Wszyscy wiemy jakim dorobkiem poszczycić się może Martin Scorsese i jakie filmy kręcił dotychczas. Można jednak przejść nad tym do porządku dziennego i skupić się po prostu na tym, co przedstawia zapowiedź jego najnowszego obrazu. A przedstawia rzecz zapowiadającą się na świetne kino przygodowe!
Archiwa tagu: martin scorsese
„Boardwalk Empire” – zwiastun
O kooperacji Martina Scorsese i HBO przy okazji nowego serialu tej stacji donosiłam jakiś czas temu. Ostatnio HBO wypuściło nowy zwiastun promujący ową produkcję – której premiera telewizyjna zapowiedziana jest na jesień tego roku. Czytaj dalej „Boardwalk Empire” – zwiastun
Scorsese kręci Hitchcocka
„The Key To Reserva” to krótkometrażowy film reklamowy, wyreżyserowany przez Martina Scorsese dla katalońskiej firmy produkującej napoje alkoholowe – Freixenet. Szort ukazuje etapy produkcji ”zaginionego” skryptu Alfreda Hitchcocka, jak i prezentuje oparty na jego podstawie film. Przyznaje, iż reżyserowi „Taksówkarza” udało się bezbłędnie „podrobić” styl legendarnego twórcy i chętnie zobaczyłabym go naśladującego innych znanych artystów. Czytaj dalej Scorsese kręci Hitchcocka
Scorsese i prohibicja
Martin Scorsese zaangażował się w produkcję (a także wyreżyserował odcinek pilotowy) nowego serialu HBO rozgrywającego się w czasach prohibicji pod tytułem „Boardwalk Empire”.
Czytaj dalej Scorsese i prohibicja
Ścinki: edycja Halloween’owa
Czyli cotygodniowy zbiór rzeczy mniej ważnych, ale również wartych wspomnienia.
Czytaj dalej Ścinki: edycja Halloween’owa
W paszczy szaleństwa
„Shutter Island” i „The Crazies” to dwa całkiem różne obrazy, których wspólnym motywem jest utrata zmysłów. Pierwszy to adaptacja powieści Dennisa Lehane’a w reżyserii Martina Scorsese a drugi to kolejny (niepotrzebny?) rimejk, tym razem klasycznego filmu George’a A. Romero z 1973 roku. Oba filmy pochwalić się mogą nowiutkimi zwiastunami, które można obejrzeć w rozwinięciu wpisu.
Czytaj dalej W paszczy szaleństwa
Zwiastun „Shutter Island” Martina Scorsese
Wreszcie pojawił się zwiastun najnowszego filmu Martina Scorsese. „Shutter Island” jest adaptacją powieści „Wyspa skazańców” Dennisa Lehane’a, który jest też autorem m.in. „Rzeki tajemnic”, którą na ekran przeniósł w 2003 r. Clint Eastwood i „Gdzie jesteś Amando”, książki zekranizowanej w 2007 r. przez Bena Afflecka. W rolach głównych wciąż polujący na Oscara Leonardo DiCaprio, a także Ben Kingsley i Mark Ruffalo. Czytaj dalej Zwiastun „Shutter Island” Martina Scorsese
Scorsese będzie chrystianizować Japonię
Variety doniosło dzisiaj iż następnym projektem Martina Scorsese po zakończeniu prac nad adaptacją powieści Denisa Lehane’a „Shutter Island” będzie ekranizacja kolejnego przedstawiciela literatury ale tym razem z azjatyckiej półki. Chodzi o „Silence” Shusako Endo – powieść rozgrywającą się w siedemnastowiecznej feudalnej Japonii. Książka opisuje losy dwójki jezuickich kapłanów poszukujących swojego mentora na mało przyjaznym chrystianizacji japońskim gruncie.
Czytaj dalej Scorsese będzie chrystianizować Japonię
Great (?) Expectations by Melagnea
Gdybym musiała tak 'z biegu’ i bez zastanowienia podać tytuł filmu najbardziej przeze mnie wyczekiwanego, to bez wątpienia byliby to „Strażnicy” Zacka Snydera. Ekranizacja komiksu uznanego za 'biblię’ historii obrazkowych to nie lada wyzwanie, podobne do tego z jakim musiał się zmierzyć Peter Jackson gdy brał się za Tolkiena. Czy Snyderowi się udało? Cóż, sadząc po tych wszystkich zwiastunach, klipach i relacjach z planu zalewających od jakiegoś czasu Internet, pewna jestem, iż dzieło Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa trafiło we właściwe ręce. Czyli w ręce fana, a nie przypadkowego reżysera wynajętego przez studio. A to już na początek duży plus.
Są reżyserzy i aktorzy na których nowe filmy zawsze chętnie czekam i zawsze chętnie oglądam. Guy Ritchie i Robert Downey Jr. na przykład. Miło więc wiedzieć że majstrują coś razem i jeszcze tak nietypowego jak nowe spojrzenie na „Sherlocka Holmesa”. Ufam, iż Guy Ritchie po rozwodzie z Madonną wrócił do formy, bo o aktorski popis pana Iron Mana raczej mogę być spokojna. A skoro już jesteśmy na Wyspach, to z niecierpliwością wyszukuję co raz to nowszych niusów (i niebawem na Opium pojawi się jakiś szerszy wpis na ten temat) w sprawie pewnego małego brytyjskiego filmu pt: „44 Inch Chest”, który ma ujrzeć światło dzienne 'gdzieś w 2009′. Nie dość że za popełnienie scenariusza odpowiedzialni są twórcy „Sexy Beast”, to jeszcze część ekipy jest zaangażowana w ową nową produkcję. A dokładniej, Ray Winstone i Ian McShane – sama ta dwójka to już aktorskie creme de la creme, a co będzie gdy się do nich doda Toma Wilkinsona, Johna Hurta i Stephena Dillane’a? Zapowiada się kolejny świetny film gangsterski made in Britain. A na deser jeszcze Massive Attack przygrywający na soundtracku… po prostu cud, miód i orzeszki.
Kolejny reżyser który zawsze może liczyć na uwagę z mojej strony to oczywiście Quentin Tarantino. „Inglorious Basterds” to wydarzenie samo w sobie, więc mam nadzieję, że taki filmożerca jak Tarantino po raz kolejny zaskoczy nietypowym potraktowaniem wybranego gatunku filmowego, tym razem kina wojennego. Ale na szczęście nie kina spod znaku „Szeregowca Ryan’a” tylko „Parszywej Dwunastki” – takiego lżejszego, bardziej awanturniczego spojrzenia na ten gatunek bardzo mi ostatnio brakowało. Kolejna żelazna pozycja, bądź raczej osoba, na mojej liście to Viggo Mortensen, na dodatek w ekranizacji powieści Cormaca McCarthiego („To nie jest kraj dla starych ludzi”). Postapokaliptyczna „The Road” miała trafić do kin już pod koniec zeszłego roku, ale jakiś baran przesunął premierę na jak na razie nie znaną datę roku 2009. Choć w sumie to nawet dobrze… bo będę miała czas aby zapoznać się z literackim pierwowzorem. Skoro już jestem przy filmowych adaptacjach dzieł znanych pisarzy, to Martin Scorsese planuje na ten rok pokaz „Shutter Island” na podstawie prozy Dennisa Lehane’a. Pana Scorsese nie trzeba przedstawiać, a jeśli nazwisko Lehane nic nikomu nie mówi, to proszę sobie przypomnieć takie filmy jak „Rzeka Tajemnic” czy „Gdzie jesteś Amando?” – zapowiada się kawałek dobrego i solidnego kina, więc przełknę nawet Leonarda DiCaprio w obsadzie.
No to teraz może coś z innej beczki? Horrorowej tudzież thrillerowej? Wampiry są na fali, a ja mam nadzieje że „The Wolf-Man” spowoduje, iż wilkołaki doczekają się paru fajnych filmów. Obsadę ma solidną (Del Toro, Hopkins, Weaving), historię intrygującą, a gotycko-wiktoriański klimat zdaje się być odpowiednio zaserwowany. Czyli to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Oby Joe Johnston się spisał, bo chciałabym ujrzeć więcej futrzaków na kinowym ekranie. Co prawda aż tak bardzo nie przepadam za horrorami, ale za to przepadam bardzo za horrorowymi komediami, to też bardzo mnie intryguje „Jennifer’s Body”. Historia o opętanej przez demona cheerleaderce, która wykańcza kolegów z klasy, być może nie byłaby warta mojej uwagi gdyby nie fakt, iż wyszła z pod ręki Dablo Cody. Czyli pani co to prowadzi fajny blog i dostała Oskara za scenariusz do „Juno”. A pamiętacie takiego pana, który nazywa się Richard Kelly? Zrobił kiedyś jeden niezależny i już dziś kultowy film pod tytułem „Donnie Darko” a następnie dostał kupę kasy na kolejny obraz i dal ciała z „Southland Tales”. Dowiódł tym mojej teorii, iż większość reżyserów, których małe i niekomercyjnie debiuty reżyserskie zyskały rozgłos i uznanie, przy kolejnej produkcji (już takiej za duże pieniądze i profesjonalnej) – głupieje (patrz: Neil Marshall i jego „Doomsday”). Kelly być może zrehabilituje się za poprzednią porażkę swoim najnowszym obrazem „The Box”. Podstawy są: film oparto o opowiadanie Richarda Masthesona (a później jeden z odcinków kultowej „Strefy Mroku”) o młodym małżeństwie które pewnego dnia otrzymuje tajemnicze pudełko z dziwnym przyciskiem w środku. Po przyciśnięciu guzika mają otrzymać milion dolarów. Ale nie ma nic za darmo – gdy to nastąpi umrze jedna osoba.
No i na koniec zostawiłam swoje oczekiwana związane z filmami kostiumowymi. Dwie produkcje z pogranicza dramatu, przygody i historii szczególnie mnie zainteresowały. Pierwsza to „Agora” z Rachel Weisz wcielającą się w myślicielkę i astrologa żyjącą w starożytnej Aleksandrii. A druga to „Valhalla Rising” bo nie dość, że o wikingach, to jeszcze z Madsem Mikkelsenem. A za kamerą – Nicolas Vinding Refn znany do tej pory z twardego kina współczesnego, więc tym bardziej ciekawa jestem jego spojrzenia na do tej pory obcy mu gatunek.
Czy te filmy spełnią moje oczekiwania? Cóż, czas pokaże. Być może kilka okaże się stratą czasu a kilka faktycznie będzie wartych wydanych na nie pieniędzy. Ogólnie jestem dobrej myśli i liczę po cichu, że w tym roku zaskoczy mnie jeszcze nie jeden film, niekoniecznie ten z listy 'wyczekiwanych’ – jakiś niepozorny, kompletnie niezauważony przez mainstreamową publiczność, na który natknę się przypadkiem, lub taki który w pierwszym odruchu kompletnie zignoruję i docenię dopiero gdy przyjdzie na to właściwa pora.