Kraj: Wielka Brytania
Rok produkcji: 2001
Reżyseria: Richard Stanley
Scenariusz: Richard Stanley
Przyznam szczerze, że nie jestem jakimś specjalnym miłośnikiem filmów dokumentalnych. Nie przeczę, mają takie pozycje walory edukacyjne, czasem nawet potrafią wstrząsnąć. Ja jednak chcąc się czegoś dowiedzieć o takim czy owakim zagadnieniu wolę siegnąć po książkę, w kinie zdecydowanie preferując fabuły. Od czasu do czasu trafiam jednak na dokument, który owszem, czegoś tam nauczy, ale poza tym także zaintryguje, wciągnie i przetrzyma w napięciu jak rasowy thriller. Takie było choćby „Jonestown”, takie jest też „The Secret Glory”.
To, że „The Secret Glory” wciąga od pierwszej minuty jest chyba po prostu spowodowane reżyserskimi umiejętnościami wyniesionymi z fabuł – wszak twórcą filmu jest sam Richard Stanley, który nakręcił znakomite „Hardware” i „Dust Devil”. Stanley swego czasu został odsunięty od realizacji „Wyspy doktora Moreau” – zastąpił go John Frankenheimer, wszyscy wiemy z jakim skutkiem. Nadwyżkę wolnego czasu Stanley wykorzystał na research do swojego kolejnego filmu, dokumentu opowiadającego o niejakim Otto Rahnie i jego fascynacji Świętym Graalem.
Otto Rahn był poetą i intelektualistą. Pomimo braku wykształcenia był człowiekiem oczytanym, przez co wielu uważało go za interesującego towarzysza do konwersacji. W pewnym momencie życia Rahna zainteresowała kultura katarska, co w efekcie doprowadziło go do Graala. Niemiec na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych prowadził zaawansowane badania w okolicach ruin twierdzy Montsegur. Z czasem jego pracą zainteresowało się SS – znając ezoteryczne ciągotki Himmlera trudno się dziwić temu faktowi. A sam Rahn pomimo niepewnego pochodzenia zasilił szeregi SS.
Film mówi o początkach prac Rahna, o jego „sekretnej chwale” oraz upadku. Stanley kreśli portret człowieka pełnego ideałów, wierzącego w teorie o czystości rasy, ale jednocześnie słabego, rozdartego, pragnącego dojść do tego samego celu co Hitler czy Himmler, tyle że innymi środkami, nie uwzględniającymi przemocy. Można powiedzieć, że preferował ekstradycję nad eksterminację. Mimo to wiedząc co dzieje się w Buchenwald czy Dachau nie potrafił się przeciwstawić… Koniec końców nawet SS odwraca się od Rahna „zmuszając” go do popełnienia samobójstwa. Choć tutaj tak naprawdę wchodzimy już w sferę domniemań i dywagacji – sama śmierć naukowca otoczona jest nimbem tajemnicy. Sam Stanley sugeruje, że historia Otto Rahna wcale nie skończyła się na roku 1939.
W ogóle wydaje się, że Richard Stanley nie mówi wszystkiego co wie… pewne kwestie zostają otwarte, być może reżyser czasem nie może czegoś powiedzieć, czasem nie chce, a czasem… po prostu się zapomina bardziej skupiając sie na budowaniu klimatu.
Ten osiągany jest prostymi acz zawsze skutecznymi środkami, sporo tu archiwalnych zdjęć, czasem przefiltrowanych, odbarwionych… Zdarzają się nawet psychodeliczne wstawki a la biegnący koń w negatywie. Sugestywnemu obrazowi cały czas towarzyszy muzyka Simona Boswella na początku spokojna i nastrojowa z czasem przekształcająca się w rasowy, mroczny ambient plus pieśni z epoki. Mam wrażenie, że zamysłem Stanleya było stworzenie filmu o strukturze dantejskiego Piekła, przekraczania kolejnych kręgów tajemnicy, skąd później nie ma już odwrotu. Czy to się udało… tak, aczkolwiek moim zdaniem nie do końca. Ale w tej formule chyba ciężko byłoby osiągnąć w stu procentach satysfakcjonujący rezultat. Mimo to film jak dawno żaden wciągnął mnie doszczętnie i zmusił do poszukiwań kolejnych informacji na temat Rahna i jego badań. Złożyły się na to, po pierwsze sama tematyka nie tak odległa od moich osobistych zainteresowań, po drugie, nie ograniczanie się do przedstawienia samych faktów, lecz również swego rodzaju „artystyczne” podejście Stanleya. Wydaje mi się, że dokumentaliści zbyt często zapominają, że to czym się parają, to też swego rodzaju sztuka, że suche fakty i gadające głowy to nierzadko za mało (oczywiście nie mówię że zawsze, żeby potem nie było że generalizuję). Stanley nie zapomniał. Teraz tylko wypadałoby sobie życzyć jakiejś dobrej fabuły obracającej się w tych klimatach… Wiem, były owe kwestie zasygnalizowane w Indiana Jonesie, ale może tak coś bardziej na poważnie?