Sound of Metal (2020) – recenzja

 

kiedy cisza jest błogosławieństwem

“Sound of Metal” Dariusa Mardera to dla mnie obok “Niedosytu” i “The Kid Detective” zdecydowanie najciekawszy debiut tego roku. Scenarzysta świetnego “The Place Beyond the Pines” wije przed nami opowieść, która niejako dla poniektórych jest niezłym odbiciem tego burzliwego roku.
Otóż któregoś dnia cały świat pewnego metalowca ulega brutalnej transformacji. Ruben traci słuch – co dla kogoś, kto oddał całe swoje serducho muzyce jest niezłą życiową katastrofą. Sytuacji nie poprawia fakt, iż nasz bohater jest byłym ćpunem i powrót do wyniszczającego nałogu w takich okolicznościach zdaje się nieunikniony. Ruben przechodzi przez skrajne emocje i jego podróż do samoakceptacji nowego życia i przede wszystkim siebie samego jest długa i nieco kręta.
Film bez zbytniego lukrowania ani dramatyzowania pokazuje, iż z końcem jednego przychodzi też i początek czegoś nowego. I każda nagła zmiana uczy nas czegoś o nas samych jak i jest bramą do nowych wyzwań i przeżyć. Wiem, strasznie to banalne, ale Marder robi to w tak nienachalny sposób, iż owe przesłanie na poziomie podprogowym uderza dość skutecznie. Jego subtelna reżyseria jest zaledwie fragmentem całości na jaki składa się fenomen tego obrazu. Sporo wnosi tutaj aktorstwo: Riz Ahmed w tytułowej roli już typowany jest do Oskara (i słusznie!) ale dla mnie odkryciem jest Paul Raci wcielający się jego mentora. Jego monolog adresowany do naszego bohatera po pewnej drastycznej decyzji jest najbardziej bolesną i wzruszającą sceną w filmie. Ukoronowaniem jest dźwięk a także jego brak. Strona dźwiękowa filmu jest celnym narzędziem do lepszego i bardziej wnikliwego zrozumienia sytuacji Rubena. Polecam oglądać ze słuchawkami by jeszcze lepiej wejść w duszę naszego bohatera. Sporo daje też sprytne wykorzystanie napisów, lub ich totalny brak, sprawiając, iż jesteśmy na początku tak samo zagubieni jak biedny Ruben.
“Have you ever experienced a moment of stillness?” to kluczowe pytanie pojawiające się w filmie i mam nadzieje, iż w tym okropnym roku udało się Wam zwolnić, zreflektować i docenić rzeczy na które do tej pory nie zwracaliście uwagi.

PS “Sound of Metal” sprawdzi się świetnie w duecie z dokumentem o liderze INXS, “Mystify: Michael Hutchence” bo to również jest opowieść o muzyku, który stracił coś dla niego niezwykle cennego. Obie historie pokazują dwie różne drogi radzenia sobie z tragedią i konsekwencje nagłej zmiany. Do obejrzenia tego drugiego również gorąco zachęcam bo to dobra rzecz prezentująca portret naprawdę ciekawego gościa.

 

Dodaj komentarz