Zapraszam do lektury krótkiego acz treściwego wywiadu z Paterem Sparrowem, człowiekiem odpowiedzialnym za węgierską ekranizację nieistniejącej książki pod tytułem „Jedna Minuta Ludzkości”, którą Stanisław Lem zrecenzował w książce „Prowokacja”. Zwiastun prezentowaliśmy swego czasu tutaj. Reżyser do specjalnie wylewnych osób może nie należy, ale paroma interesującymi kwestiami na pewno się z nami podzielił.
Czy mógłbyś opowiedzieć o źródle tej dość niezwykłej idei – filmowania nieistniejącej książki?
Miałem 15 lat, kiedy po raz pierwszy przeczytałem ten esej i od tamtego czasu często myślałem o możliwości takiej ekranizacji. Pierwotnie wydawało mi się to zupełnie niemożliwe, pomimo że całość jest bardzo mocno obrazowa.
Czy bardziej istotną kwestią było dla Ciebie stworzyć po prostu dobry film sci-fi, czy raczej – przy użyciu sztafażu sci-fi powiedzieć coś istotnego o kondycji dzisiejszego społeczeństwa?
Nie rozpatruję swojego filmu w kategoriach sci-fi, uważam go bardziej za filozoficzną fikcję (phi-fi:)), więc zdecydowanie opowiadam się za tą drugą opcją. Najbardziej interesującą dla mnie rzeczą jest fakt, że materiał Lema będący w 1986 roku literacką fikcją, dziś staje się mniej lub bardziej prawdziwy.
Lem nie widział przyszłości człowieka w najjaśniejszych barwach. Jak jego poglądy korespondują z Twoim spojrzeniem na świat? Jak widzisz ludzkość za, powiedzmy, 50 lat?
Myślę, że czas jest tylko złudzeniem dla gatunku ludzkiego. Historia pokazuje, że nie istnieje rozwój jako taki, lecz raczej dojrzewanie. To my decydujemy o wszystkim, co robimy i jak patrzymy na świat – tak jak jest powiedziane w filmie: „To, co oczy widzą, jest tym, co w oczach się odbija”. Dlatego wydaje mi się, że za 50 lat to, co dziś jest dobre, będzie lepsze, a to, co jest złe, będzie gorsze.
Masz jakąś ulubioną powieść Lema?
Tak. Tę, którą sfilmowałem.
Co stanowiło największy problem podczas całego procesu tworzenia „1”? Miałeś jakieś kłopoty np. z budżetem?
Tak, jedynym problemem było właśnie złożenie całego budżetu do kupy. Niestety pieniądze determinują czas, pomysły, warunki, a nawet siłę fizyczną i psychiczną.
Prezentując zwiastun Twojego filmu porównaliśmy go do dzieł braci Quay i Terry’ego Gilliama. Czy w kwestii wizualnej strony „1” możemy mówić o jakichś inspiracjach wymienionymi reżyserami?
Jestem wielbicielem wszystkich ich dzieł. Jasne, w pewien podświadomy sposób na pewno mieli na mnie spory wpływ. Tak jak zresztą wielu innych twórców.
Chciałbym zapytać Cię o projekt End And End. Mógłbyś o nim opowiedzieć? Co jest głównym celem tej inicjatywy?
Od 1998 roku staram się zbierać pod jednym dachem młodych, twórczych ludzi, którzy nie boją się przekraczać granic w tworzeniu sztuk wizualnych. End And End Image to niezależne zrzeszenie artystyczne firmujące wszystkie te projekty.
Czy masz jakieś informacje dotyczące światowej dystrybucji „1”? Szczególnie interesuje nas dystrybucja w Polsce.
Jest to troszkę skomplikowana kwestia, ale pracujemy nad tym. Myślę, jednak że skoro „1” jest koprodukcją polsko-węgierską, widzowie w Polsce na pewno zobaczą ten film w kinach, w przyszłym roku.
Dziękuję za rozmowę.