Będę szczery: wiele obiecuję sobie po kolejnym filmie Duncana Jonesa. Jego debiutancki „Moon” bez trudu dostał się na moją prywatną listę 10 najlepszych obrazów s-f ostatniej dekady, jednocześnie portretując reżysera jako drobiazgowego, świadomego kreatora. Czy „Source Code” okaże się równie nietuzinkowym filmem?
Jakkolwiek bezczelnym wydawać się może budowanie wstępnej oceny filmu na podstawie tylko zwiastuna, to jednak – czy nie po to są one tworzone? „Source Code” na pierwszy rzut oka wydaje się posklecanym byle jak miksem „Dnia Świstaka” oraz telewizyjnych: „Zagubionego w czasie” („Quantum Leap”) i „Misji w czasie” („Seven Days”). Jednak pewne detale, przedstawione w poniższej zajawce, dają podstawy ku temu by spodziewać się czegoś więcej.
Kapitan Colter Stevens (Jake Gyllenhaal) budzi się w pociągu zmierzającym do Chicago. Choć inni pasażerowie wydają się go znać, on sam nie ma pojęcia gdzie i kim jest. Ostatnią rzeczą jaką Colter pamięta jest jest lot helikopterem na misję w Iraku, jednak tu okazuje się być inną, obcą samemu sobie osobą. Zanim zdąży jednak cokolwiek wyjaśnić, z naprzeciwka nadjeżdża drugi pociąg i jednocześnie wybuch bomby zabija wszystkich pasażerów.
Colter odzyskuje świadomość w dziwnej komorze, przymocowany pasami do fotela. Nie ma pojęcia co się stało, jednak wkrótce okazuje się, że bierze udział w tajnej operacji o kryptonimie “Beleaguered Castle”. Technologia wykorzystana w tym projekcie pozwala na podróż w czasie – jednak ma swoje ograniczenia…
Premiera 15 kwietnia 2011.
[za /Film]
Tweet
Jeżeli Source Code będzie w 1/3 tak dobry jak Moon, to szykuje się majstersztyk :)
Moon to przeszłość, nie da się tego zrobić drugi raz, choć porównań się nie uniknie – trailer przypomina mi coś na kształt Efektu Motyla, mam nadzieję, że nie pójdzie ta historia w tę stronę
Interesujące. Dosyć chaotyczne, takiego pomysłu jeszcze nie widziałem, chociaż widzę pewne nawiązania do filmu i książki, Paycheck (Zapłata). Czekałem na trailer jakiś czas, i nie wiedziałem w sumie czegoś się spodziewać, liczyłem na trochę coś innego, ale i tak może być interesujące.
Fajnie mieć montażystę „Gwiezdnych Wojen” na pokładzie:)
No, wygląda bardzo smakowicie :)