Daughters of Darkness (1971)

Ikony tak jak wampiry są nieśmiertelne.

Kobiecy wampir był od zawsze równie pociągający jak ten męski i podobnie jak męski krwiopijca miał swój „odpowiednik” w historii. Krwawa legenda Elżbiety Batory stanowiła idealną inspirację dla kobiecego krwiożercy i nikt nie wykorzystał tego lepiej niż Harry Kumel w swoim obrazie „Daughters of Darkness”.  Co ciekawe, rok 1971 ogólnie filmowo był bardzo obfity jeśli chodzi o krwawą hrabinę, gdyż oprócz belgijskiej wariacji, widzowie mieli także brytyjską (hammerowską „Countess Drakula” z Ingrid Pitt) i niemiecką („Vampyros Lesbos” Jesusa Franco). Drugą ważną pozycją w kreacji ekranowego żeńskiego wampira była „Carmilla” czyli XIX- wieczna nowela gotycka autorstwa Josepha Sheridana Le Fanu.

W wielkim skrócie fabułę „Daughters of Darkness” (po belgijsku znanych jako „Czerwone Usta”) można opisać tak: w drodze do Anglii młodzi nowożeńcy Valerie i Stefan zatrzymują na belgijskim wybrzeżu. Tam w pustym hotelu poznają parę tajemniczych kobiet: Hrabinę i jej asystentkę Ilonę. Zainteresowanie Hrabiny parą nowożeńców dość szybko zaczyna wykraczać poza czysto towarzyskie zamiary, kiedy okazuje się iż jest wiekowym wampirem szukającym nowej i młodszej pożywki.

To co odróżniało „Daughters od Darkness” od jej wówczas współczesnych horrorów z podwórka  wampirycznych opowieści z silnym akcentem lesbijskim ( w latach 70-tych przeżywających istny boom) to mocne i niepowtarzane wyczucie stylu plus niezwykła elegancja, nie tylko dotycząca wnętrz jak i kostiumów ale i ogólnej atmosfery. Szykowny klimat, dekadencja i wizualny estetyzm przeplata się tam z oniryczną erotyką i zmysłowością, mocnym kobiecym pierwiastkiem jak i lekką dawką perwersji. Jednak najistotniejszym i najlepszym elementem obrazu jest Delphine Seyrig w roli Hrabiny Bathory. Jej charyzmatyczna obecność uderza już od pierwszego kadru, kiedy ubrana w czarne skórzane kozaki i płaszcz z szerokim futrzanym kołnierzem wysiada z samochodu a jej twarz przysłania drobna siateczka z pod której błyszczą krwistoczerwone usta. Wygląda zjawiskowo, niczym hollywoodzka gwiazda. Zresztą odczucie jak najbardziej trafne, gdyż Kumel wzorował jej wygląd na Marlenie Dietrich podczas gdy jej młoda kochanka miała kojarzyć się z Louise Brooks. Obie aktorki były swego czasu ikonami ekranu co miało mocniej podkreślić intertekstualny rezonans postaci z filmu jak i nieco przewrotnie ich nieśmiertelność.

Na pierwszy rzut oka postać Seyrig (jedynej zdolnej aktorki w obsadzie, bo reszta to straszne drewna) jest niezwykle czarująca i ciepła. Jednak to tylko zmyślna manipulacja, gdyż Hrabina zainteresowana jest wyłącznie sobą, zapewne od wieków polując na odpowiednie ludzkie „zasoby” dające jej poczucie siły i witalności. Jej pielęgnowana od stuleci inteligencja, przebiegłość i charyzma dają jej poczucie nieograniczonej kontroli. Widać to w jej relacji z Iloną, mocno toksycznej jak i niewątpliwie opartej na współuzależnieniu. Ten sam los czekać będzie i Valerie, która zdaje się być podatna na wpływ takich trujących jednostek co wychodzi przy okazji odkrycia, iż jej ukochany małżonek okazuje się sadystą, w dodatku silnie skonfliktowanym z własną seksualnością (cały motyw z „Matką” był dla mnie zdecydowanie za krótki!).

Kumel zmyślnie podkreśla złą stronę Hrabiny, dając jej garderobę składającą się z trzech kolorów: czerni, czerwieni i bieli. Te same barwy miała nazistowska flaga, co miało przypominać, iż bohaterka jest tylko zwykłym demagogiem i tyranem. Jej wpływ na Valerie, choć podszyty głównie chęcią narcystycznej dominacji i potrzebą uzależnienia jest nawet zaskakująco zbawienny, gdyż pozwala dziewczynie wyrwać się z rąk męskiego brutala („Mężczyźni chcą kobiety jedynie zniewolić” syczy jej do ucha aksamitnym głosem Hrabina…która przecież sama ma w planach identyczne zamiary, co odkrywa jedynie jej hipokryzję). Śmierć Stefana należy do tych bardziej pomysłowych i kuriozalnych ekranowych zgonów a cały jego wątek stanowi ciekawy kontrast (mało subtelny, ale skuteczny!) do mocno feministycznej wymowy samego filmu. Dysfunkcyjne postacie nadają temu filmowi ciekawej psychologicznej głębi, sprawiając, iż „Córki Ciemności” można traktować jako coś więcej niż tylko ładnie opakowany eurohorror.

Jednak właśnie to „opakowanie” sprawia, iż ten obraz nawet po tylu latach jest tak mocno czarujący. Każde pojawienie się Seyrig w kolejnej szykownej kreacji jest ucztą dla oczu. Jej ekranowa aura zniewala niczym wampirza hipnoza. Zmysłowa i niepokojąca muzyka autorstwa Francois de Roubaixa ze świetnym motywem przewodnim pięknie dopina niezwykle barwne i wysmakowane kadry sprawiając, iż „Córki Ciemnośći” to jeden z bardziej stylowych i eleganckich filmów grozy ever,  idealnie łączący współczesny gotyk, hollywoodzki glamour i seventisowy chic. Dziś obraz Kumela jest mocno kultowy, a jego wpływ na późniejsze kino wampiryczne raczej nie podlega dyskusji (w tym samym roku w Ameryce wyszedł „Velvet Vampire” niewątpliwie inspirowany „Córkami..” a najlepszym duchowym spadkobiercą horroru z 1971 roku jest przede wszystkim „Hunger” Tony Scotta). Natomiast sama Hrabina tak jak wampir stała się nieśmiertelną ikoną, nie tylko horroru ale i mody: sporo zawdzięcza jej Catherine Deneuve z filmu Scotta właśnie a jeszcze więcej Lady Gaga w sezonie „Hotel” antologii American Horror Story.

Dodaj komentarz