Feminizacja kina przybiera różne postacie. W ramach hollywoodzkiego nurtu kina akcji najczęściej chodzi o wykorzystanie wdzięków pań, by uatrakcyjnić filmy wizualnie (idealnym przykładem są choćby serie „Underworld” i „Resident Evil”, czy też niedawny „Sucker Punch”). Trend ten zaczął się jednak odbijać rykoszetem. Już nawet Królewna Śnieżka portretowana jest jako niezłomna wojowniczka, a Pixar zaprezentował właśnie pierwszy w swojej historii film, którego głównym bohaterem jest przedstawicielka płci pięknej.
I tym razem rzecz de facto dotyczy feminizacji w jej najprostszej postaci – zrzuceniu więzów norm społecznych i walce o możliwość kreowania własnego losu. Aby sprawę ubarwić, historia rozgrywa się w średniowiecznej Szkocji, a więc czasach (i miejscu), gdzie patriarchat miał się bardzo dobrze.
Reżyserem filmu jest Mark Andrew, który kilka lat temu zadebiutował szortem „One Man Band„. Trzeba przyznać, że stanął przed trudnym zadaniem. Wizualnie „Brave” dość mocno przypomina „Jak wytresować smoka” i na pierwszy rzut oka nie posiada tego nimbu wyjątkowości, który charakteryzował większość poprzednich filmów Pixara. Tytułami takimi jak „Potwory i spółka”, „Wall-E” i „Odlot” Pixar podniósł poprzeczkę tak wysoko, że czasem sam ma problem z jej przeskoczeniem… A oczekiwania fanów (w tym moje) są ogromne.
Premiera: 12 czerwca 2012
Tweet
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz