kiedy cisza jest błogosławieństwem Czytaj dalej Sound of Metal (2020) – recenzja
kiedy cisza jest błogosławieństwem Czytaj dalej Sound of Metal (2020) – recenzja
Bajka o Dwóch Siostrach Czytaj dalej Morgiana (1972)
czyli „Parasite” swingujących lat 60-tych Czytaj dalej The Servant (1963)
Bóle miłości na irlandzkiej wyspie
From Russia with blood
Michael Pearce stworzył film taki jaki lubię najbardziej. Niepokojący, niejednoznaczny, z gęstą atmosferą i przepiękną fotografią.
Czytaj dalej Beast – recenzja
Oglądając „You Were Never Really Here” dość szybko zdajemy sobie sprawę, iż sama fabuła jest tutaj mocno szczątkowa i najmniej istotna.
Historia o dojrzewaniu na australijskiej prowincji w latach 60-tych, przesycona stylem southern noir.
Pewnie znacie już ten film, więc obejrzyjcie szort od którego wszystko się zaczęło.
Pierwsze minuty „Toad Road” nie nastawiły mnie jakoś szczególnie pozytywnie do filmu. Słowa otwierające dzieło Jasona Bankera wydały mi się cholernie pretensjonalne i egzaltowane: „Spotkałam kiedyś faceta, który opowiedział mi o miejscu, w którym mieści się siedem bram prowadzących do Piekła. Pomyślałam, że to najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek usłyszałam”. W kolejnej sekwencji kierowca bierze autostopowicza, po którym ewidentnie widać, że doznał chwilę wcześniej jakiejś traumy. Mężczyzna zadaje serię pytań, na żadne nie otrzymuje odpowiedzi. Trochę denerwujący, często powtarzany motyw – skoro koleś nie chce gadać, to nie, po co na siłę ciągnąć go za język. „Oho, przede mną artystowski, wymodlony snuj”, pomyślałem. I faktycznie taki ten film jest, ale jakoś… im dalej w las, tym lepiej. Pomimo kilku uchybień wciągnęło mnie.