nie Amerykanie, tak że istnieje nadzieja, iż coś sensownego z tego wyjdzie. Poniżej najświeższy zwiastun do nowego „Wija”.

Melagnea:

Pozwoliłam sobie dodać nieco inny zwiastun do nowej wersji „Wija”. Przygotowany raczej z myślą o zachodnim odbiorcy:

Zapraszam również tutaj, gdzie jest cała masa wijowatych zwiastunów do obejrzenia.

„Ligeia” wskrzeszona

ImageShack

'Edgar Allan Poe’s Ligeia’. Trochę to wstrętne, podpierać się nazwiskiem klasyka literatury przy okazji promocji filmu. Nawet jeśli sama fabuła jest luźno oparta o wątki z jego nowelki. Bo o wiernej ekranizacji mówić tu chyba nie można – całość uwspółcześniono, rozwleczono, a rzeczy o których niełatwo opowiedzieć, stara się pokazać. Miejmy nadzieję, że gdzieś między roztańczonymi pośladkami ponętnych dziewcząt a mgiełkami więzionymi w butelkach, starczyło miejsca na odrobinkę tajemnicy…

Na oficjalnej stronie filmu obejrzeć można zwiastun, kilka fotosów oraz zapoznać się z fragmentem pierwowzoru literackiego.

www.ligeiamovie.com

Reykjavik Whale Watching Massacre

ImageShack

Dawno nie zetknąłem się z tak obiecująco brzmiącym tytułem. Film opowiadać będzie o grupie obserwatorów wielorybów, którzy w wyniku awarii własnego statku trafiają na pokład jednostki wielorybników, którym to jednak w pewnym momencie zaczyna odbijać. Twórcy reklamują film jako połączenie „Martwego Zła” z „Teksańską Masakrą Piłą Łańcuchową”. Zresztą w jednej z głównych ról ujrzymy Gunnara Hansena czyli niezapomnianego Leatherface’a.

ImageShack

„Reykjavik Whale Watching Massacre” to kolejny horrorowy atak ze Skandynawii, tym razem jednak nie ze Szwecji ani Norwegii, lecz z Islandii. Premiera zapowiadana jest na wrzesień 2009 roku.

ImageShack

„Sodium Babies”

Image Hosted by ImageShack.us
No tak… a ja znowu w klimatach wampirycznych – ale nic na to nie poradzę, kiedy zobaczyłam ten zwiastun nie mogłam się powstrzymać przed zamieszczeniem go tutaj. Film nosi tytuł „Sodium Babies” i jest to jakaś niezależna francuska produkcja, ze spora dawką akcji i przemocy w wampirycznym sosie. Niby nic specjalnego ale… ten zwiastun! Bardzo stylowy i wizualnie dopieszczony – raj dla moich oczu!

Hammer Reaktywacja

ImageShack

Wytwórnia Hammer to już instytucja-legenda, otoczona kultem przez wielu fanów horroru. Jej złoty okres przypadł na lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte ubiegłego wieku, a dzięki owej wytwórni narodziły się legendy takich aktorów jak Christopher Lee czy Peter Cushing. Stanowili oni wizytówkę hammerowej kinematografii.

Ostatni film jaki wyprodukowała wytwórnia został wypuszczony bodajże w 1976 roku. Potem na długo zapanowała martwa cisza, nim Młot gotowy był do ponownego uderzenia w rynek filmów grozy.

Hammer wszedł w dwudziesty pierwszy wiek w iście nowoczesnym stylu – co tam premiery kinowe, czy też wypuszczenie filmu na rynek dvd kiedy można zaatakować przestrzeń internetową i zyskać o wiele większa oglądalność!
Najnowsza produkcja Hammer Films nosi nazwę „Beyond The Rave” i można ją obejrzeć na serwisie MySpace (http://www.myspace.com/beyondtherave) pod postacią dwudziestu pięciominutowych odcinków.

Historia koncentruje się na Edzie, młodym Angliku, który na noc przed wyjazdem do Iraku chce się ten ostatni raz zabawić z grupa przyjaciół. Wyruszają na imprezę w klimatach muzyki rave, nie wiedząc, że organizatorami tego muzycznego zajścia jest grupa spragnionych krwi wampirów .

„Ame No Machi” – recenzja


Kraj: Japonia
Rok Produkcji: 2006

Reżyseria: Makoto Tanaka
Scenariusz: Makoto Tanaka

Obsada:

Noriko Eguchi
Moeko Ezawa
Asami Katsura
Hideyuki Kikuchi

Zauważyłem ostatnio, że jakby tak się uprzeć, to można wyodrębnić pewien podgatunek japońskiego horroru. Mógłbym go nazwać np. horrorem wiejskim albo agrohorrorem, ale ponieważ oba te określenia brzmią wyjątkowo głupio, pozostanę chyba przy horrorze prowincjonalnym. Krótko mówiąc, w przeciwieństwie do większości filmów grozy pochodzących z tamtego rejonu, nie odnajdziemy wyalienowanego bohatera (czy częściej bohaterki) w gęsto zaludnionej nowoczesnej metropolii, wysokich wilgotnych biurowców czy zagrzybionych bloków mieszkalnych bądź nawiedzonych gadżetów czy innych atrybutów dwudziestego pierwszego wieku. Produkcje takie jak „Kakashi”, „Shikoku” czy „Ame No Machi” charakteryzują się bardziej tradycyjnym podejściem do materii horroru, częstszym nawiązywaniem do ludowych legend oraz „wstrzemięźliwością” w kwestiach czysto technicznych przy jednoczesnym zepchnięciu na bardzo daleki plan tradycji, rzekłbym, „urbanistycznych” będących przecież nierzadko podstawą nowoczesnych J-horrorów. Chciałbym w tym miejscu zająć się ostatnim ze wspomnianych przeze mnie filmów, czyli „Ame No Machi”, bardziej na świecie znanym jako „The Vanished”.

ImageShack

Gdy młody, pracujący dla czegoś w rodzaju naszych świętej pamięci „Skandali” dziennikarz otrzymuje zlecenie napisania artykułu o odnalezionych dziecięcych zwłokach pozbawionych jednakże jakichkolwiek wewnętrznych organów, domyśla się, że to znowu jakieś brednie żądnych rozgłosu prostych ludzi z małego miasteczka na prowincji. Mężczyzna już w głowie przygotowuje konspekt artykułu – wiadomo, jeżeli gazeta ma się sprzedać, trzeba będzie wymyślić całą mrożącą krew w żyłach historię, zresztą zawsze się tak robi – przecież duchów tak naprawdę nie ma. Kiedy jednak zwłoki najnormalniej w świecie wstaną ze stołu i wybiegną z kostnicy na oczach przerażonego pismaka, ten wie, że nie będzie już musiał niczego upiększać…
Jak się okazuje trzydzieści lat wcześniej zaginęła w okolicy szkolna wycieczka. Po latach jednak dzieci wracają. Dzieci, które nie postarzały się ani trochę. Dzieci, które nie są już takie same.

ImageShack

Skromne to w formie dzieło. Bez wizualnych fajerwerków czy wyrafinowanych efektów specjalnych – tzn. te są, ale stoją na raczej kiepskim poziomie. Także klimat wcale nie chwyta od początku za gardło. Groza? Owszem, ale raczej subtelna. Rzekłbym, że dzieło to bardziej niepokojące niż straszące – świetnie spełnia tu swoją rolę w kreowaniu nastroju muzyka. Nie wybijająca się na pierwszy plan, nierzadko wręcz niesłyszalna, zlewająca się z tłem a jednak potęgująca napięcie w sposób nieomal idealny. Piszę „nieomal”, bo do perfekcji doprowadzono ten element w „To Nie Jest Kraj Dla Starych Ludzi” – muzyka jest tam tak umiejętnie wkomponowana w całość, że gro osób do teraz nie zauważa, iż coś tam w rzeczy samej buczy w tle. Ale to tak na marginesie. „Ame No Machi” w bardzo przyzwoity sposób nawiązuje do klasycznych filmów grozy z dziećmi w roli głównej. Można znaleźć tu sporo punktów zbieżnych choćby z „Dziećmi Kukurydzy”, „Wioską Przeklętych” czy „Who Can Kill a Child?”. Mnie osobiście klimat przywodzi też chwilami na myśl „Blair Witch Project”.

ImageShack

Nie jest to oczywiście produkcja wybitna. Razić mogą trochę nierozsądne zachowania bohatera, także sama konstrukcja filmu pozostawia nieco do życzenia – nie zawsze utrzymano odpowiednie tempo, przez co momentami, zwłaszcza w środkowej części film może lekko nudzić. Ale koniec końców to raczej przyzwoity kawałek rozrywki na wieczór. Może i zapomnę za tydzień, że to w ogóle oglądałem, ale czasu spędzonego z Zaginionymi nie uważam w żadnym przypadku za stracony.

”I Sell The Dead” czyli ciężkie jest życie złodzieja zwłok…

Image Hosted by ImageShack.us

Rajem dla każdego filmożercy są festiwale. Jednym z lepszych jest Toronto After Dark Film Festival czyli idealne miejsce dla każdego fana horroru, kina science-fiction, akcji i obrazów kultowych. Hitem tegorocznego festiwalu okazała się czarna komedia „I Sell The Dead”, opowiadająca o przygodach pewnego złodzieja zwłok. Bohatera tego fachu (granego przez Dominica Monaghama ) poznajemy w momencie oczekiwania na wyrok, kiedy siedząc w celi opowiada historie swoich niecodziennych przygód jedynej osobie chcącej go wysłuchać w takiej chwili, a mianowicie księdzu w którego rolę wciela się Ron Perlman. Bycie hieną cmentarną to nie łatwy kawałek chleba, szczególnie jeśli oprócz zwykłych zwłok trafiają się niespodzianki w postaci zombie czy wampira.

Zwiastun wygląda zachęcająco, obiecując nam historię pełną czarnego humoru, zdarzeń nadprzyrodzonych i odrobiny makabry, zgrabnie ubranych w kostium epoki.

„Dylan Dog” rusza już w styczniu

Image Hosted by ImageShack.usFilmowa adaptacja kultowego włoskiego komiksu Tiziano Sclavi o prywatnym detektywie Dylanie Dogu, mieszająca wątki nadprzyrodzone z klimatami rodem z horroru, włączając w to także spora szczyptę surrealizmu, rozpoczyna zdjęcia już w styczniu w Nowym Orleanie. Oficjalny kinowy tytuł dla przygód Detektywa Mroku będzie nosił nazwę „Dead of Night”.

Niby wszystko fajnie ale nazwisko reżysera: Kevina Munroe’a osobiście nie obiecuje mi zbyt wiele – ów pan znany jest z popełnienia dzieła pod tytułem Wojownicze Żółwie Ninja. Gdyby tego było jeszcze mało w głównej roli wiecznego kobieciarza i byłego alkoholika zobaczymy Brandona „Supermana” Routha.
Ciekawostką jest fakt iż fizyczny wygląd Dylana został zainspirowany przez angielskiego aktora Ruperta Everetta i w sumie szkoda, że nie wzięto się za adaptację tego komiksu parę lat wcześniej kiedy Everett był dość popularnym aktorem. Byłby to moim osobistym zdaniem trafniejszy wybór obsadowy. Mimo wszystko mam nadzieję, iż się miło rozczaruję gdy wreszcie film trafi na ekrany kin.