Mam nadzieję, że większość z Was kojarzy już nazwisko Drew Struzana – słynnego autora plakatów, m.in. do serii o Indianie Jonesie, „Gwiezdnych wojen” czy „Powrotu do Przyszłości” i dziesiątek innych posterów, które każdy kinoman bardzo dobrze zna. Marzyłam o tym od kilku lat i nareszcie doczekałam się filmu dokumentalnego o tym sympatycznym i utalentowanym twórcy.
W zeszłym roku sylwetkę Drew Struzana przybliżyłam czytelnikom plakaty.blox.pl (kilka lat temu powstało spore opracowanie na Ofilmie, już chyba niedostępne na stronie, ale wciąż do ‚wyguglania’). Zerknijcie koniecznie, zwłaszcza, jeśli wydaje Wam się, że nie znacie Struzana. Zdziwicie się. ;-)
Ok. 2 lat temu fani z żalem przyjęli wiadomość Struzana, który ogłosił, że przechodzi na emeryturę. Tymczasem w tym roku cały smutek jest nam wynagradzany, gdyż o Drew zrobiło się wyjątkowo wręcz głośno. Na Comic-Conie można było nie tylko zobaczyć jego nową pracę – plakat do serialowej ekranizacji komiksu „The Walking Dead” (współpracuje przy niej Frank Darabont, jeden z przyjaciół Struzana) – ale nawet spotkać się z nim osobiście, gdyż poświęcono mu specjalny panel, a to ze względu na premierę nowej książki o jego twórczości oraz właśnie filmu dokumentalnego. Taką emeryturę to ja rozumiem.
Od kilku dni zwiastun „Drew: The Man Behind the Poster” dostępny jest i dla zwykłych śmiertelników (w odróżnieniu od mega-szczęśliwców, za jakich uważam odwiedzających Comic-Con). Poza wspomnianym już Darabontem, wypowiadają się w nim m.in. także Steven Spielberg, George Lucas (obaj mają w domach własne kolekcje dzieł Struzana), Harrison Ford, Michael J. Fox, Guillermo del Toro i mój faworyt z dzieciństwa, Steve Guttenberg.
[via Firstshowing]
Tweet
Nieziemski kicz :D
Cóż, polska szkoła plakatu to nie jest, podobnie jak filmy, do których Drew zrobił postery, nie są kinem moralnego niepokoju. ;-)
Struzan był genialnym dzieckiem, ale miał taki a nie inny charakter i zainteresowania, więc trafił do komercyjnego świata szołbiznesu (najpierw robił okładki płytowe). Poza tym fotorealizm sam w sobie dla wielu jest kiczowaty. Mi też plakaty np. Saula Bassa artystycznie podobają się bardziej, ale… no właśnie. To zrozumieć mogą tylko osoby urodzone przed rokiem 1990. ;-) Przecież te plakaty to moje dzieciństwo! Wszystkie ukochane wtedy filmy.
Można też spróbować docenić, że Struzan jest chyba ostatnim plakacistą ‚przedfotoszopowym’ – po roku 2000 (ba! o ile nie wcześniej) oficjalne plakaty tworzone tradycyjnymi technikami to wieeelka rzadkość.
Oczywiście te plakaty mają głównie wartość sentymentalną i tego im nikt nie odbierze. Pracowitość też należy docenić bo rzeczywiście hiperrealizm jest chyba najtrudniejszy do wykonania. Szczególnie tradycyjnymi technikami. Chyba że używał rzutnika i malował po fotce wyświetlonej na płótnie – taka przedpotopowa, a raczej przedfotszopowa sztuczka;)
Najbardziej zapadł mi w pamięci jego plakat z „Powrotu do przyszłości” Był rok 1985, albo 86. Miałem osiem, dziewięć lat i z ojcem wybrałem się do kina na ten film. Jechaliśmy kaszlem (F126p). Wtedy nie było recenzji – przynajmniej ja ich nie pamiętam, i szło się na chybił trafił. W małej gablocie przed kinem Światowid w Nowej Hucie zobaczyłem plakat i wiedziałem, że film będzie świetny. I był :)