Avatar Day – wrażenia

avatar

Na tegorocznym Comic-Conie James Cameron na 21 sierpnia zapowiedział Avatar Day. To właśnie wczoraj w wybranych kinach na całym świecie odbyły się specjalne pokazy fragmentów z jego „Avatara”. I ja tam byłam, a com widziała i słyszała , poniżej umieszczam.

avatar 1Powitał nas sam James Cameron. Oczywiście w 3D. Po jego 40-sekundowym zaproszeniu, mogliśmy zobaczyć 15 minut z pierwszej połowy filmu (oraz minutowy montaż ujęć z drugiej), których fragmenty znamy ze zwiastuna. Była to ponoć odspoilerowana wersja materiału pokazanego na Comic-Conie.

Pierwsza scena przedstawia dwóch bohaterów, głównego, czyli niepełnosprawnego żołnierza Jake’a Sully’ego oraz generała z avatar 2imponującą i intrygującą swym kształtem blizną, który wygłasza całkiem bezbolesną mowę. Scenografia, sprzęt wojskowy i statek statek przywodzą na myśl drugą częścią „Obcego”. To miłe skojarzenie zostaje wzmocnione pojawieniem się Sigourney Weaver jako lekarki, która „przeprowadza” Jake’a w ciało avatara.

Kolejna scena, w której widzimy spotkanie głównego bohatera pod postacią avatara z pandorską fauną, zaniepokoiła mnie i to avatar 3podwójnie. Najpierw Jake w niezgrabny, „czerstwy” sposób stawia się stworzeniu przypominającemu dinozaura. Chciałabym to tłumaczyć „nowporzygodowością”, dzięki której ostatnio Kirkowi w nowym „Star Treku” uchodziły teksty rodem z „Indiany Jonesa”, ale może to być tylko moje pobożne życzenie.
Po próbie, jaką przeszły moje uszy, przyszła kolej na oczy – ucieczka Jake’a przed kolejnym zwierzem. Ciężko było nadążyć za migającymi obrazami, tym bardziej, że wszystko zmieniało się w trzech avatar 5wymiarach. Szkoda, że „Ultimatum Bourne’a” nie wyszło w 3D, bo można by potrenować. Uczucie dystansu potęgowała komputerowość – w komentarzach do zwiastuna Kubek napisał, że po prostu gry komputerowe coraz bardziej przypominają filmy i niedługo nie będzie można ich odróżnić, ale ja się chyba jeszcze muszę do tego przyzwyczaić. Cóż, powinno się udać, bo podobno będę na to mieć ponad 2 i pół godziny.

avatar 6Spotkałam się też z zarzutami o cukierkowatość kolorystyki świata Pandory. Sekwencja odbywająca się nocą w lesie rozwiała jednak wszelkie moje wątpliwości. Na pierwszy rzut oka być może i kiczowate kolory, świecące ważki i bioluminescencyjny blask, urzekły mnie. Poza tym uświadomiłam sobie, że jestem już z nimi zaprzyjaźniona po wielokrotnych seansach „Otchłani”.

Po chwili pojawił się jednak kolejny dialogowy zgrzyt, a mianowicie avatar 7Neytiri tłumacząca Jake’owi, dlaczego mu pomogła. Dialog ten mało delikatnie sugerował ekologiczne przesłanie „Avatara”, które można już było wywnioskować z informacji o fabule (tym bardziej, że Cameron poruszał już ten temat we wspomnianej „Otchłani”). Miejmy nadzieję, że w całym filmie będzie ono przekazane bardziej subtelnie.

Jednak Neytiri może się okazać postacią ciekawszą od głównego bohatera. Na dwoje babka wróżyła – jeśli będzie harda i avatar 8zdecydowana, wątek uczuciowy może przypominać bardziej ten Lei i Hana Solo, a jeżeli okaże się ona kosmiczną Pocahontas, wyjdzie z tego marudzenie Padme i Anakina. Mam jednak wrażenie, że z głosem Zoe Saldany, może z niej być niezła niebieskoskóra kocica, zwłaszcza, że jej motion capture wyszło całkiem, całkiem.
Jeśli chodzi o animację, to w 3D zrobiła ona na mnie dużo lepsze wrażenie niż w zwiastunie, któremu pod tym względem mój redakcyjny kolega D’mooN wytknął pewne nierówności. Być może avatar 9niektóre z tych sekwencji nie były jeszcze dokończone albo zaszkodziło im spłaszczenie do dwóch wymiarów. Zapewniam, że w większych fragmentach wizualnie „Avatar” robi fantastyczne wrażenie.
Niesamowita była też ostatnia scena, w której Jake próbuje okiełznać „smoka”. Sceny lotu, zwłaszcza w trójwymiarze, to świetna zabawa. W tym fragmencie kolejny raz pięknie wygląda też Pandora. Ukształtowanie terenu, roślinnośc i zwierzęta, Na’vi i avatary – avatar 10wszystko to wygląda na szczegółowo przemyślane i nie jest krzykliwe, jak np. w „Mrocznym widmie”.

Jak na Comic-Conie zapowiadał Cameron, Avatar Day to marketingowy eksperyment (wczoraj przedstawiono też zwiastun gry „Avatar: The Game” i figurki Mattela). Cieszę się, że się powiódł, bo bardzo chętnie zobaczyła bym 15 minut z np. „Hardkor 44” pół roku przed premierą. To cwany zabieg, bo posłużył też do spuszczenia nieco powietrza z bardzo już rozdmuchanego balonu oczekiwań. Okazało się, że to jednak tylko film, a nie lekarstwo na raka. Fabularnie może się nie okazać wybitny (ale na pewno może być całkiem w porządku), ale jedno jest pewne – wizualnie będzie to uczta. Albo inaczej – pycha impreza!

Dodaj komentarz