Sundance 2009: „Bronson” – nowy zwiastun

Za kilka dni rozpoczyna się jeden z bardziej znanych festiwali filmowych. Jak co roku Sundance Film Festival zafunduje nam kilka filmowych perełek wartych uwagi, a także odkryje kilka małych filmów o których pewnie nigdy byśmy nie usłyszeli, gdyby nie to 'święto niezależnego kina’ ufundowane przez Roberta Redforda. W najbliższym czasie postaram się regularnie prezentować niektóre obrazy przewijające się przez tegoroczny festiwal.

ImageShackNa pierwszy ogień idzie film o którym szerzej pisałam tutaj, czyli „Bronson” Nicolasa Winding Refna. Pojawił się nowiutki zwiastun do tej pseudo biografii jednego z najbardziej znanych brytyjskich recydywistów. Zapowiada się naprawdę niezła jazda bez trzymanki i jeśli nazwisko Tom Hardy nic wam nie mówi, to po tym filmie zacznie! A jeśli nadal się zastanawiacie co to za ciacho na fotce obok, to jest to właśnie Hardy. Tak, tak ten sam socjopatyczny łysol z okropnym wąsem rozrabiający w zapowiedzi prezentowanej poniżej. My oh my, czyżby kiełkował nam kolejny świetny aktor nie bojący się aktorskich wyzwań? I hope so! Mnie już można dopisać do grona jego fanów tudzież …fanek.

„Franklyn”, „Valkyrie” i kolejny remake czyli nowe video

Na serwisie Trailer Addict pojawił się świeżutki i już właściwie zmontowany zwiastun do filmu „Franklyn” o którym pisałam parę postów wcześniej. Wpis do przeczytania tutaj.

Również na tej samej stronie pojawiło się pierwsze sześc minut „Walkirii” Bryana Singera. Oprócz zaprezentowania kilku początkowych scen z fajnym intro,  wiadomo już jak rozwiązano problem braku niemieckiego akcentu w filmie:

A na koniec zwiastun kolejnego niepotrzebnego rimejku. Tym razem wzięto się za debiut reżyserski Wesa Cravena, który to obraz był jednym z najbardziej kontrowersyjnych i szokujących filmów swoich czasów. Przed wami nowe spojrzenie na „The Last House on the left”:

A dla ciekawych starej wersji – zwiastun oryginału…To avoid fainting, keep repeating „It’s only a movie…It’s only a movie…”

„Objectified”, czyli o wzornictwie słów kilka

Wzornictwo przemysłowe, jak chyba żaden inny gatunek sztuki, wpływa na nasze życie w bezpośredni sposób. Tysiące rzeczy, z których korzystamy na co dzień, determinują to w jaki sposób pracujemy i wypoczywamy. Nic bardziej oczywistego, prawda? Mimo to filmów dotyczących dizajnu jest tyle, co kot napłakał, a z ich przystępnością też bywa różnie. Być może zmieni to nowy obraz Gary’ego Hustwita – „Objectified”.

Hustwit wcześniej popełnił „Helvetica” – traktujący o typografii dokument, wydany w 2007 roku i upamiętniający 50 rocznicę powstania jednego z najpopularniejszych krojów pisma.

Poniżej możecie obejrzeć jego fragmenty.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=DrR-P5M1hRY

The Hurt Locker

plakat

Kathryn Bigelow to dla mnie dziwne zjawisko… Niby kobieta, ale kręci filmy przepełnione testosteronem bardziej, niż dzieła niejednego męskiego reżysera. Tak jest też z jej najnowszym obrazem „The Hurt Locker”, w którym przygląda się jednostce saperów rozbrajających bomby na irackim froncie.

James rozpoczyna właśnie służbę w oddziale wojskowym, którego członkowie mają najbardziej niebezpieczną pracę na świecie: zajmują się rozbrajaniem bomb na polu walki. James obejmuje dowództwo nad oddziałem wykwalifikowanych specjalistów w czasie kiedy trwa tu poważny konflikt. Zaskakuje też swoich podwładnych decyzjami, które sprawiają, że wydaje się, że śmierć jest mu obojętna. W czasie gdy żołnierze próbują okiełznać swojego nieprzewidywalnego dowódcę, irackie miasto w okolicach którego stacjonują pogrąża się w chaosie. James pokazuje swoją prawdziwą twarz, a wydarzenia które będą temu towarzyszyć sprawią, że życie żadnego z nich nie będzie już takie samo. (stopklatka.pl)

Obsadowo film wypełniają młodzi, mało znani aktorzy, ale w rolach epizodycznych można zobaczyć Ralpha Fiennesa, Davida Morse’a, Guy’a Pearce’a i znaną z „Zagubionych” Evangeline Lilly. Fotogalerię z filmu można obejrzeć tutaj, a dla chętnych również wczesna recenzja na stronie Stopklatki.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=UkVXcu8fmp4

„Kolor Magii” na brytyjskim ekranie

ImageShack

Terry Pratchett to jeden z moich ulubionych angielskich pisarzy. Jego fantastyczny cykl o Świecie Dysku cieszy się niesłabnącą popularnością nie tylko na Wyspach. I przyznam szczerze, iż zdarza mu się wydawać słabsze pozycje serii, to jednak wciąż potrafi celnie sportretować w krzywym Dyskowym zwierciadle absurdy i prawdy o naszym świecie, historii jak i życiu tak ogółem. Co więcej, pomimo ciężkiej choroby pisarz nie utracił swojego charakterystycznego 'brytyjskiego’ poczucia humoru i nadal bawi nas nim pośród kart swoich książek. No ale do rzeczy! Ja nie o tym przecież. Długo filmowy potencjał drzemiący w jego powieściach musiał czekać aż ktoś go wreszcie zauważy i zekranizuje. No i całe szczęście, że to byli Brytyjczycy. Bodajże na Gwiazdkę 2007 roku uraczyli nas całkiem udaną i wierną telewizyjną adaptacją „Wiedźmikołaja”, a ostatnio wzięli się za książki od których wszystko się zaczęło: „Kolor Magii” i „Blask Fantastyczny”.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=nedwZwOvdVs

Zwiastun wygląda zachęcająco, pomimo tego, że nie jest to wysokobudżetowy film kinowy, ale raczej skromna telewizyjna produkcja (premiera miała miejsce na Wielkanoc zeszłego roku). I mimo tego iż „Wiedźmikołaj” mi się podobał i „Kolor Magii” zapewne obejrzę z przyjemnością, to jakoś do końca nie mogę przetrawić pratchettowskiego świata w wersji aktorskiej. Dla mnie filmowy „Świat Dysku” jawił się zawsze jako stara dobra animacja być może dlatego, że przepełnione wybuchowymi kolorami ilustracje Josha Kirbiego tak mocno wryły mi się w podświadomość. No i ten Rincewind. ..jakoś inaczej go sobie wyobrażałam… młodszego i bardziej Erykowo-Idle’owatego. Ogólnie Pythonowcy w epizodycznych rólkach to byłaby fajna koncepcja. No ale… lepszy rydz niż nic.

Ps. Droga Brytyjska Telewizjo, skoro z kinowego, gilliamowskiego „Dobrego Omenu” jak dotąd nic nie wyszło, to ja chętnie ujrzę na szklanym ekranie tą zwariowaną wariację na temat apokalipsy.

Telenowela żywych trupów

Dziadek Romero nie poddaje się i wciąż bawi się w te swoje żywe trupy. Ja jednak nadal nie mam nic przeciwko, bo chociaż ostatnia odsłona sagi o zombie, czyli „Diary of the Dead” okazała się nie do końca udana (o czym w stosownej recenzji wkrótce… albo i nie), nie nadwyrężyła jednak mojego zaufania do George’a na tyle abym przestał z zainteresowaniem śledzić kolejnych doniesień o jego planach.
Kolejna odsłona nie posiada jeszcze oficjalnego tytułu, roboczo jednak wszyscy wołają na nią po prostu „…of the Dead”. Poniżej pierwsze promocyjne fragmenty wspomnianej produkcji.

Rzecz traktować ma o grupce ocalałych z nieumarłego armageddonu, szukających schronienia na pewnej wyspie… gdzie jak się poniewczasie okazuje miejscowi starają się zombie…eee… udomowić.

„Franklyn”, czyli fantastyczny thriller w sosie noir

ImageShackW sieci jakiś czas temu pojawił się intrygujący zwiastun do intrygującego filmu. Obraz wyreżyserowany i napisany przez niejakiego Geralda McMorrow nosi tytuł „Franklyn” i jest brytyjską kombinacją kina science-fiction i thrillera, ze sporą dawką mrocznego klimatu z pod znaku kina noir. Pan McMorrow karierę w świecie ruchomych obrazków zaczynał od współpracy przy „Hardware” Richarda Stanley’a i coś mi się wydaje iż stanleyowska estetyka nie pozostała bez wpływu na młodego twórcę. Oto jak o swoim obrazie mówi sam reżyser:

„Franklyn” to cztery przeplatające się ze sobą historie.Trzy z nich rozgrywają się we współczesnym Londynie a czwarta ma miejsce w fantastycznym świecie równoległym, znanym jako Meanwhile City. Owe miejsce to wylęgarnia wszelkiej maści kultów i wierzeń religijnych. Rządzi nim tajemnicza religijna instytucja zwana Ministerstwem, która wyszła z założenia iż poprzez pozwalanie społeczeństwu na kultywowanie wierzeń w cokolwiek uzyska nad nim całkowitą kontrolę. Skutkiem takiej decyzji jest fakt, iż miasto zaludniają stowarzyszenia i sekty typu Manikiurzyści Dnia Siódmego czy Uliczni Kaznodzieje Maszyn Piorących. Tytułowy Franklyn to mieszkaniec Meanwhile City, będący swego rodzaju tajemniczym mścicielem-detektywem, który penetruje miasto i próbuje odwieść ludzi od ich niedorzecznych wierzeń. Co więcej, jest cynicznym ateistą i głęboko nienawidzi Ministerstwa.

Ryan Phillippe wciela się w zamaskowanego detektywa a trójkę bohaterów zamieszkujących współczesny Londyn kreują Eva Green, Sam Riley i Bernhard Hill. Green wciela się w studentkę sztuki z samobójczymi ciągotami. Riley natomiast to porzucony przed ołtarzem chłopak który postanawia odszukać swoją pierwszą prawdziwą miłość. Czwarta historia skupia się na Hillu, przyjeżdżającym do Londynu w celu odszukania swojego bezdomnego syna. Oczywiście w finale losy czwórki bohaterów połącza się ze sobą, a o ich przeznaczeniu zadecyduje jeden wystrzelony nabój.

Poniżej prezentuję zwiastun. Jest to jeszcze wczesna wersja, momentami nieco niedopracowana ale pozwalająca na ogólny wgląd w charakter obrazu. Planowania premiera w Wielkiej Brytanii to 30 stycznia 2009.

Jako ciekawostkę mozna przytoczyc fakt, iż z oryginalnej obsady pozostała tylko Eva Green. Wcześniej w pozostałą trójkę mieli się wcielić: Paul Bettany, Ewan McGregor i John Hurt.

Zwiastun węgierskiego „1”

Całkiem niedawno wspominałem o (para)ekranizacji Lemowej „Jednej minuty ludzkości”, jakiej podjęli się nasi południowi bratankowie, a już pojawił się zwiastun. Wizualnie przywołuje na myśl dziełka braci Quaye i wręcz wydaje się pływać w gęstym sosie gilliamowskiej 'stęchłej’ stylistyki. Palce lizać.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=9xL0u7SXBwA

Komiksomatografia #4

Rynek komiksowy to ogromna, nieskończona kopalnia filmowych pomysłów i gotowych scenariuszy. Dziwnym więc nie jest, iż Hollywood, które ostatnio cierpi na kompletny brak oryginalnych idei, tak chętnie korzysta z literatury obrazkowej.

W najbliższym czasie czeka nas kolejny zalew lepszych i gorszych komiksowych adaptacji:

„Ness”

David Fincher uchylił rąbka tajemnicy w wywiadzie dla MTV a propos planowanej przez niego ekranizacji komiksu „Torso”. Ta opowieść w obrazkach skupia się na poczynaniach prawdziwego seryjnego mordercy działającego w latach 1934-1938 w Cleveland. Tytułowy „Tors” to nic innego jak 'podpis mordercy’ –  na miejscu zbrodni znajdowano jedynie tę cześć ciała ofiary.  Śledztwo w tej sprawie prowadził słynny 'Nietykalny’ czyli Eliot Ness. Reżyser zdradził, iż stylistycznie film będzie jak najbardziej wierny komiksowemu pierwowzorowi, jednak fabularnie zależny mu na opowiedzeniu historii z kilku punktów widzenia (a nie tylko Nessa, jak to miało miejsce w komiksie). Chronologia ma być nielinearna i jak wyraził się reżyser: obraz ma przypominać pod tym względem”Rashomon” lub „Obywatela Kane’a”. Jedno staje się coraz bardziej jasne: David Fincher uwielbia historie o seryjnych mordercach, skoro wciąż drąży taką tematykę.

„Peter”

Na europejskim podwórku w tematyce 'komiksomatograficznej’ ostatnio też wyskoczyło coś interesującego. Strona internetowa Graphivore poinformowała o powstaniu 35-minutowej noweli filmowej na podstawie komiksowej opowieści Regisa Loisela „Peter Pan”. Sam komiks mimo bajkowej kreski Loisela jest bardzo mroczną i odartą z niewinności wariacją na temat najsłynniejszego bohatera stworzonego przez J.M Barriego. Recenzję tej historii, wydanej także u nas, można przeczytać tutaj. I patrząc na kadry z filmu, można przypuszczać, że obraz w niezwykle wysmakowany sposób odda posępny nastrój dzieła Loisela.

Tutaj więcej fotek, plus ciekawe storyboardy.

„The Amazing Screw-On-Head”

Taki dziwaczny tytuł nosi film animowany oparty o wydany w 2002 roku komiks autorstwa Mike’a Mignoli. Żeby być dokładniejszą: animacja ta jest pilotem serialu, wyprodukowanym przez Sci-Fi Channel pięć lat później. Niestety pomysł chyba nie chwycił, bo do tej pory brak jakichkolwiek wieści o kontynuowaniu serialu. Co ciekawe swoją rękę do scenariusza przyłożył twórca „Heroes” i „Pushing Daisies”, Bryan Fuller.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=svijoQp11TQ

Nowy Watchmenowy kąsek

ImageShackPrzyznam się bez bicia iż z premier na rok 2009 „Watchmen” to film najbardziej przeze mnie wyczekiwany. Dlatego tez każda najmniejsza informacja związana z tym obrazem wywołuje u mnie przyśpieszone bicie serca a każdy nowy zwiastun lub klip szeroki uśmiech na twarzy. Na serwisie Myspace pojawiła się nowa zajawka więc właśnie się szczerze od ucha do ucha. Nowy klip skupia się na Zacku Snyderze opowiadającym o swoim filmie i jego bohaterach, prezentując w między czasie parę nowych scen i ujęć.

Pozostaje się jedynie teraz modlić o to aby przepychanki pomiędzy Warner Bros a Foxem dotyczące praw do filmu nie zakończyły się odłożeniem obrazu na półkę na czas nieokreślony. Bo jak wiadomo rozprawy sądowe lubią się ciągnąć latami. Byłaby to naprawdę wielka strata gdyby „Watchmen” zagościł na liście „filmów których nigdy nie będzie nam dane zobaczyć na dużym ekranie”.

Planowana premiera filmu to początek marca a pierwsza rozprawa już 6 stycznia.

Egor Abramenko i jego szorty

Egor Abramenko to młody rosyjski twórca, który zmajstrował dwa interesujące i warte uwagi szorty. Jego krótkometrażowy debiut „The Collector” to historia zainspirowana powieścią Johna Fowlesa o tym samym tytule. Sposób filmowania, klimat jak i kolorystyka użyta w owym mrocznym szorcie przywodzi na myśl „Siedem” i „Oldboya”. I jest to raczej komplement a nie zarzut. Natomiast „Polaroid Love”  skupia się na miłosnych cierpieniach pewnego filmowego geeka próbującego uporać się z rozstaniem. Nastrój całej opowieści jest zdecydowanie lżejszy niż „The Collector”. Abramenko zmienia filmową skórę i tym razem proponuje inny sposób filmowania zainspirowany przez „Control” Antona Corbijna. Ciekawe jaką estetyką urzeknie nas twórca w następnym swoim projekcie?

I miło byłoby gdyby ktoś wreszcie dał mu szansę na nakręcenie filmu długometrażowego.

Oba szorty do obejrzenia poniżej (lub w lepszej rozdzielczości tutaj)