„Devil” to pierwszy z trzech filmów (tworzących trylogię zatytułowaną „The Night Chronicles”), których pomysłodawcą jest M. Night Shyamlan. Na szczescie, Shyamlan odpowiada jedynie za ogólną koncepcję i produkcje, reszta w przypadku „Devil” to zasługa scenarzysty, Briana Nelsona (30 Days of Night, Hard Candy) i reżyserskiego rodzeństwa Johna i Drew Dowdle (Quarantine). Historia wymyślona przez reżysera „Szóstego Zmysłu” koncentruje się na czwórce nieznajomych, uwięzionych w zepsutej windzie. Wkrótce okazuje się, iż jeden z nich jest tytułowym diabłem.
Szczerze napisawszy idea będąca podstawą tego filmu, jest jak dla mnie całkiem intrygująca. Zwiastun też. Generalnie świetnie wpasowuje mi się to klimaty „Strefy Zmroku” czy innych „Mistrzów Horroru”. Jeśli scenariusz Briana Nelsona da radę to zapowiada się to na przyzwoitą produkcję na piątkowy, „kanapowy” wieczór.
Tweet
Może być całkiem ciekawie. Lubię „Siamalana”, nawet mimo ewidentnych wpadek. Mam tylko nadzieję, że ten „diabeł” będzie prawdziwy, a nie tylko semantyczny.
fakt zapowiada sie dosc ciekawie…oby i takie napiecie panowalo przez caly film, w sumie tak patrzac na tych bohaterow ktorych jak widac jest hmm 5 a nie 4 kazdy jest podejrzany o bycie tym demonicznym stworem z tytulu filmu:):):)
Shyalamnanan jest wg. mnie tylko ciupke lepszy od Uwe Bolla wiec nawet najmniejszy jego wklad w cokolwiek to dla mnie odstraszacz. Podziekuje.
Okrutnie krzywdzące porównanie. Nawet przyjmując, że jego ostatnie filmy nie należały do udanych, to jednak ma na koncie conajmniej dwa WYBITNE tytuły.
Poza tym spokojnie – on tylko produkuje;)
Okrucienstwo podyktowane chyba gustem ;) Wg. mnie nawet „ostatnia linia obrony” Shyalamana czyli Szosty zmysl nie jest szczegolnie dobrym filmem. Reszta? Znaki mialy swoje nieliczne momenty ale zostaly pogrzebane bzdurnym konceptem, Wioska? Obejrzalem, wzruszylem ramionami i zapomnialem. Niezniszczalnego obejrzalem niedawno ale nie moglem sie odpowiednio do niego odniesc bo mi nazwisko rezysera zabarwilo wizjer ;) Jakis taki mdlawy i niedopieczony mi sie wydal. Po obejrzeniu Lady in the water albo The happening po prostu czulem sie fatalnie… i wstrzymuje sie przed uzyciem jakiegos innego „okrutnie krzywdzacego porownania” ;)
Nie lubie tego pana i po The happening obiecalem sobie ze nic juz wiecej jego nie obejrze. Strata czasu i nerwow.
O „Niezniszczalnym” złego słowa nie dam powiedzieć, i na ubitą ziemię wyzwę jeśli zajdzie potrzeba;)
Zdaję sobie sprawę z tego, że ogromnej części widowni nie pasuje tempo narracji preferowane przez M. Nighta. Ale co poradzić – taki urok jego filmów.
Uwe tez ma zwolennikow swojego tempa ;)
A powaznie, domyslam sie ze Shyalaman to specyficznosc a nie nieudolnosc, ale dla mnie ta jego specyficznosc jest calkowicie niestrawna.