Archiwa tagu: serial

Goodbye Gil Grissom

No i stało się. Po dziewięciu sezonach, z serialu „CSI: Las Vegas”, odchodzi już na dobre William Petersen. Jego bohater, Gil Grissom, był bezsprzecznie sercem i duszą tego przedsięwzięcia, więc trudno będzie mi wyobrazić sobie kolejne odcinki bez niego. Była to zdecydowanie jedna z bardziej oryginalnych i fascynujących postaci ze świata telewizji. Jej dzieje twórcy odsłaniali bardzo powoli, jedynie od czasu do czasu podrzucając jakiś związany z nim szczegół, dzięki czemu Grissom wciąż pozostawał intrygujący. Przez dziewięć lat o szefie nocnej zmiany Wydziału Kryminalistyki Las Vegas dowiedzieliśmy się między innymi tego, że już od dzieciństwa (dzięki ojcu botanikowi) fascynował się wszelkiej maści insektami, robalami i owadami – to dzięki tym zainteresowaniom entomologia stała się później jego specjalnością. Od dziecka, co może zabrzmieć nieco makabrycznie, zgłębiał tez sekrety patologii – robiąc sekcje znalezionym martwym zwierzętom. Grissom zawsze był nieco dziwakiem i outsiderem w serialu, osobnikiem raczej antyspołecznym, skupionym na swoich pasjach i oddanym całkowicie pracy – do tego wyjątkowo inteligentnym i oczytanym. Był swoistym polimatą czyli osobą posiadającą wszechstronne wiadomości i encyklopedyczną wiedzę. Być może ta właśnie kombinacja cech Grissoma plus mroczny i ponury klimat serialu (pomimo tego, że akcja umiejscowiona jest w słonecznym i tętniącym życiem Las Vegas, to większość wydarzeń rozgrywa się w nocy), sprawiła iż „CSI: Las Vegas” wciąż utrzymują się w ścisłej czołówce najbardziej popularnych programów telewizyjnych w Ameryce. Dodać też trzeba, że do tej wyjątkowej popularności serialu, przyczyniła się też aktorska charyzma Petersena, a kreowany przez niego Grissom nieco przypomina innego odgrywanego przez niego bohatera, Willa Grahama (specjalista od portretów psychologicznych FBI w „Łowcy” Michaela Manna), odpowiedzialnego, między innymi, za schwytanie Hannibala Lectera.

Przyznaje się bez bicia i z łezką w oku, że będzie mi brakować Grissoma i nie wiem czy serial pozbawiony mojego ulubionego bohatera nadal będzie taki sam – mroczny, tajemniczy i wciągający. Pomimo tego, że produkcja miała swoje gorsze i lepsze epizody (jeśli chodzi o te lepsze, to szczególnie polecam dwugodzinny odcinek napisany i wyreżyserowany przez Quentina Tarantino, pt: „Grave Danger”), to nadal oglądam „CSI: Las Vegas” z niegasnącym zainteresowaniem (nawet pomimo dwóch niezbyt udanych i nie umywających się do oryginału spin-offów), a to tylko świadczy o klasie tego cyklu.

Ostatni odcinek z Grissomem amerykańska telewizja wyemituje 15 stycznia, a jego następcą będzie nie kto inny jak sam Morfeusz, czyli Laurence Fishburne. To on w dalszych epizodach pokieruje wydziałem do spraw kryminalistyki.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=sWEvA9ffCTI

„Baśnie” na małym ekranie

Image Hosted by ImageShack.us

Ja wiedziałam, że tak będzie… Parę lat temu czytając „Baśnie” marzył mi się serial na podstawie tego komiksu no i proszę! Stacja ABC ogłosiła iż przygotowuje adaptację tejże serii na potrzeby małego ekranu. Odcinek pilotażowy jest już na etapie prac scenariuszowych i ma nawiązywać do pierwszego numeru baśniowego cyklu:

Pomysł na serię był bardzo prosty. Bill Willingham postanowił umieścić najpopularniejszych bohaterów bajek w świecie zwykłych ludzi. I tak Królewna Śnieżka pełni rolę prawej ręki burmistrza, a potrafiący zmieniać kształty Wilk jest detektywem. Do tak zbudowanego świata autor wprowadził brutalną zbrodnię – w pokoju Róży Czerwonej, siostry Śnieżki, znaleziono ślady walki i litry krwi rozmazane na ścianie. Czy ktoś zabił Różę Czerwoną? A jeśli tak, kto to zrobił – może Sinobrody, dziś oczyszczony z zarzutów, ale znany w przeszłości z bestialskiego traktowania swoich młodych małżonek?… Śledztwo rozpoczyna detektyw Wilk. Ponoć zrehabilitowany – ale czy naprawdę tak łatwo można pokonać stare nawyki? Zaczynająca się jak klasyczny kryminał, a potem korzystająca z innych konwencji, seria Baśnie przyniosła jej twórcom niejedną nagrodę Eisnera, między innymi za najlepszy nowy cykl w 2003 roku. Porównywana z Sandmanem, w pierwszej części opowieść nawiązuje luźno także do Strażników Alana Moore’a – motywem zabójstwa członka tajnej społeczności. (komiks.gildia.pl)

W Polsce wydawnictwo Egmont wydało jedynie trzy albumy z serii, ktora za granicą doczekala się już około osiemdziesięciu odcinków.

Wszystkie drogi prowadzą do kinowego „Rzymu”?

Ach co to był za serial! Mimo iż zaliczał się do gatunku seriali historycznych, nie kładł zbyt wielkiego nacisku na 'prawdę historyczną’ ani wierność 'faktom’. Historia przez duże H nie była tu ważna, ważne były postacie, niezwykle pełnokrwiste i wyraziste, a także czasy w jakich dane im było żyć. Serial proponował nieco ostrzejsze spojrzenie na epokę 'chwały’ Rzymu, częściej zaglądając do imperialnych slamsów niż arystokratycznych domów. Zero cukru ale za to dużo kontrowersji i brutalnego realizmu, zaserwowanych z niezwykłą dbałością o szczegóły. A na dokładkę świetna obsada i soczyste dialogi.

Niestety po 22 odcinkach stacja HBO stchórzyła, przerażona kosztami produkcji i z pięciu planowanych sezonów ostały się jedynie dwa. Niedawno grube ryby z foteli kierowniczych HBO oprzytomniały i stwierdziły iż rezygnacja była nazbyt pochopna, więc być może ujrzymy jeszcze cienie i blaski rzymskiego Imperium na ekranie. DUŻYM ekranie. Kinowym.

Twórca „Rzymu” Bruno Heller zdradził ostatnio iż w planach jest realizacja kinowej wersji serialu. Niby wszystko fajnie, tylko czy zamknięcie rozległej i wielowątkowej fabuły w 2-3 godzinach nie jest trochę jak serwowanie wisienki z deseru, ale bez deseru? No ale cóż… nie ma co wybrzydzać, lepsze to niż nic i będę trzymać kciuki za powodzenie tego projektu.

Ave Glorificus „Roma”!