Głód jest dziwną ciszą – rozmowa z Jonathanem Auf Der Heide, reżyserem „Van Diemen’s Land”

van-diemens-land

Jak zapewne uważni czytelnicy Opium zdążyli zauważyć, sporo sobie obiecujemy po „Van Diemen’s Land„, debiucie młodego australijskiego reżysera Jonathana Auf Der Heide. Szczęściarze w Australii film ten mogą oglądać już od kilku dni, podobnie jak ci, którzy właśnie goszczą na festiwalu filmowym w hiszpańskim Sitges. My tu w Polsce pewno jeszcze sobie poczekamy (o ile w ogóle się doczekamy)… W międzyczasie jednak zapraszam do lektury wywiadu z Jonathanem Auf Der Heide – myślę, że trochę ciekawych rzeczy Jonathan nam opowiedział.

Po pierwsze chciałbym abyś przedstawił siebie jako filmowca. Wiem, że również jesteś aktorem, prawda?

Chciałbym w moich filmach kłaść nacisk na staranną stylizację, gdyż jako filmowiec lubię odwiedzać inne światy i na dwie godziny uciekać od rzeczywistości. Twierdzę jednocześnie, że te światy mogą dać nam wgląd do rzeczywistego świata w którym żyjemy tu i teraz. Myślę, że dla twórcy filmowego to dosyć istotna sprawa.
Przez ostatnie dziesięć lat faktycznie pracowałem jako aktor. Głównie w teatrze i telewizji. To doświadczenie w doskonały sposób pozwoliło mi zrozumieć jak to jest po drugiej stronie kamery i jak najlepiej porozumiewać się z aktorem.

Mógłbyś opowiedzieć o swoich filmowych fascynacjach?

Lubię uciekać w filmową historię. Uwielbiam oglądać filmy. Nieistotne czy to dramat, kino artystyczne, thriller, horror. Mam obsesję na punkcie kina od wczesnej młodości. Dorastałem w nieciekawej dzielnicy, gdzie istniało duże ryzyko bycia pobitym lub obrabowanym. Często zostawałem sam w domu i zawsze starałem się uciec przed rzeczywistością w film. Powiedziałbym, że przez 6 lat oglądałem około 15 filmów tygodniowo. To był początek i wtedy mnie chwyciło.

vdl_1

W Polsce nie wiemy zbyt wiele o Alexandrze Pearce’u. Czy to popularna historia w Australii?

Nie. Nie jest to historia z której Australijczycy byliby szczególnie dumni. O nowoczesnej Australii możemy mówić od końca XVIII wieku. Jesteśmy raczej młodym państwem, choć mamy kilka „szkieletów w szafie” z którymi musimy się uporać. Gdy Alexander Pearce został powieszony, kolonia chciała za wszelką cenę zatuszować ten fakt. Koniec końców historia przekształciła się w mit, który przez 150 lat przekazywania z ust do ust zmienił Pearce’a w „skazanego kanibala ucztującego na mięsie swych ofiar, krojącego je na kawałki, które sprzedawał na ulicach Hobart”. Dopiero w latach siedemdziesiątych poprzedniego wieku zaczęliśmy wnikliwiej przyglądać się spuściźnie naszego skazańca. Do tego czasu Pearce’a kreowano na potwora, a jego historia nie była zbyt dobrze udokumentowana. Nie dziwi mnie zatem, że o niej nie wiedziałeś. Podobnie zresztą jak nie wie o niej wielu Australijczyków. Większość ludzi słyszało o wiadomej  katastrofie samolotowej w Andach, czy o grupie Donnera. Za to o Pearce’u mało kto wie, co jest niezwykłe zważywszy na fakt jak interesująca to historia. Podróż Pearce’a jest wspaniałym przykładem ludzkiej wytrzymałości i woli przeżycia. Tereny przez które się przedzierali, to jedne z najdzikszych obszarów na Ziemi. To jakby „Władca Much” albo „Wybawienie”, tyle że rozgrywające się w prawdziwym życiu, dlatego od początku wiedziałem, że to świetny materiał na film.

Trailer sugeruje, że możemy mieć do czynienia z produkcją przypominającą dzieła Johna Hillcoata czy Terrence’a Malicka. Jak byś się odniósł do takich porównań?

Wnikliwie oglądałem filmy Malicka podczas przygotowań do realizacji filmu. Chciałem zajrzeć głębiej, poza oczywisty horror jaki Pearce przeżył i powiedzieć coś o ludzkim aspekcie całej historii. „Van Diemen’s Land” wykorzystuje Pearce’a aby przekazać coś o tym, co to znaczy być człowiekiem w ekstremalnych warunkach. Chciałem aby film był jednocześnie kontemplacyjny i ponury, oraz koncentrował się na okrucieństwie człowieka i pięknie przyrody jego otaczającej. Tematyka dzieł Terrence’a Malicka jest dosyć podobna, dlatego owszem, spędziłem z nimi dużo czasu. Podobnie jak z Herzogiem, który często zagłębia się w tematykę „człowiek kontra natura”, czy „człowiek kontra jego własna natura”. Natchnęły mnie również filmy Petera Weira i Andrieja Tarkowskiego, a to dlatego, że ci twórcy potrafili nadać przyrodzie pewien niesamowity charakter, co jest dokładnie tym czego szukałem. Z kolei „Propozycja” Johna Hillcoata  to dla mnie pewien przełom w australijskiej kinematografii, gdyż udowadnia że dobrze zrobiony film traktujący o naszej historii kolonialnej, może być równie fajny jak amerykański western.

Jak starasz się przedstawić Alexandra Pearce’a? Bardziej jako lubującego się w ludzkim mięsie potwora, czy człowieka, który w kwestii przetrwania posunie się do wszystkiego?

Jako zwykłego człowieka, który poprzez nadzwyczajne okoliczności w jakich się znalazł, robi to co robi aby przeżyć. Myślę, że to bardziej interesujące niż gdybym miał przedstawić go jako zwykłego psychopatę czy socjopatę. Dlatego też chcę aby widz poczuł z nim jakąś więź a nie dystansował się od osoby, która najwyraźniej jest psychicznie chora. „Van Diemen’s Land” pokazuje wędrówkę Pearce’a do jądra ciemności, lecz również do jego własnej wizji piekła. W naszej wersji historii Pearce zagląda głęboko w swoją duszę i odkrywa, że jeżeli chce przetrwać, jest zdolny zabić.

vdl_2

Znasz może „The Last Confession of Alexander Pearce” Michaela Jamesa Rowlanda? Jak byś porównał tę produkcję ze swoim filmem?

“The Last Confession of Alexander Pearce” to znakomity, trwający godzinę fabularyzowany dokument, tyle że jego ograniczony czas trwania nie pozwala w pełni opowiedzieć o ludzkim wymiarze całej tej historii. Ponieważ nasz film jest dłuższy, my mogliśmy sobie na to pozwolić. „Van Diemen’s Land” koncentruje się wyłącznie na ucieczce, nie opowiadamy o tym co do niej doprowadziło, ani o procesie Pearce’a. Chciałem zrobić film oderwany od tamtych wydarzeń, gdyż zależało mi na wnikliwym zgłębieniu relacji pomiędzy europejskimi uciekinierami i zupełnie im obcą przyrodą. Dla mnie to opowieść o naturze, człowieku i granicach, które musi on przekroczyć jeżeli chce przeżyć. Gdybym skupił się na brutalności systemu karnego, czy na samym procesie, wtedy zbyt łatwo by było widzowi wydać moralny osąd. „Last Confession” różni się dosyć znacznie od „Van Diemen’s Land” ponieważ w dużym stopniu opowiada o tym co działo się „przed” i „po”, podczas gdy mój film rozgrywa się w dżungli od początku do końca. Dokument Rowlanda konsekwentnie stara się udowodnić, że jeżeli traktujesz człowieka jak psa, ten prędzej czy później zacznie zachowywać się jak zwierzę. Ja chciałem aby „Van Diemen’s Land” podeszło do wędrówki Pearce’a w sposób bardziej osobisty, a nie sugerowało że jest on wytworem  brutalnego systemu karnego. Nie chciałem sporu „Natura kontra System” prowadzącego do niepodlegających sprzeciwowi wniosków. Wolałbym żeby widzowie sami to wszystko między sobą przedyskutowali. Dlatego też w pewien sposób oba nasze filmy świetnie się uzupełniają, gdyż poruszają zupełnie odmienne aspekty historii.

Tagline…”Głód jest dziwną ciszą”… brzmi poetycko, ale też dość enigmatycznie. Czy chciałeś przekazać coś konkretnego poprzez te słowa?

Słowa te mają łączyć kontemplacyjną i fizjologiczną naturę podróży bohaterów. Wciąż przypominamy widzowi o fizycznym aspekcie wędrówki poprzez rzucanie postaci w różnego rodzaju ekstremalne warunki pogodowe. Jednocześnie chcemy przywołać uczucie wszechogarniającego głodu. Powodujące że myślisz wyłącznie o tym, iż twój żołądek jest pusty i płonie. Pearce mówi w swoim zeznaniu: „człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić, do czego może się posunąć kierowany głodem”. Te słowa cały czas były ze mną podczas kręcenia filmu.

vdl_3

Co sądzisz o innych „kanibalistycznych” filmach jak np. „Alive” albo „Ravenous”?

Nie chciałem stworzyć typowo kanibalistycznego filmu. Ten stricte „ludożerczy” aspekt jest drugorzędny względem kwestii przetrwania. Nie interesuje mnie gloryfikacja krwi i gore, gdyż z takim podejściem mieliśmy już do czynienia wiele razy. Chociaż oczywiście „Van Diemen’s Land” bywa chwilami wyzywający i szokujący, gdyż ciężko tego uniknąć przy takiej tematyce. [Nie jest to do końca odpowiedź na moje pytanie, no ale niech mu będzie – przyp. Stark]

Masz już pomysł na następny film?

Piszemy z Oscarem Reddingiem scenariusz westernu. Film opowiadać będzie o australijskim odludku, Benie Hallu, który swego czasu dokonał setek rabunków nikogo przy tym wszakże nie zabijając. Jednak gdy został pojmany, policja strzeliła mu 30 razy w plecy. Fajna historia.

Dziękuję za rozmowę.

[Strona oficjalna filmu]

Dodaj komentarz