W Szwajcarii nikt nie usłyszy twojego krzyku – rozmowa z Ivanem Englerem, reżyserem „Cargo”

logo

Jeszcze kilka miesięcy temu nawet bym nie przypuszczał, że jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie tegorocznych filmów będzie kręcony w Szwajcarii. Na dodatek „Cargo” to film science-fiction, co już jest zupełną niespodzianką. Przedstawiamy wywiad z reżyserem tego przedsięwzięcia, Ivanem Englerem.

Na wstępie chciałbym, abyś przedstawił pokrótce swoje poprzednie dokonania filmowe. Wiem również, że interesują Cię „nowoczesne sztuki wizualne”, nieprawdaż?

Jestem absolwentem szkoły filmowej, którą ukończyłem w 2000 roku. Potem nakręciłem sporo reklam, głównie dla europejskich firm motoryzacyjnych. Zrobiłem również trochę teledysków oraz pracowałem jako VJ, co wiązało się z przygotowywaniem wizualizacji na różnego rodzaju imprezy.

Kiedy odkryłeś, że chciałbyś spróbować swych sił w branży filmowej?

Zaraz po szkole czułem, że nie jestem jeszcze w pełni gotowy. Chciałem sprawdzić czy mógłbym się jeszcze czegoś nauczyć kręcąc reklamówki. Moją pasją zawsze jednak było kino. I choć nawet dzisiaj robię od czasu do czasu klipy reklamowe, moje serce tak naprawdę bije dla kina sci-fi i fantasy.

Po lekturze streszczenia fabuły „Cargo” automatycznie nasuwają się skojarzenia z pierwszym „Alienem”. Czy takie przypuszczenia są uzasadnione, czy Twój film będzie inny (w fabule, w atmosferze) od klasyka Ridleya Scotta?

Wiele już widziałem filmów sci-fi, a w „Cargo” chciałem zawrzeć nawiązania do tych, które naprawdę lubię. Oczywiście nie ma tu mowy o kopiowaniu, lecz o zrobieniu czegoś dla ludzi kochających tego typu kino, ludzi którzy zauważą i zrozumieją te odniesienia.

1

Czyli również coś w rodzaju hołdu?

Dokładnie. Ale takiego podprogowego, nie walącego prosto z mostu. Jeśli się dobrze orientujesz w kinie sci-fi, zrozumiesz o co chodzi. Staram się też podjąć grę z publiką – na początku widz myśli: skoro na wielkim statku kosmicznym mamy samotną kobietę, która nagle zaczyna słyszeć jakieś dziwne dźwięki… zatem gdzieś musi być potwór, prawda? Oczywiście nie powiem Ci, co ona naprawdę odkryje. To jest główny „hak” w tym filmie. „Cargo” zawiera mnóstwo zwrotów akcji. I za każdym razem kiedy myślisz, że już wszystko wiesz, otrzymujesz kolejną informację, która powoduje… że znowu nic nie wiesz.

Ile postaci będzie w filmie?

Załoga liczy siedem osób. To rodzaj psychologicznego eksperymentu – co mogłoby się wydarzyć między siódemką ludzi pozostawionych samym sobie na tak długi czas.

Osobiście streszczenie skojarzyło mi się (może trochę na wyrost) z pewnymi fragmentami powieści Alastaira Reynoldsa „Przestrzeń Objawienia” (samotna kobieta na wielkim statku kosmicznym). Znasz tę książkę, czy to tylko zbieg okoliczności?

Przyznam, że nie znam tej książki, choć czytałem mnóstwo powieści i opowiadań. Jest takie jedno opowiadanie Michaela Moorcocka, które bardzo mocno mnie zainspirowało. Nie pamiętam w tej chwili tytułu, ale mówiło ono o rodzinie latami podróżującej przez przestrzeń kosmiczną w poszukiwaniu nowego układu słonecznego. Bohaterowi, który jako jedyny nie jest pogrążony w głębokim śnie, z czasem zaczyna wydawać się, że jego towarzysze podróży również nie śpią. Tyle że to tylko jego napędzana bezgraniczną samotnością wyobraźnia.

Znasz cykl „Hyperion” Danna Simmonsa?

Tak, nawet mam te książki, ale jeszcze ich nie czytałem. Praca nad „Cargo” pochłania mi tyle czasu, że zwyczajnie ciężko mi znaleźć chwilę, żeby coś przeczytać. W tej chwili w mojej biblioteczce czeka na mnie około dwudziestu nowych książek.

2

Chciałbym Cię zapytać o kwestię finansowania „Cargo” i w ogóle filmów w Szwajcarii. Czy Twój film finansowany jest z publicznych pieniędzy, czy może macie prywatnych sponsorów?

Na początku było bardzo ciężko, bo ludzie – wiedząc, że to mój debiut –  po prostu mi nie ufali. Czytali scenariusz i mówili: „cóż, całkiem niezły skrypt, ale nie wierzymy, że podołasz jego realizacji.” Musiałem ostro się starać, żeby pokazać ludziom, że dam radę. Inna sprawa, że choć zaczęliśmy finansować „Cargo” już w 2000 roku, problemy zaczęły się po 9/11. Wtedy źródło finansowania się wyczerpało. Musieliśmy czekać przeszło dwa lata zanim wznowiliśmy produkcję. Wtedy zaczęliśmy szukać sponsorów zagranicznych. To jednak również nie wypaliło. Było to dla nas zbyt skomplikowane – same umowy zawierały ponad 80 stron! Zdecydowaliśmy wtedy zrobić „Cargo” w całości w Szwajcarii, tyle że z o wiele mniejszym budżetem. Udało nam się zorganizować 2 miliony franków szwajcarskich (=1,6 miliona USD), co dla takiego filmu jak nasz jest tyle co nic. Ja na przykład do dziś pracuję za darmo. Jestem spłukany [śmiech].

Zatem scenariusz jest już tak stary? Ma 9 lat?

Sama idea ma 9 lat, lecz scenariusz przepisywałem już ze 20 razy. Poważnie. W tej chwili mam 8 kompletnych różnych wersji scenariusza. Wszystko było zależne od finansów. Pierwsza wersja była bardzo mroczna i brutalna. Druga z kolei była raczej nastawiona na psychologię, rodzaj gry „kto jest kim”. Ta którą kręcimy w tej chwili ma mocno komercyjny wymiar, jest przeznaczona dla szerszej publiczności. Musieliśmy tak postąpić, gdyż w innym przypadku nie dostalibyśmy pieniędzy. Dwie pierwsze wersje w życiu nie mogłyby zostać sfinansowane w Szwajcarii. Nie ma mowy.

Wiem, że wnętrze Kasandry (statku kosmicznego na którym będzie rozgrywać się akcja) robi spore wrażenie, zwłaszcza zważywszy na budżet. Jaki element był największym wyzwaniem podczas tworzenia wszystkich tych futurystycznych wizji?

Pytasz o dekoracje, które zbudowaliśmy, czy CGI?

Dekoracje.

Zdecydowanie komora kriogeniczna, w której członkowie załogi przebywają zamrożeni w głębokim śnie. To coś w rodzaju wielkiej wanny, którą musieliśmy zbudować i wypełnić substancją. Testowaliśmy mnóstwo substancji – jedne okazywały się kłopotliwe dla skóry, inne nieźle działały przez jeden dzień, ale później zaczynały się rozkładać. Problem z konstrukcją wynikał również z faktu, że na planie było mnóstwo wody i elektryczności, a całość była niezwykle ciężka. Składała się z sześciu zbiorników zawierających około 300 litrów każdy.

A w kwestii CGI jak to wyglądało?

W filmie mamy dwie duże stacje kosmiczne. Jedna z której bohaterowie startują i druga, na którą przybywają. Stworzenie obu było bardzo skomplikowane. Ile poligonów jest w renderowanych plikach, ile GB RAM-u potrzebują tekstury, czy nasze komputery nadal będą w stanie wyrenderować określone klatki, ile trwa renderowanie pojedynczej z nich. Z tymi wszystkimi problemami musieliśmy się uporać. Wycisnęliśmy co tylko się da z naszego budżetu i muszę przyznać, że jestem dumny z tego, co osiągnęliśmy.

Jakie są proporcje między CGI a „naturalnym” materiałem?

Około 30 może 40% filmu zawiera CGI. Daje to niecałe 50 minut na 120 minut filmu. To całkiem dużo jak na produkcję niskobudżetową.

3

Europejscy twórcy raczej rzadko próbują swych sił w kinie sci-fi. Czasem Brytyjczycy, czasem Francuzi… Ale to Stany Zjednoczone są mekką dla tego gatunku. Jak myślisz, czy możemy spodziewać się jakiegoś przełomu w najbliższej przyszłości?

Szczerze mówiąc, nie wydaje mi się. Np. „Cargo” jest dla nas wyjątkowym projektem, któremu poświęciliśmy mnóstwo krwi, potu i łez. Parę osób w nas wierzyło, ale inni rzucali nam kłody pod nogi. Choć muszę przyznać, że ostatnimi czasy zbiegło się w czasie kilka korzystnych okoliczności i koniec końców wyszło na nasze. Z drugiej jednak strony nie mam pojęcia, czy i kiedy takie okoliczności mogłyby pojawić się po raz wtóry. Poza tym jestem zmęczony mentalnością, z jaką często spotykam się u Szwajcarów, charakteryzującą się negatywnym i bardzo ograniczonym myśleniem. Staram się mieć dokładnie odwrotne podejście.

Chciałbyś pojechać do Hollywood?

Zdecydowanie. Ciężko jest zrobić film science-fiction w Europie. Zobaczymy. Osobiście traktuję „Cargo” jako swoją szansę.

Czy „Cargo” będzie dystrybuowane poza państwami niemieckojęzycznymi? Czy masz może jakieś informacje na temat ewentualnego rozpowszechniania filmu we Wschodniej Europie, być może Polsce? Czy jest jeszcze za wcześnie, by o tym mówić?

Absolutnie tak. Za wcześnie by mówić o szczegółach, ale owszem, planujemy ruszyć w świat z „Cargo”.

4

Czekasz na jakieś konkretne filmy sci-fi w tym roku?

Oczywiście na „Pandorum” [śmiech]. Zawiązanie historii wygląda na bardzo podobne jak w „Cargo”. Chciałbym zobaczyć nowego „Terminatora„. Z powodu braku czasu nie obejrzałem też jeszcze nowego „Star Treka„.

A „Moon„?

Widziałem długi materiał na temat tego filmu. Owszem, również chciałbym go obejrzeć. Osobiście nie jestem pewien, czy będzie to bardziej film psychologiczny, jak np. „Solaris”, czy będzie to bardziej zbliżone do thrillera. Ciężko wywnioskować po zwiastunie.

Jakie jest Twoje zdanie na temat tych wszystkich remake’ów/sequeli/rebootów etc.?

Mało to wszystko twórcze. Ludzie powinni tworzyć i rozwijać oryginalne pomysły, zamiast wciąż tylko odgrzewać stare kotlety.

Dobre podsumowanie. Zatem życzę Tobie oraz innym młodym europejskim i azjatyckim twórcom, abyście ruszyli do Hollywood i wzniecili tam małą rewolucję. Na pewno przydałaby się amerykańskiemu przemysłowi filmowemu.

Zdradzę Ci mały sekret – szanse, że tam pojadę, na dzień dzisiejszy są całkiem spore.

Gratuluję. Życzymy Ci powodzenia i dziękujemy za wywiad.

Dodaj komentarz