Po tym, co Joel Schumacher zrobił z Batmanem, stwierdziłam (chyba nie ja jedna), że ten reżyser powinien przejść na przymusową emeryturę. Ostatnio niestety postanowił o sobie przypomnieć, czego efektem jest „Blood Creek” – horror z nazistowskim okultyzmem w tle.
Parający się czarna magią naziści to (przynajmniej według mnie) jeden z fajniejszych motywów filmowych. Co więcej,w filmie występuje mój ulubieniec, Michael Fassbender (który już raz udowodnił, iż w niemieckim mundurze mu do twarzy), więc nowe 'dzieło’ Schumachera powinno mnie w pełni zadowolić. Powinno, ale po 50 sekundzie fajnych klimatów w poniższej zajawce, czar nagle pryska…
„Blood Creek”, nie dość dwa razy zmieniał tytuł (Town Creek, Creek), to jeszcze przeleżał sporo na półce, aby ostatecznie doczekać się jedynie premiery na dvd (styczeń 2010).