Wszystkie wpisy, których autorem jest Agnieszka Melcer

„Franklyn”, „Valkyrie” i kolejny remake czyli nowe video

Na serwisie Trailer Addict pojawił się świeżutki i już właściwie zmontowany zwiastun do filmu „Franklyn” o którym pisałam parę postów wcześniej. Wpis do przeczytania tutaj.

Również na tej samej stronie pojawiło się pierwsze sześc minut „Walkirii” Bryana Singera. Oprócz zaprezentowania kilku początkowych scen z fajnym intro,  wiadomo już jak rozwiązano problem braku niemieckiego akcentu w filmie:

A na koniec zwiastun kolejnego niepotrzebnego rimejku. Tym razem wzięto się za debiut reżyserski Wesa Cravena, który to obraz był jednym z najbardziej kontrowersyjnych i szokujących filmów swoich czasów. Przed wami nowe spojrzenie na „The Last House on the left”:

A dla ciekawych starej wersji – zwiastun oryginału…To avoid fainting, keep repeating „It’s only a movie…It’s only a movie…”

The Hurt Locker

plakat

Kathryn Bigelow to dla mnie dziwne zjawisko… Niby kobieta, ale kręci filmy przepełnione testosteronem bardziej, niż dzieła niejednego męskiego reżysera. Tak jest też z jej najnowszym obrazem „The Hurt Locker”, w którym przygląda się jednostce saperów rozbrajających bomby na irackim froncie.

James rozpoczyna właśnie służbę w oddziale wojskowym, którego członkowie mają najbardziej niebezpieczną pracę na świecie: zajmują się rozbrajaniem bomb na polu walki. James obejmuje dowództwo nad oddziałem wykwalifikowanych specjalistów w czasie kiedy trwa tu poważny konflikt. Zaskakuje też swoich podwładnych decyzjami, które sprawiają, że wydaje się, że śmierć jest mu obojętna. W czasie gdy żołnierze próbują okiełznać swojego nieprzewidywalnego dowódcę, irackie miasto w okolicach którego stacjonują pogrąża się w chaosie. James pokazuje swoją prawdziwą twarz, a wydarzenia które będą temu towarzyszyć sprawią, że życie żadnego z nich nie będzie już takie samo. (stopklatka.pl)

Obsadowo film wypełniają młodzi, mało znani aktorzy, ale w rolach epizodycznych można zobaczyć Ralpha Fiennesa, Davida Morse’a, Guy’a Pearce’a i znaną z „Zagubionych” Evangeline Lilly. Fotogalerię z filmu można obejrzeć tutaj, a dla chętnych również wczesna recenzja na stronie Stopklatki.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=UkVXcu8fmp4

„Kolor Magii” na brytyjskim ekranie

ImageShack

Terry Pratchett to jeden z moich ulubionych angielskich pisarzy. Jego fantastyczny cykl o Świecie Dysku cieszy się niesłabnącą popularnością nie tylko na Wyspach. I przyznam szczerze, iż zdarza mu się wydawać słabsze pozycje serii, to jednak wciąż potrafi celnie sportretować w krzywym Dyskowym zwierciadle absurdy i prawdy o naszym świecie, historii jak i życiu tak ogółem. Co więcej, pomimo ciężkiej choroby pisarz nie utracił swojego charakterystycznego 'brytyjskiego’ poczucia humoru i nadal bawi nas nim pośród kart swoich książek. No ale do rzeczy! Ja nie o tym przecież. Długo filmowy potencjał drzemiący w jego powieściach musiał czekać aż ktoś go wreszcie zauważy i zekranizuje. No i całe szczęście, że to byli Brytyjczycy. Bodajże na Gwiazdkę 2007 roku uraczyli nas całkiem udaną i wierną telewizyjną adaptacją „Wiedźmikołaja”, a ostatnio wzięli się za książki od których wszystko się zaczęło: „Kolor Magii” i „Blask Fantastyczny”.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=nedwZwOvdVs

Zwiastun wygląda zachęcająco, pomimo tego, że nie jest to wysokobudżetowy film kinowy, ale raczej skromna telewizyjna produkcja (premiera miała miejsce na Wielkanoc zeszłego roku). I mimo tego iż „Wiedźmikołaj” mi się podobał i „Kolor Magii” zapewne obejrzę z przyjemnością, to jakoś do końca nie mogę przetrawić pratchettowskiego świata w wersji aktorskiej. Dla mnie filmowy „Świat Dysku” jawił się zawsze jako stara dobra animacja być może dlatego, że przepełnione wybuchowymi kolorami ilustracje Josha Kirbiego tak mocno wryły mi się w podświadomość. No i ten Rincewind. ..jakoś inaczej go sobie wyobrażałam… młodszego i bardziej Erykowo-Idle’owatego. Ogólnie Pythonowcy w epizodycznych rólkach to byłaby fajna koncepcja. No ale… lepszy rydz niż nic.

Ps. Droga Brytyjska Telewizjo, skoro z kinowego, gilliamowskiego „Dobrego Omenu” jak dotąd nic nie wyszło, to ja chętnie ujrzę na szklanym ekranie tą zwariowaną wariację na temat apokalipsy.

„Franklyn”, czyli fantastyczny thriller w sosie noir

ImageShackW sieci jakiś czas temu pojawił się intrygujący zwiastun do intrygującego filmu. Obraz wyreżyserowany i napisany przez niejakiego Geralda McMorrow nosi tytuł „Franklyn” i jest brytyjską kombinacją kina science-fiction i thrillera, ze sporą dawką mrocznego klimatu z pod znaku kina noir. Pan McMorrow karierę w świecie ruchomych obrazków zaczynał od współpracy przy „Hardware” Richarda Stanley’a i coś mi się wydaje iż stanleyowska estetyka nie pozostała bez wpływu na młodego twórcę. Oto jak o swoim obrazie mówi sam reżyser:

„Franklyn” to cztery przeplatające się ze sobą historie.Trzy z nich rozgrywają się we współczesnym Londynie a czwarta ma miejsce w fantastycznym świecie równoległym, znanym jako Meanwhile City. Owe miejsce to wylęgarnia wszelkiej maści kultów i wierzeń religijnych. Rządzi nim tajemnicza religijna instytucja zwana Ministerstwem, która wyszła z założenia iż poprzez pozwalanie społeczeństwu na kultywowanie wierzeń w cokolwiek uzyska nad nim całkowitą kontrolę. Skutkiem takiej decyzji jest fakt, iż miasto zaludniają stowarzyszenia i sekty typu Manikiurzyści Dnia Siódmego czy Uliczni Kaznodzieje Maszyn Piorących. Tytułowy Franklyn to mieszkaniec Meanwhile City, będący swego rodzaju tajemniczym mścicielem-detektywem, który penetruje miasto i próbuje odwieść ludzi od ich niedorzecznych wierzeń. Co więcej, jest cynicznym ateistą i głęboko nienawidzi Ministerstwa.

Ryan Phillippe wciela się w zamaskowanego detektywa a trójkę bohaterów zamieszkujących współczesny Londyn kreują Eva Green, Sam Riley i Bernhard Hill. Green wciela się w studentkę sztuki z samobójczymi ciągotami. Riley natomiast to porzucony przed ołtarzem chłopak który postanawia odszukać swoją pierwszą prawdziwą miłość. Czwarta historia skupia się na Hillu, przyjeżdżającym do Londynu w celu odszukania swojego bezdomnego syna. Oczywiście w finale losy czwórki bohaterów połącza się ze sobą, a o ich przeznaczeniu zadecyduje jeden wystrzelony nabój.

Poniżej prezentuję zwiastun. Jest to jeszcze wczesna wersja, momentami nieco niedopracowana ale pozwalająca na ogólny wgląd w charakter obrazu. Planowania premiera w Wielkiej Brytanii to 30 stycznia 2009.

Jako ciekawostkę mozna przytoczyc fakt, iż z oryginalnej obsady pozostała tylko Eva Green. Wcześniej w pozostałą trójkę mieli się wcielić: Paul Bettany, Ewan McGregor i John Hurt.

Komiksomatografia #4

Rynek komiksowy to ogromna, nieskończona kopalnia filmowych pomysłów i gotowych scenariuszy. Dziwnym więc nie jest, iż Hollywood, które ostatnio cierpi na kompletny brak oryginalnych idei, tak chętnie korzysta z literatury obrazkowej.

W najbliższym czasie czeka nas kolejny zalew lepszych i gorszych komiksowych adaptacji:

„Ness”

David Fincher uchylił rąbka tajemnicy w wywiadzie dla MTV a propos planowanej przez niego ekranizacji komiksu „Torso”. Ta opowieść w obrazkach skupia się na poczynaniach prawdziwego seryjnego mordercy działającego w latach 1934-1938 w Cleveland. Tytułowy „Tors” to nic innego jak 'podpis mordercy’ –  na miejscu zbrodni znajdowano jedynie tę cześć ciała ofiary.  Śledztwo w tej sprawie prowadził słynny 'Nietykalny’ czyli Eliot Ness. Reżyser zdradził, iż stylistycznie film będzie jak najbardziej wierny komiksowemu pierwowzorowi, jednak fabularnie zależny mu na opowiedzeniu historii z kilku punktów widzenia (a nie tylko Nessa, jak to miało miejsce w komiksie). Chronologia ma być nielinearna i jak wyraził się reżyser: obraz ma przypominać pod tym względem”Rashomon” lub „Obywatela Kane’a”. Jedno staje się coraz bardziej jasne: David Fincher uwielbia historie o seryjnych mordercach, skoro wciąż drąży taką tematykę.

„Peter”

Na europejskim podwórku w tematyce 'komiksomatograficznej’ ostatnio też wyskoczyło coś interesującego. Strona internetowa Graphivore poinformowała o powstaniu 35-minutowej noweli filmowej na podstawie komiksowej opowieści Regisa Loisela „Peter Pan”. Sam komiks mimo bajkowej kreski Loisela jest bardzo mroczną i odartą z niewinności wariacją na temat najsłynniejszego bohatera stworzonego przez J.M Barriego. Recenzję tej historii, wydanej także u nas, można przeczytać tutaj. I patrząc na kadry z filmu, można przypuszczać, że obraz w niezwykle wysmakowany sposób odda posępny nastrój dzieła Loisela.

Tutaj więcej fotek, plus ciekawe storyboardy.

„The Amazing Screw-On-Head”

Taki dziwaczny tytuł nosi film animowany oparty o wydany w 2002 roku komiks autorstwa Mike’a Mignoli. Żeby być dokładniejszą: animacja ta jest pilotem serialu, wyprodukowanym przez Sci-Fi Channel pięć lat później. Niestety pomysł chyba nie chwycił, bo do tej pory brak jakichkolwiek wieści o kontynuowaniu serialu. Co ciekawe swoją rękę do scenariusza przyłożył twórca „Heroes” i „Pushing Daisies”, Bryan Fuller.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=svijoQp11TQ

Nowy Watchmenowy kąsek

ImageShackPrzyznam się bez bicia iż z premier na rok 2009 „Watchmen” to film najbardziej przeze mnie wyczekiwany. Dlatego tez każda najmniejsza informacja związana z tym obrazem wywołuje u mnie przyśpieszone bicie serca a każdy nowy zwiastun lub klip szeroki uśmiech na twarzy. Na serwisie Myspace pojawiła się nowa zajawka więc właśnie się szczerze od ucha do ucha. Nowy klip skupia się na Zacku Snyderze opowiadającym o swoim filmie i jego bohaterach, prezentując w między czasie parę nowych scen i ujęć.

Pozostaje się jedynie teraz modlić o to aby przepychanki pomiędzy Warner Bros a Foxem dotyczące praw do filmu nie zakończyły się odłożeniem obrazu na półkę na czas nieokreślony. Bo jak wiadomo rozprawy sądowe lubią się ciągnąć latami. Byłaby to naprawdę wielka strata gdyby „Watchmen” zagościł na liście „filmów których nigdy nie będzie nam dane zobaczyć na dużym ekranie”.

Planowana premiera filmu to początek marca a pierwsza rozprawa już 6 stycznia.

Egor Abramenko i jego szorty

Egor Abramenko to młody rosyjski twórca, który zmajstrował dwa interesujące i warte uwagi szorty. Jego krótkometrażowy debiut „The Collector” to historia zainspirowana powieścią Johna Fowlesa o tym samym tytule. Sposób filmowania, klimat jak i kolorystyka użyta w owym mrocznym szorcie przywodzi na myśl „Siedem” i „Oldboya”. I jest to raczej komplement a nie zarzut. Natomiast „Polaroid Love”  skupia się na miłosnych cierpieniach pewnego filmowego geeka próbującego uporać się z rozstaniem. Nastrój całej opowieści jest zdecydowanie lżejszy niż „The Collector”. Abramenko zmienia filmową skórę i tym razem proponuje inny sposób filmowania zainspirowany przez „Control” Antona Corbijna. Ciekawe jaką estetyką urzeknie nas twórca w następnym swoim projekcie?

I miło byłoby gdyby ktoś wreszcie dał mu szansę na nakręcenie filmu długometrażowego.

Oba szorty do obejrzenia poniżej (lub w lepszej rozdzielczości tutaj)

Gelatin Silver, Love

Kazumi Kurigami to jeden z najwybitniejszych japońskich fotografów, który ostatnio postanowił spróbować swoich sił na polu filmowym. Jego reżyserski debiut zatytułowany „Gelatin Silver, Love” to historia mężczyzny, który zostaje wynajęty w celu fotografowania i nagrywania poczynań pewnej tajemniczej kobiety. Wraz z rosnącym stosem nagrywanych przez niego kaset rośnie również fascynacja podglądanym celem. Ogarnięty obsesją na punkcie enigmatycznej piękności dąży do poznania prawdy o tym, kim owa piękność jest.

Oglądając zwiastun bez wątpienia można zauważyć, iż ma się do czynienia z wykwalifikowanym fotografem. Kadry zachwycają kompozycją a sam tytuł filmu to nawiązanie do starej metody (używanej do dziś) związanej z procesem powstawania zdjęcia. Bromek srebra – w postaci subtelnej zawiesiny w żelatynie – rozprowadzony jest cienką warstwą na celuloidzie lub szkle tworząc w ten sposób kliszę.

Experiment 17

ImageShack

Kto wykazywał niezdrowe okultystyczne ciągoty? Oczywiście naziści. Nie dziwi więc iż opisująca przeróżne rytuały magiczne, Księga Umarłych (zwana też Necronomiconem), stała się łakomym kąskiem dla spragnionych światowej dominacji panów spod znaku pioruna i trupiej czaszki. Na tym 'autentycznym’ filmie możecie zobaczyć jak zakończyła się dla nich przygoda z Necronomiconem.

A tutaj można pooglądać nawet 'autentyczną’ dokumentację.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=3wNgXVPCrjI

Before The Fall

ImageShackCo zrobiłbyś, gdyby okazało się, że świat kończy się za 72 godziny?

Dokładnie za trzy dni w Ziemię uderzy meteoryt i wszelkie istniejące na niej życie zostanie zmiecione z jej powierzchni. Świat ogarnia histeria, której Alejandro – główny bohater, nie zamierza się jednak przyglądać. Postanawia zamknąć się w domu, pić do nieprzytomności i słuchać swoich ulubionych płyt. Niestety zamiary Alego zostają przerwane kiedy zmuszony jest zaopiekować się dziećmi swojego brata. Tymczasem w mieście pojawia się Lucio, tajemniczy mężczyzna który wykazuje nadmierne zainteresowanie oddanymi Alejandro pod opiekę dziećmi. Świat zbliża się ku nieuchronnemu końcowi, a Ale zaczyna podejrzewać iż zamiary nieznajomego są raczej zbrodnicze.

Ni to dramat, ni to thriller, w dodatku umieszczony w przedapokaliptycznej scenerii – czyli brzmi wystarczająco oryginalnie żeby zachęcić mnie do przyjrzenia się temu obrazowi bliżej. Ostatnio Hiszpanie dają czadu w filmowym światku, więc być może szykuje się kolejna niespodzianka z tego podwórka?

Poniżej prezentuję mały fragment, a tutaj do obejrzenia zwiastun.

Więcej na stronie oficjalnej: http://www.beforethefallthefilm.com/


Imago Mortis

Na długo przed wynalezieniem fotografii, a dokładnie w roku 1600, naukowiec Girolamo Fumagalli poszukiwał metody uchwycenia i zapisywania obrazów. Dokonał przełomu kiedy odkrył, iż po zamordowaniu człowieka i usunięciu jego gałek ocznych, możliwy jest zapis na papierze ostatnich obrazów zarejestrowanych przez siatkówkę. Technikę ową nazwał 'tanatografią’. Wydawałoby się iż wynalazek Fumagalliego został zapomniany, jednak niespodziewanie ten potworny proceder i związane z nim zbrodnicze uczynki ożywają między ścianami pewnej szkoły filmowej.

Właśnie tak przedstawia się fabuła najnowszego horroru z włoskiego podwórka. „Imago Mortis” to obraz wyreżyserowany przez Stefano Bessoniego, do którego zarys scenariusza stworzył nie kto inny, tylko twórca kultowego „Hardware” i „Dust Devil”, Richard Stanley. Co więcej za produkcję wzięli się twórcy „Labiryntu Fauna” i „Sierocińca”, a ostateczna koncepcja fabuły wyszła z pod ręki Luisa Berdejo, czyli pana który stoi za sukcesem hiszpańskiego „REC”. Z takimi nazwiskami zapowiada się nie lada filmowa uczta!

Gorąco polecam blog reżysera, gdzie można obejrzeć mnóstwo fotosów, szkiców i zdjęć koncepcyjnych z planu, jak i z samego filmu, a także zachęcam do zerknięcia na zwiastuny.

A na dokładkę klimatyczne plakaty promujące film: