„The Cove” to dokument, który otrzymał nagrodę publiczności na ostatnim festiwalu w Sundance, a opowiada o pewnej niewielkiej japońskiej zatoce, gdzie tysiącami mordowane są delfiny. Pamiętacie „Człowieka na linie”, który momentami oglądało się jak kryminał? Tym razem mamy do czynienia z eco-thrillerem – magazyn „Rolling Stone” określa ten film jako połączenie „Flippera” z „Tożsamością Bourne’a”, a twórcy mówią, że to wynik oglądania filmów Jacquesa Cousteau i… Bondów. I pewnie coś w tym jest – przy kręceniu filmu wykorzystano sprzęt wojskowy, kamery termo- i noktowizyjne, a także specjalne mikrofony i kamery zamaskowane w sztucznych kamieniach, które dla potrzeb „The Cove” zrobiło Industrial Light and Magic. Twórcy musieli się zmierzyć z rozgniewanymi rybakami i ukrywać się przez policją, a także obawiali się czerpiącej zyski z zabijania delfinów i wielorybów yakuzy.
[via firstshowing.net]
[via indiewire.com]