Zawsze jestem pełen podziwu dla animatorów-solistów. Jednoosobowych armii. Ludzi, którzy w zaciszu własnych domów, w pojedynkę tworzą kompletne, pełnowymiarowe filmy. A jeśli na dodatek takowy krótki metraż udaje się ubrać w dobrą, zachęcającą do przemyśleń, fabułę – tym lepiej.