Wszystkie wpisy, których autorem jest Agnieszka Melcer

„Coś” będzie jednak prequelem + mały bonus

ImageShack

W swoim wcześniejszym wpisie wspomniałam, iż Ron Moore czyli producent wykonawczy kultowej „Battlestar Galactica” będzie odpowiedzialny na scenariusz. Ostatnio pojawiła się także wiadomość podana przez Variety odnośnie reżysera wybranego do nakręcenia nowej wersji horroru. Będzie nim mało znany lub (jak kto woli) do tej pory znany jedynie z reklamówek telewizyjnych – Matthijs Van Heijningen. Variety zamieściła także więcej szczegółów związanych z nowym spojrzeniem na klasyk Carpentera:
Czytaj dalej „Coś” będzie jednak prequelem + mały bonus

Sundance 2009: „Mary and Max”

ImageShack

Parę dni temu zakończył się festiwal filmowy w Sundance – listę zwycięzców można przeczytać tutaj. W swoich wpisach na temat festiwalu koncentrowałam się głównie na filmach fabularnych ale przecież nie tylko tym Sundance żyje. Oprócz długich metraży, co roku prezentuje także dokumenty i filmy krótkometrażowe zarówno aktorskie jak i animacje. I o przedstawicielu tej ostatniej kategorii chciałabym dzisiaj wspomnieć.
Czytaj dalej Sundance 2009: „Mary and Max”

AKTUALIZACJA: Wysyp Watchmenowych umilaczy

ImageShack

Uff..to już pewne: studia Warner Bros i Fox doszły do porozumienia i mogę ze spokojem wyczekiwać zaplanowanej daty premiery „Strażników”. Co prawda do tego dnia jeszcze kawał czasu więc trzeba sobie jakoś ten okres umilić, prawda? Ostatnio w sieci pojawiło się kilka fajnych „umilaczy” związanych z filmem Snydera:

  • NOWE: Magazyn „Empire” zamieścił czarno- białe portrety głównych bohaterów pochodzące z promującego film albumu „Watchmen:Portraits„. Zdjęcia możecie obejrzeć w pełnej rozdzielczości tutaj a pod tym linkiem dziewiętnaście innych zdjęć (lub raczej skanów) z tego wydawnictwa.
  • NOWE: pojawiła się nowa fotka Rorschacha  – do obejrzenia tutaj
  • Garść kilkunastu nowiutkich fotosów z filmu – wcześniej nigdzie nie publikowanych jest do obejrzenia po kliknięciu na poniższy obrazek:ImageShack
    Czytaj dalej AKTUALIZACJA: Wysyp Watchmenowych umilaczy

Gdy umysł śpi budzą się demony czyli zwiastun „INK”

ImageShackGdyby w jakiejś alternatywnej rzeczywistości Guillermo del Toro i Alex Proyas trafili na siebie w czasach kiedy byli jeszcze ubogimi studentami szkoły filmowej i postanowili zrobić wspólnie film,  to bez wątpienia powstałoby coś na kształt „Ink” .W wielkim skrócie film opowiada o tajemniczych siłach toczących bój o nasze dusze podczas snu – jedne zsyłają na nas okropne koszmary a drugie oferują kojące marzenia senne. Pewnej nocy ośmioletnia Emma zostaje porwana i uwięziona w krainie Snu – od tego momentu rozpoczyna się walka o jej niewinną duszę.
Czytaj dalej Gdy umysł śpi budzą się demony czyli zwiastun „INK”

Animowany „Blade Runner”

Zastanawialiście się kiedykolwiek jakby wyglądał klasyk Ridleya Scotta w wersji animowanej? No ja też nie, ale pewien artysta komiksowy tak. Mark Brooks pokusił się o jednorazowe przetworzenie  kultowego „Łowcy Androidów” na język animacji czego rezultatem jest poniższa ilustracja:

Klikając na obrazek dzieło Brooksa ukaże wam się w pełnym wymiarze, a jeśli jesteście zainteresowani galerią prac tego artysty, to zapraszam na serwis DeviantArt.

Sundance 2009: „500 Days of Summer”

ImageShack

Przyznam się szczerze, iż nie znoszę komedii romantycznych. Są ckliwe, banalne i fałszują rzeczywistość, a 'komedii’ w nich tyle co prawdziwych warzyw w zupkach z proszku. Toteż ze sporą rezerwą podchodziłam do „500 days of Summer” – kolejnej niezależnej produkcji prezentowanej podczas festiwalu Sundance. Schemat prawie każdej komedii romantycznej wygląda mniej więcej tak: chłopak poznaje dziewczynę lub też dziewczyna poznaje chłopaka i po paru przeszkodach/przeciwnościach losu zakochują się w sobie i żyją długo i szczęśliwie. Tu też tak jest, ale tylko na początku. Tom (Joseph Gordon-Levitt) poznaje Summer (Zooey Deschanel) i się w niej zakochuje. Summer nie podziela takiego uczucia do Toma i po pięciuset dniach odchodzi. Tom jest zdruzgotany i chce wiedzieć kiedy 'coś poszło nie tak’ i dlaczego Summer odeszła. Wspomina wzloty i upadki związku z dziewczyną szukając upragnionej odpowiedzi i przy okazji dowiadując się czegoś więcej o sobie. Komedia postromantyczna? To brzmi fajnie.

Obraz wyreżyserował Mark Webb do tej pory parający się jedynie reżyserką klipów muzycznych, co nie pozostało bez wpływu na jego debiut gdyż momentami jest on bardzo hmn… 'umuzykalniony’. Zresztą zobaczcie sami:

Film zebrał bardzo entuzjastyczne recenzje od dziennikarzy którzy mieli przyjemność obejrzenia go na festiwalu Sundance, co więcej dostał też owację na stojąco.

Fox Searchlight zamierza pokazać „500 Days of Summer” szerokiej publiczności 24 lipca.

Klip: „Sid and Nancy”

Klip: „Greeting Card Writer”

Sundance 2009: „Adventureland” i „The Informers”

ImageShack

Dzisiejszy wpis sponsorują lata osiemdziesiąte. Na pierwszy rzut idzie komedia „Adventureland”, rozgrywająca się pośród pracowników pewnego wesołego miasteczka. Reżyseruje twórca „Supersamca”, co dla mnie nie brzmi zbyt optymistycznie, gdyż był to jedyny film od bardzo dawna, którego nie byłam w stanie obejrzeć do końca. Był aż TAK okropny. Ale jestem z natury wyrozumiała i liczę iż „Adventureland” będzie mógł się pochwalić czymś więcej niż ciągłymi odniesieniami do żeńskich i/lub męskich narządów płciowych.  Na plus świadczy chociażby fakt iż jest to słodko – gorzka historia wchodzenia w dorosłość, cechująca się bandą niezłych oryginałów i dziejąca w jedynych i niepowtarzalnych latach osiemdziesiątych. Poniżej zwiastun, a tutaj do obejrzenia jeszcze dwa klipy  z filmu.

Pojawił się także nowy zwiastun do innej historii rozgrywającej się w tej dekadzie cekinów, ostrego makijażu i tapirowanych fryzur czyli „The Informers”. Ta adaptacja zbioru opowiadań enfant terrible amerykańskiej literatury Breta Eastona Ellisa opisywana była przeze mnie pierwszy raz tutaj. Nihilistyczne spojrzenie na sex, drugs and rock’n’roll – tak w skrócie można byłoby określić ową produkcję. Czy będzie to coś więcej? Pierwsza przekona się o tym widownia festiwalu Sundance, ale liczę na to że dobór nazwisk w obsadzie zwiastuje niezłe kino. Nieocenzurowany zapowiedź do obejrzenia pod spodem, a tutaj jeszcze mały klip z Mikim Rurką.

Great (?) Expectations by Melagnea

ImageShack

Gdybym musiała tak 'z biegu’ i bez zastanowienia podać tytuł filmu najbardziej przeze mnie wyczekiwanego, to bez wątpienia byliby to „Strażnicy” Zacka Snydera. Ekranizacja komiksu uznanego za 'biblię’ historii obrazkowych to nie lada wyzwanie, podobne do tego z jakim musiał się zmierzyć Peter Jackson gdy brał się za Tolkiena. Czy Snyderowi się udało? Cóż, sadząc po tych wszystkich zwiastunach, klipach i relacjach z planu zalewających od jakiegoś czasu Internet, pewna jestem, iż dzieło Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa trafiło we właściwe ręce. Czyli w ręce fana, a nie przypadkowego reżysera wynajętego przez studio. A to już na początek duży plus.

ImageShackSą reżyserzy i aktorzy na których nowe filmy zawsze chętnie czekam i zawsze chętnie oglądam. Guy Ritchie i Robert Downey Jr. na przykład. Miło więc wiedzieć że majstrują coś razem i jeszcze tak nietypowego jak nowe spojrzenie na „Sherlocka Holmesa”. Ufam, iż Guy Ritchie po rozwodzie z Madonną wrócił do formy, bo o aktorski popis pana Iron Mana raczej mogę być spokojna. A skoro już jesteśmy na Wyspach, to z niecierpliwością wyszukuję co raz to nowszych niusów (i niebawem na Opium pojawi się jakiś szerszy wpis na ten temat) w sprawie pewnego małego brytyjskiego filmu pt: „44 Inch Chest”, który ma ujrzeć światło dzienne 'gdzieś w 2009′. Nie dość że za popełnienie scenariusza odpowiedzialni są twórcy „Sexy Beast”, to jeszcze część ekipy  jest zaangażowana w ową nową produkcję. A dokładniej, Ray Winstone i Ian McShane – sama ta dwójka to już aktorskie creme de la creme, a co będzie gdy się do nich doda Toma Wilkinsona, Johna Hurta i Stephena Dillane’a? Zapowiada się kolejny świetny film gangsterski made in Britain. A na deser jeszcze Massive Attack przygrywający na soundtracku… po prostu cud, miód i orzeszki.

ImageShackKolejny reżyser który zawsze może liczyć na uwagę z mojej strony to oczywiście Quentin Tarantino. „Inglorious Basterds” to wydarzenie samo w sobie, więc mam nadzieję, że taki filmożerca jak Tarantino po raz kolejny zaskoczy nietypowym potraktowaniem wybranego gatunku filmowego, tym razem kina wojennego. Ale na szczęście nie kina spod znaku „Szeregowca Ryan’a” tylko „Parszywej Dwunastki” – takiego lżejszego, bardziej awanturniczego spojrzenia na ten gatunek bardzo  mi ostatnio  brakowało. Kolejna żelazna pozycja, bądź raczej osoba, na mojej liście to Viggo Mortensen, na dodatek w ekranizacji powieści Cormaca McCarthiego („To nie jest kraj dla starych ludzi”). Postapokaliptyczna „The Road” miała trafić do kin już pod koniec zeszłego roku, ale jakiś baran przesunął premierę na jak na razie nie znaną datę roku 2009. Choć w sumie to nawet dobrze… bo będę miała czas aby zapoznać się z literackim pierwowzorem. Skoro już jestem przy filmowych adaptacjach dzieł znanych pisarzy, to Martin Scorsese planuje na ten rok pokaz „Shutter Island” na podstawie prozy Dennisa Lehane’a. Pana Scorsese nie trzeba przedstawiać, a jeśli nazwisko Lehane nic nikomu nie mówi, to proszę sobie przypomnieć takie filmy jak „Rzeka Tajemnic” czy „Gdzie jesteś Amando?” – zapowiada się kawałek dobrego i solidnego kina, więc przełknę nawet Leonarda DiCaprio w obsadzie.

ImageShackNo to  teraz może coś z innej beczki? Horrorowej tudzież thrillerowej? Wampiry są na fali, a ja mam nadzieje że „The Wolf-Man” spowoduje, iż wilkołaki doczekają się paru fajnych filmów. Obsadę ma solidną (Del Toro, Hopkins, Weaving), historię intrygującą, a gotycko-wiktoriański klimat zdaje się być odpowiednio zaserwowany. Czyli to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Oby Joe Johnston się spisał, bo chciałabym ujrzeć więcej futrzaków na kinowym ekranie. Co prawda aż tak bardzo nie przepadam za horrorami, ale za to  przepadam bardzo za horrorowymi komediami, to też bardzo mnie intryguje „Jennifer’s Body”. Historia o opętanej przez demona cheerleaderce, która wykańcza kolegów z klasy, być może nie byłaby warta mojej uwagi gdyby nie fakt, iż wyszła z pod ręki Dablo Cody. Czyli pani co to prowadzi fajny blog i dostała Oskara za scenariusz do „Juno”. A pamiętacie takiego pana, który nazywa się Richard Kelly? Zrobił kiedyś jeden niezależny i już dziś kultowy film pod tytułem „Donnie Darko” a następnie dostał kupę kasy na kolejny obraz i dal ciała z „Southland Tales”. Dowiódł tym mojej teorii, iż większość reżyserów, których małe i niekomercyjnie debiuty reżyserskie zyskały rozgłos i uznanie, przy kolejnej produkcji (już takiej za duże pieniądze i profesjonalnej) – głupieje (patrz: Neil Marshall i jego „Doomsday”). Kelly być może  zrehabilituje się za poprzednią porażkę swoim najnowszym obrazem „The Box”. Podstawy są: film oparto o opowiadanie Richarda Masthesona (a później jeden z odcinków kultowej „Strefy Mroku”) o młodym małżeństwie które pewnego dnia otrzymuje tajemnicze pudełko z dziwnym przyciskiem w środku. Po przyciśnięciu guzika mają otrzymać milion dolarów. Ale nie ma nic za darmo – gdy to nastąpi umrze jedna osoba.

ImageShackNo i na koniec zostawiłam swoje oczekiwana związane z filmami kostiumowymi. Dwie produkcje z pogranicza dramatu, przygody i historii szczególnie mnie zainteresowały. Pierwsza to „Agora” z Rachel Weisz wcielającą się w myślicielkę i astrologa żyjącą w starożytnej Aleksandrii. A druga to „Valhalla Rising” bo nie dość, że o wikingach, to jeszcze z Madsem Mikkelsenem. A za kamerą – Nicolas Vinding Refn znany do tej pory z twardego kina współczesnego, więc tym bardziej ciekawa jestem jego spojrzenia na do tej pory obcy mu gatunek.

Czy te filmy spełnią moje oczekiwania? Cóż, czas pokaże. Być może kilka okaże się stratą czasu a kilka faktycznie będzie wartych wydanych na nie pieniędzy. Ogólnie jestem dobrej myśli i liczę po cichu, że w tym roku zaskoczy mnie jeszcze nie jeden film, niekoniecznie ten z listy 'wyczekiwanych’ – jakiś niepozorny, kompletnie niezauważony przez mainstreamową publiczność, na który natknę się przypadkiem, lub taki który w pierwszym odruchu kompletnie zignoruję i docenię dopiero gdy przyjdzie na to właściwa pora.

Great (?) Expectations by Stark

Great (?) Expectations by D’mooN

Sundance 2009: „Dead Snow” – plakat i klipy

W tym tygodniu na festiwalu Sundance odbędzie się premiera norweskiego „Dead Snow” o którym pisałam już wcześniej. Pojawił się świeżutki i bardzo 'uroczy’ plakat do tej skandynawskiej 'gorekomedii’, opowiadającej o grupce młodzieży wyjeżdżającej na weekend w góry w celu beztroskiej libacji. Niestety z imprezowania wyjdą nici, kiedy okaże się, iż w okolicy szaleje pewien zagubiony batalion SS-mańskich żołnierzy, a dokładniej SS-mańskich zombiaków. Bardzo głodnych i spragnionych czyjegoś świeżego mięsa, tudzież mózgu… Ein! Zwei! Die!

A na deser jeszcze trzy klipy z filmu: video nr 1 i 2  do obejrzenia tutaj a nr 3 (z którego Peter Jackson i Sam Raimi mogliby być dumni) tutaj.

Strona oficjalna: http://www.dodsno.no/

Sundance 2009: „The Missing Person”

ImageShack

Filmów czerpiących z estetyki kina noir jest jak na lekarstwo, dlatego też z wielkim zainteresowaniem obejrzałam zwiastun kryminału „The Missing Person”, który to będzie miał swoja premierę na festiwalu Sundance. Historia skupia się na prywatnym detektywie Johnie Roslow (Michael Shannon – którego polecam do obejrzenia w „Fobii” Wiliama Friedkina) wynajętym do śledzenia mężczyzny podróżującego pociągiem z Chicago do Los Angeles. Roslow stopniowo odkrywa tajemnice tożsamości nieznajomego, będącego tytułową „Osobą Zaginioną”- jedną z wielu uznanych za zmarłego po atakach z 11 września. Motywowany pokaźną nagrodą pieniężna, detektyw postanawia za wszelką cenę przywieźć zaginionego do czekającej na niego w Nowym Yorku żony.

A tutaj do obejrzenia tzw. promo reel.

Strona oficjalna: missingpersonmovie.com

Goodbye Gil Grissom

No i stało się. Po dziewięciu sezonach, z serialu „CSI: Las Vegas”, odchodzi już na dobre William Petersen. Jego bohater, Gil Grissom, był bezsprzecznie sercem i duszą tego przedsięwzięcia, więc trudno będzie mi wyobrazić sobie kolejne odcinki bez niego. Była to zdecydowanie jedna z bardziej oryginalnych i fascynujących postaci ze świata telewizji. Jej dzieje twórcy odsłaniali bardzo powoli, jedynie od czasu do czasu podrzucając jakiś związany z nim szczegół, dzięki czemu Grissom wciąż pozostawał intrygujący. Przez dziewięć lat o szefie nocnej zmiany Wydziału Kryminalistyki Las Vegas dowiedzieliśmy się między innymi tego, że już od dzieciństwa (dzięki ojcu botanikowi) fascynował się wszelkiej maści insektami, robalami i owadami – to dzięki tym zainteresowaniom entomologia stała się później jego specjalnością. Od dziecka, co może zabrzmieć nieco makabrycznie, zgłębiał tez sekrety patologii – robiąc sekcje znalezionym martwym zwierzętom. Grissom zawsze był nieco dziwakiem i outsiderem w serialu, osobnikiem raczej antyspołecznym, skupionym na swoich pasjach i oddanym całkowicie pracy – do tego wyjątkowo inteligentnym i oczytanym. Był swoistym polimatą czyli osobą posiadającą wszechstronne wiadomości i encyklopedyczną wiedzę. Być może ta właśnie kombinacja cech Grissoma plus mroczny i ponury klimat serialu (pomimo tego, że akcja umiejscowiona jest w słonecznym i tętniącym życiem Las Vegas, to większość wydarzeń rozgrywa się w nocy), sprawiła iż „CSI: Las Vegas” wciąż utrzymują się w ścisłej czołówce najbardziej popularnych programów telewizyjnych w Ameryce. Dodać też trzeba, że do tej wyjątkowej popularności serialu, przyczyniła się też aktorska charyzma Petersena, a kreowany przez niego Grissom nieco przypomina innego odgrywanego przez niego bohatera, Willa Grahama (specjalista od portretów psychologicznych FBI w „Łowcy” Michaela Manna), odpowiedzialnego, między innymi, za schwytanie Hannibala Lectera.

Przyznaje się bez bicia i z łezką w oku, że będzie mi brakować Grissoma i nie wiem czy serial pozbawiony mojego ulubionego bohatera nadal będzie taki sam – mroczny, tajemniczy i wciągający. Pomimo tego, że produkcja miała swoje gorsze i lepsze epizody (jeśli chodzi o te lepsze, to szczególnie polecam dwugodzinny odcinek napisany i wyreżyserowany przez Quentina Tarantino, pt: „Grave Danger”), to nadal oglądam „CSI: Las Vegas” z niegasnącym zainteresowaniem (nawet pomimo dwóch niezbyt udanych i nie umywających się do oryginału spin-offów), a to tylko świadczy o klasie tego cyklu.

Ostatni odcinek z Grissomem amerykańska telewizja wyemituje 15 stycznia, a jego następcą będzie nie kto inny jak sam Morfeusz, czyli Laurence Fishburne. To on w dalszych epizodach pokieruje wydziałem do spraw kryminalistyki.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=sWEvA9ffCTI

Sundance 2009: „Bronson” – nowy zwiastun

Za kilka dni rozpoczyna się jeden z bardziej znanych festiwali filmowych. Jak co roku Sundance Film Festival zafunduje nam kilka filmowych perełek wartych uwagi, a także odkryje kilka małych filmów o których pewnie nigdy byśmy nie usłyszeli, gdyby nie to 'święto niezależnego kina’ ufundowane przez Roberta Redforda. W najbliższym czasie postaram się regularnie prezentować niektóre obrazy przewijające się przez tegoroczny festiwal.

ImageShackNa pierwszy ogień idzie film o którym szerzej pisałam tutaj, czyli „Bronson” Nicolasa Winding Refna. Pojawił się nowiutki zwiastun do tej pseudo biografii jednego z najbardziej znanych brytyjskich recydywistów. Zapowiada się naprawdę niezła jazda bez trzymanki i jeśli nazwisko Tom Hardy nic wam nie mówi, to po tym filmie zacznie! A jeśli nadal się zastanawiacie co to za ciacho na fotce obok, to jest to właśnie Hardy. Tak, tak ten sam socjopatyczny łysol z okropnym wąsem rozrabiający w zapowiedzi prezentowanej poniżej. My oh my, czyżby kiełkował nam kolejny świetny aktor nie bojący się aktorskich wyzwań? I hope so! Mnie już można dopisać do grona jego fanów tudzież …fanek.