Don Coscarelli (twórca serii „Phantasm” i „Beastmaster”) na tegorocznym Fantastic Fest zaprezentował pierwszą zajawkę swojego najnowszego przedsięwzięcia, zatytułowanego „John Dies at the End”. I podobnie jak w przypadku jego poprzednich dzieł, wspomniana produkcja ma spore zadatki na pozycję kultową.
Adaptacja powieśći Davida Wonga pod tym samym tytułem to zaskakujący miks horroru i science-fiction, pełen odjazdów rodem z „Las Vegas Parano”, wypełnionych bestiariuszem zaczerpniętym z najgorszych koszmarów Lovecrafta. Wszystko to podlane zostało sporą dawką czarnego humoru i udekorowane oldschoolowymi efektami praktycznymi. A na deser Clancy Brown w jednej z głównych ról, któremu towarzyszą Paul Giamatti i ulubieniec Guillermo Del Toro, Doug Jones.
‚Sos sojowy’ to uliczna nazwa narkotyku, którego każde kolejne zażycie obiecuje dosłownie „nieziemskie” doznania. Użytkownicy „sosu” mogą podróżować w czasie jak i między wymiarami, jednak po powrocie nie wszyscy są już ludźmi. Gdy Ziemi zaczyna grozić inwazja z obcego universum, ludzkości na gwałt potrzebni są obrońcy. Niestety lokalne wyrzutki, John i David to ostatnie osoby, które mogą powstrzymać nadchodzącą horrorapokalipsę.
Obraz znajduje się obecnie w fazie postprodukcji, a planowana premiera ma mieć miejsce gdzieś w 2012 roku.
[za Live For Films]
Tweet
dobry wyczes :)
Ciekawe co z Bubba Nosferatu: Curse of the She-Vampires :(. Czekam na ten film.
Swoją drogą „Phantasm” to najlepsze złe horrory tamtego okresu. „Koszmar z ulicy wiązów” może się schować.
Witam,
poruszę ten temat gdyż na dniach będzie nader aktualny :)
Jestem po seansie John Dies at the End i muszę powiedzieć, że jeden z najlepszych oldshoolowych horrorów jakie widziałem.
Scena prosto z Hellraiser’a w pierwszych minutach
Paul Giamatti ze swoimi już legendarnymi wiązankami, ale trzeba przyznać, że jako producent spisał się równie dobrze
przerażający Doug Jones i oczywiście masę zagrywek z filmów kultowych, można łączyć i bawić się scenami – doszukiwać się detali celowo bądź przypadkowo wrzuconych do filmu.
Trzeba przyznać, że film tak jak i powieść świetnie bawi się obrazem (powieść – słowem) i dostajemy coś na co widz nie jest przygotowany, z jednej strony Lovecraft, z drugiej Ed Wood – oj tak, przynajmniej końcowe sceny, mamy to slashera, mamy to gore, czarna komedia i bad trip w najgorszym wydaniu, dla mnie film dosaje solidne 8/10
http://oniryzmovie.blogspot.com/2013/01/119-recka-john-umiera-ostani.html